„Na pewno wciąż będziemy poruszać intrygujące i kontrowersyjne tematy” – Lan/cet [WYWIAD]

„Psilocybe Semilanceata” to tytuł drugiego albumu grupy LAN/CET. Płyta jest zapisem długoletniej rejestracji doświadczeń, przeżyć i wydarzeń, które są prawdziwe i szczere.

O niestandardowym podejściu do formy muzycznej, inspiracjach i dalszych planach artystycznych można dowiedzieć się z naszego wywiadu z zespołem.

fot. materiały prasowe

Niedawno ukazał się drugi album Lan/cet. Jak oceniacie go na tle wcześniejszej płyty? Czy dużo zmieniło się od tamtego czasu w Waszym postrzeganiu świata przez pryzmat muzyki?

Na pewno nasza muzyka przeszła pewnego rodzaju ewolucję. Jednak charakterystyczne dla naszego stylu dźwięki, motywy, pejzaże i tematy muzyczne zostały zachowane. Pierwsza płyta była początkiem naszej muzycznej historii jako zespołu. Kontynuujemy naszą opowieść i jest ona spójna. Jednakże od wydania albumu „Nameless” minęło 11 lat i wiele się zmieniło – zarówno w naszym życiu, jak i na świecie. Zdobyliśmy więcej doświadczeń. Każdy z nas przeszedł przez pewną ścieżkę rozwoju, jednakowoż światopogląd nasz raczej nie uległ zmianie. Raczej się umocnił. Świat nie zmierza w dobrym kierunku. Manipulacja medialna, coraz większa komercjalizacja i brak szacunku wobec uniwersalnych wartości, które stanowią o godności człowieka. Co więcej, coraz bardziej jest zauważalne odejście od natury i zamknięcie się w internetowej sieci. Trafnie to w swoim utworze określił zespół Smar SW (obecnie TOWOT): „Żyjecie odcięci od przyrody/Kultura wieku atomowego”. W naszej muzyce jest wbrew pozorom zawarta tęsknota do życia w harmonii, z poszanowaniem otaczającego nas środowiska naturalnego. Jest także u nas dużo ze skomplikowanego świata ludzkiej psychiki. Ukazujemy poprzez muzykę wynaturzenia ludzkiego umysłu. Coraz łatwiej to dostrzec – fundują to nam media i Internet.

Jaka była geneza związana z albumem „Psilocybe Semilanceata”? I jak w ogóle zrodziła się koncepcja, która określa muzykę na tej płycie?

Od początku chcieliśmy, aby ten album był mocny, treściwy i egzystencjalny. Mimo, że jest wydany w języku angielskim, ma charakter uniwersalny. Tak jak tytuł. Związany z naturą i jej siłą. Łasiczka lancetowata po zażyciu powoduje zaburzenia postrzegania i percepcji – wyostrza zmysły i ujawnia pierwotne instynkty. To jest w naszej muzyce i to od początku było naszym zamiarem przy tworzeniu wszystkich kompozycji. Album powstawał przez dziesięć lat i staraliśmy się zadbać o każdy szczegół. W tym czasie zmarła babcia Marcina Regina Gogłuska, w której domu powstał Lan/cet i to dla niej jest zadedykowany album. Nasze wydawnictwo jest zatem świadectwem prawdziwych emocji, spostrzeżeń i przeżyć jakie nam towarzyszyły przez te dziesięć lat.

Czerpiecie inspiracje z otaczającej rzeczywistości, którą poprzez Waszą muzykę, wydaje się mroczna. Czy tylko ciężkie tematy są dla Was inspiracją, czego najlepszym przykładem jest utwór „Jonestone”?

Mroczne historie są dla nas najbardziej inspirujące i ciekawe. Muszą być jednak prawdziwe i dobitne. Ukazujemy pułapki ludzkiego umysłu i wszelkie wynaturzenia. Jednocześnie jako antidotum stosujemy nagrania z natury i to ona również nas inspiruje, dodając otuchy. Jednakże dostrzegamy także piękno świata, dobrych i przyjaznych ludzi. Niewykluczone, że powstaną w przyszłości również pogodne utwory.

 

Co według Was jest największą wartością albumu „Psilocybe Semilanceata”? Czy jest coś, za co szczególnie lubicie utwory z tej płyty?

Największą wartością albumu jest to, że jak wcześniej zaznaczyliśmy odzwierciedla on nasze prawdziwe emocje i doświadczenia. Z każdym z utworów wiąże się jakaś historia, która jest dla nas ważna. Staramy się, aby nasza muzyka była szczera. Nie jest ona łatwa dla słuchacza, ale po dłuższym odsłuchaniu co uważniejszy odkryje w niej spoistość i konsekwencję oraz dogłębny obraz pewnych obszarów ludzkiej egzystencji.

W jaki sposób nazwalibyście to, co można usłyszeć na tym albumie? Czy muzyka jest dla Was jakąś formą eksperymentu?

Można powiedzieć, że jest to rzeczywistość ukazana poprzez muzyczną psychoanalizę. Nasza muzyka jest przede wszystkim naszą pasją i miłością. Jest formą eksperymentu – lubimy nieoczywiste rozwiązania i dysonanse. Improwizacja wprowadzona w określoną strukturę urozmaica i ubogaca utwory.

