
„Perpetus” – czyli „wieczny” – to czwarty autorski album Gniewomira Tomczyka, który 15 czerwca 2025 ukazał się pod naszym patronatem medialnym. Płyta „Perpetus” to pięcioczęściowa suita inspirowana obrazami polskiego malarza Józefa Tomczyka. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.
Recenzja płyty „Perpetus” – Gniewomir Tomczyk (2025)
Gniewomir Tomczyk słynie z niecodziennych projektów, które wykraczają poza typową formułę, definiując swoją muzykę na własnych warunkach. I choć jest perkusistą, pełni rolę lidera — ze względu na swój wkład w kompozycję, aranżację i produkcję. Jego czwarty album „Perpetus” powstał z udziałem pierwszoligowych artystów, a pięć jazzowych utworów, które go wypełniły, zainspirowane zostały obrazami polskiego malarza Józefa Tomczyka (zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa).
Projekt oryginalny? Owszem, choć w zasadzie należałoby mówić o tej twórczości w kategoriach wielowątkowego uniwersum, które udało się przy tej okazji stworzyć. To wyjątkowo spójny, wyrazisty świat – oparty na wyszukanej syntezie brzmień, niosących silny przekaz w skondensowanych, swobodnie płynących, a zarazem nasyconych artyzmem propozycjach. W tym kontekście dźwięk staje się pędzlem malującym szerokie pejzaże, co – w odniesieniu do wspomnianego malarza – nabiera szczególnego znaczenia.
Warto zaznaczyć, że tytuły obrazów, będące jednocześnie nazwami poszczególnych kompozycji, to: „Initium” (początek), „Fons” (źródło), „Intra” (wnętrze), „Vestigum” (ślad) oraz finałowa „Alio” (gdzieś, dokądś). Całość opiera się więc na jasno określonej koncepcji, choć sama forma muzyczna wymyka się jakimkolwiek schematom. Gniewomir nie boi się też sięgać po elektronikę (niepokojący, ale jakże doskonały wstęp do „Intra” – cz. III), jednak podstawą pozostaje organiczne brzmienie, za które odpowiadają: Mateusz Smoczyński (skrzypce), Krzysztof Lenczowski (wiolonczela), Jan Smoczyński (fortepian), Kuba Dworak (kontrabas) oraz inni równie znakomici instrumentaliści.
Określenie „przestrzenny” ma w tej twórczości ogromne znaczenie, ponieważ oddaje głębię kryjącą się za – często rozbudowanymi, długimi – utworami. Pierwiastek abstrakcji artystycznej momentami nabiera intensywnego kolorytu, jednak nigdy nie dryfuje w stronę niezrozumiałości. Każdy motyw opiera się na solidnym fundamencie – połączeniu wyobraźni, muzycznej erudycji i profesjonalizmu. Dzięki temu w każdej z pięciu suit wyczuwalna jest obecność duszy wykonawców, którzy uwalniają silne emocje, subtelnie wzmacniane przez przemyślaną obecność perkusji lidera.
Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że mamy do czynienia z projektem wyraźnie wybiegającym w przyszłość, choć jego instrumentalne ścieżki opierają się na tradycji („Fons” – cz. II). Trudno jest rozdzielać poszczególne partie tych kompozycji czy akcentować wkład poszczególnych muzyków, gdyż każdy z elementów zyskuje sens dopiero w szerszym kontekście śmiałej próby współczesnego zdefiniowania ich wspólnych działań.
To muzyka naturalna, oddychająca własnym rytmem, pozwalająca zajrzeć w rejony niekoniecznie nam znane. I właśnie dlatego album „Perpetus” okazuje się tak intrygujący – nawet jeśli odetniemy go od malarskiego kontekstu, który w sposób szlachetny, nowatorski, a przy tym świadomy, ukierunkował działania Gniewomira Tomczyka. To płyta warta uwagi, przede wszystkim dlatego, że chce się do niej wracać. Po prostu znakomita.
Łukasz Dębowski