Beata Przybytek – „Ja tu tylko śpiewam” [RECENZJA]

Nasz ocena

Beata Przybytek, ceniona wokalistka, pianistka i kompozytorka, wydała nowy album – „Ja tu tylko śpiewam”, który swoją premierę miał 14 czerwca. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.

Recenzja płyty „Ja tu tylko śpiewam” – Beata Przybytek (SJRecords, 2025)

Dobra muzyka istnieje poza modami i chwilowymi trendami, które przynoszą propozycje o krótkim terminie ważności – szybko się pojawiają i równie szybko odchodzą w zapomnienie. Twórczość Beaty Przybytek funkcjonuje poza tymczasowym zapotrzebowaniem, istniejąc w świadomości słuchacza niezależnie od czasu. Przynajmniej tak można odebrać jej nowy album „Ja tu tylko śpiewam”, który oferuje szlachetne, porządnie zagrane piosenki – będące wyrazem chęci zaprezentowania czegoś ważnego, bez oglądania się na to, co akurat króluje na listach przebojów.

Ta płyta to niby nic spektakularnego – ot, zaśpiewane i zagrane utwory, które mają siłę właśnie dzięki swojemu ponadczasowemu, nieco niedzisiejszemu – momentami bardzo urzekającemu – charakterowi. Ich forma opiera się na zawodowym zgraniu całości, jednocześnie odsłaniając magnetyczny wokal artystki, która interpretację tekstów ma w małym palcu. Beata Przybytek wie, o czym śpiewa – a w kolorycie słów napisanych przez najlepszych autorów tkwi ogromna wartość. Bo czy można podważać błyskotliwość sformułowań Andrzeja Poniedzielskiego, Jana Wołka, Grzegorza Wasowskiego, Wojciecha Byrskiego czy Dariusza Duszy? Nie można. To piosenka z tekstem – czy ktoś jeszcze uprawia tego typu wymagającą ekwilibrystykę artystyczną, gdzie każdy element utworu ma równie istotne znaczenie? Pojawiają się co do tego wątpliwości, obserwując współczesny rynek muzyczny, gdzie niemal każdy za wszelką cenę chce tworzyć wszystko samodzielnie.

Od strony kompozycyjnej dostaliśmy jazzowe inklinacje płynące w stronę smooth jazzu („Jazzdemona”), ale też odrobinę popowej lekkości (ładna ballada „A szczęście”), bossanovę („Całuj mnie, całuj!”) oraz blues („Ten, o którym marzę”). Wszystko podane w swobodnej, przejrzyście zaaranżowanej przestrzeni, w której zadbano o każdy szczegół, by całość prezentowała się znakomicie. Niekiedy warstwa muzyczna bywa mniej angażująca, co nie znaczy, że projekt traci na swojej atrakcyjności. Po prostu otrzymaliśmy bardzo dużą ilość materiału – co również nie wpisuje się w typowe dziś ramy prezentowania własnej twórczości (13 utworów, ponad 58 minut muzyki).

Trudno wartościować tak dobrze skrojone kompozycje, choć są momenty mocniej odciskające piętno na emocjach słuchacza – jak choćby „Nicusieńko”. Punktem kulminacyjnym wydaje się jednak głęboko poruszający, bogato zaaranżowany, ze świetną partią saksofonu „Czas powrotu” – choć to za inną piosenkę Beata zdobyła Grand Prix III Festiwalu Piosenki Polskiej ZAKR „Kryształowy Kamerton 2023” („Trzy zmiany”).

Warto dodać, że nad przedsięwzięciem czuwał Tomasz Kałwak (produkcja muzyczna i aranżacje). Wśród muzyków znaleźli się Bogusław Kaczmar, Adam Kowalewski, Tomasz Machański i Damian Kurasz, a gościem specjalnym był brazylijski gitarzysta Paulinho Garcia.

„Ja tu tylko śpiewam” to magiczny album, gdzie poetycka siła splata się z dopracowanymi kompozycjami, przyciągając słuchacza bezpretensjonalnym akcentowaniem melodii. Tu każdy element spaja się z resztą, tworząc płytę, która staje się niekończącą się, życiową opowieścią. I być może to właśnie ten ludzki, intensywnie oddziałujący na podświadomość pierwiastek stanowi o największej istotności tego wydarzenia.

Łukasz Dębowski

Leave a Reply