W utworze „Stoned Ride (Stay out of My Mind)” słyszymy wokal, co nie jest takie oczywiste, jeśli chodzi o Waszą muzykę. Możecie przybliżyć ideę związaną z tym kawałkiem?

Utwór „Stoned Ride” powstał spontanicznie. Nie miało go być na płycie. Do Marcina zadzwonił zaprzyjaźniony Łukasz Kocyła i zapytał czy możemy zrealizować utwór muzyczny z tekstem, bowiem miał końcowy egzamin z realizacji dźwięku. Marcin się zmobilizował, napisał tekst i wymyślił wstępny riff. Następnie w studio nagraniowym Wiśnia Sound Records w Siedlcach pod okiem Wojtka „Wiśni” Wiśniewskiego i asystą Łukasza Kocyły utwór został zrealizowany. Gitarę nagrał Marcin, bas Michał, a zaśpiewał i dźwięki perkusji wybił Robert. Później mix wykonał Artur Kisarewski, a ostateczny mastering i mix powstał w Wesoła 24 Studio w Lublinie, pod okiem i uchem Łukasza „Suchego” Suszko. Ostatecznie zdecydowaliśmy się, aby ten utwór znalazł się na płycie.

 

fot. okładka płyty

Przez kogo przede wszystkim powinien zostać zauważony Wasz nowy album? Czy można powiedzieć, że do kogoś adresujecie swoją muzykę?

Chcielibyśmy aby nasz album został ogólnie zauważony, ale rozumiemy, że muzyka jaką tworzymy nie jest popularna. Obecnie wszystko się skomercjalizowało. Nie popadamy jednak w jakieś przygnębienie, narzekania czy żale. Robimy swoje.

Naszą muzykę kierujemy do wszystkich, którzy chcą posmakować czegoś niecodziennego. Do koneserów nietuzinkowych dźwięków i wnikliwych obserwatorów otaczającej nas rzeczywistości. A tak poza tym to do ludzi, którzy lubią muzykę eksperymentalną, psychodeliczną i szczerą w przekazie.

Jak wiele czasu poświęciliście tej płycie, żeby spełniała Wasze oczekiwania? Czy proces tworzenia w Waszym przypadku zawsze wygląda podobnie?

Nasza muzyka rodzi się spontanicznie i często ma charakter improwizacji. Utwory powstawały zazwyczaj w reakcji na jakieś wydarzenia, które nam się przytrafiały. Utwór „Bad Mood (Wałbrzyska)” jest dobrym przykładem. Przy ulicy Wałbrzyskiej 15 w Warszawie Marcin nagrał na dyktafon, głos rzucającego obelgami − w stronę staruszki z małym pieskiem − mężczyzny. Sytuacja ta miała miejsce wieczorem przy tamtejszym zbiorniku z wodą oligoceńską. Dźwięki gitary zostały natomiast nagrane kilka dni wcześniej na dyktafon przez Marcina, w jego ówczesnym mieszkaniu na ul. Wałbrzyskiej 15. Michał wpadł na pomysł, aby połączyć obie ścieżki i tak powstał ten utwór.

Natomiast na początku „Birth” słychać natomiast pierwszy krzyk syna Marcina – Leonarda – zarejestrowany w szpitalu po jego urodzeniu. Utwór kończy ryk lwa. Imię Leonard znaczy „silny jak lew”. Staramy się, aby wszystko miało swój kontekst i znaczenie.

 Czy ten album zdradza kierunek, w którym chcielibyście podążać w przyszłości? Czy macie już jakieś pomysły na dalsze działania artystyczne?

Ten album jest kontynuacją naszej muzycznej opowieści, która została zapoczątkowana przez pierwsze wydawnictwo – płytę „Nameless”. Póki żyjemy będziemy odzwierciedlać to co czujemy i to jak postrzegamy świat przez nasze zmysły. Na pewno wciąż będziemy poruszać intrygujące i kontrowersyjne tematy. Mamy nadzieję, że nie popadniemy w stagnację. Być może będzie więcej trąbki Witolda. Myślimy też, aby zrobić po swojemu dwa covery. Jeden z repertuaru Ministry, a drugi z dorobku Motӧrhead. Dołączył do naszego składu Łukasz, specjalista od efektów specjalnych, także pewnie będzie jeszcze więcej odjechanych udziwnień. Ale bez obaw − Lan/cet to Lan/cet – precyzyjne, chirurgiczne cięcia dźwiękiem. Tutaj nic się nie zmieni.

Jak na dzień dzisiejszy czujecie się jako zespół koncertowy? Czy granie koncertów jest w ogóle Waszym priorytetem?

Co zabawne jeszcze nigdy nie graliśmy koncertu w pełnym składzie. Zagraliśmy kiedyś jako Lan/cet, ale tylko jako duet – ja i Michał – cztery koncerty. Naszym priorytetem jest tworzenie bezkompromisowej i autentycznej muzyki, która wyraża nas jako ludzi kierujących się własnymi zasadami i wartościami. Natomiast chcemy pokazać się na scenie. Mamy w tej chwili w planach dwa koncerty, które chcemy zorganizować jesienią tego roku. Jak będzie zobaczymy.

Lan/cet:

Marcin Jerzyna – gitara, bas, syntezator, sample

Michał Markowski – gitara, bas

Robert Protasewicz – perkusja, wokal

Witold Popiel – trąbka

Łukasz Suszko – efekty specjalne, gitara, syntezator

 

Leave a Reply