
Na początku lutego pod naszym patronatem medialnym ukazał się album „odkrywanie ameryki” zespołu Stara Szkoła. Z tej okazji zadaliśmy grupie kilka pytań na temat ich nowej płyty oraz muzycznej drogi, która doprowadziła ich do obecnego miejsca.
fot. materiały prasowe
Czym dla zespołu jest album „odkrywanie ameryki” na tle wcześniejszych dokonań Starej Szkoły? I co najważniejsze jest dla Was po wielu latach działalności?
Przede wszystkim jest to nasza najnowsza płyta, teraz nam najbliższa. Różni się od poprzednich także formą zapisu materiału muzycznego. Pierwszy krążek nagraliśmy klasycznie w studio. Żmudna, koronkowa robota, ale dająca szanse na najlepszy, czysty zapis. Druga płyta, to praca w studio nagrań nad zapisem jubileuszowego koncertu Starej Szkoły w dodatku z gościnnym udziałem Józefa Skrzeka, Anthimosa Apostolisa i Michała Kielaka – wielka sprawa i odpowiedzialność! Zatem zupełnie inny format.
A ta nasza trzecia płyta jest można by powiedzieć modnym terminem – „hybrydowa”. Nagraliśmy ją w szczególnym miejscu – Stodółka Bluesowa Matylda w Borzątwi. Tutaj grane są koncerty. To nie studio, choć staraliśmy się stworzyć warunki możliwie najbliższe studyjnym, a do tego nagrywaliśmy materiał na „setkę” czyli graliśmy koncert bez widowni. To dla nas zupełnie nowe doświadczenie. Z wielu powodów trudne i wymagające, ale też dające możliwość nagrywania w niepowtarzalnej atmosferze i emocjach. No i najważniejsze, nagraliśmy na tej płycie nowe utwory.
Po tych 15 latach najważniejsze jest to że nadal gramy! Nadal, mimo wielu zawirowań, chcemy spotykać się na próbach, pracować nad nowymi kompozycjami. I kluczowa rzecz, że na naszych koncertach mamy dla kogo grać, nawet – jak się zdarzyło – dla jednego słuchacza.
Czy można powiedzieć, że wciąż jesteście przywiązani do tradycyjnej formy kompozycji muzycznej i klasycznych brzmień?
Jeśli tak jesteśmy postrzegani, to można powiedzieć, że tak. Chociaż my tak o sobie nie myślimy. Naszym limitem nie jest jakieś świadome przywiązanie do formy kompozycji, a raczej zakres naszych możliwości warsztatowych i wyobraźni muzycznej. Chociaż, akurat na naszym najnowszym krążku pozwoliliśmy sobie na przekroczenie „strefy komfortu” w tej mierze.
Co jest największą wartością albumu „odkrywanie ameryki”? Czy jest coś, za co szczególnie lubicie nowe piosenki?
Pytanie skierowane jest do zespołu, ale odpowiedź może być tylko indywidualna. Każdy z nas zapewne, na co innego zwraca uwagę. Każdy ma swoje ulubione i/lub ważne kawałki. Może wspólne dla nas jest to, że te piosenki słuchane w kolejności zapisu na płycie – nie nużą, ciągle zaskakują, ciągle poruszają, są różnorodne.
fot. okładka płyty
Co byłoby dla Was największym sukcesem związanym z albumem „odkrywanie ameryki”?
Gdyby choć jedną z tych kompozycji mógł poznać tzw. szerszy odbiorca. Poza tym przeżywamy czasami chwile zadowolenia czy dozę dumy, gdy ktoś po koncercie podchodzi do nas, dzieląc się swoimi refleksjami czy głębokim poruszeniem związanym z treścią i formą jakiegoś utworu. To się zdarza!
Największy sukces to kontakt z publicznością. Nie chodzi tylko o żywe reakcje w czasie koncertu, równie ważne są spotkania i rozmowy po koncercie. Doświadczamy tego za każdym razem, kiedy słyszymy w rozmowach o tym, co nasi słuchacze usłyszeli w niebanalnych i polskich tekstach Tomka Kuczmy. Tworzymy po polsku, języku najbardziej zrozumiałym w tej części świata. To dla nas podstawowa sprawa – być zrozumianym.
Czy można powiedzieć, że najważniejszą częścią działalności Starej Szkoły są koncerty?
Tak, zdecydowanie, koncerty. To do dla nas możliwość spotkania z naszą publicznością i zdecydowanie wolimy koncerty klubowe/kameralne. Od razu skraca się dystans między publicznością, a zespołem. Bliski kontakt z muzyką jest najważniejszy w naszym muzykowaniu.
Stara Szkoła wydaje się otwartym zespołem, co potwierdza ciągłe zapraszanie gości nie tylko podczas koncertów. Zgodzicie się z opinią, że tworzycie otwarty projekt, w którym może pojawić się każdy, kto utożsamia się i czuje Waszą muzykę?
Nie nazwalibyśmy naszej otwartości „projektem”. To raczej naturalna i spontaniczna postawa. Znamy swoje możliwości, zalety i ograniczenia. Jeśli pojawia się okoliczność, typu jubileuszowy koncert, albo mamy w jakimś mieście zaprzyjaźnionego artystę, to zapraszamy go do współpracy, żeby wzbogacić program i bardziej zainteresować. Bo jesteśmy otwarci, gościnni i zapraszamy do grania naszej muzy!
Singlem promującym ten album, do którego powstał teledysk, została kompozycja „Ballada jazzowa”. Czym ta propozycja jest na tle innych z tego albumu?
To wyjątkowy numer w naszym repertuarze. Mamy w repertuarze kilka utworów czysto instrumentalnych w których „figurą” jest nastrój, klimat, muzyczna ilustracja. Ale pierwszy raz poszukaliśmy tematu o lekko jazzowym zabarwieniu. Po drugie zagrał z nami gościnnie, świetny trębacz Paweł Hulisz z Gdańska. Jego trąbka uczyniła z tego numeru „jazzową opowieść o …”.
Materiał na album został zarejestrowany w Stodółce Bluesowej Matylda w Borzątwi. Co to jest za miejsce i dlaczego tam nagrywaliście nową płytę?
Do Stodółki Bluesowej Matylda, trafiliśmy po spotkaniu z Alicją Stempniewską i Maciejem Gąsiorowskim – gospodarzami tego miejsca – po koncercie Starej Szkoły w czasie Suwałki Blues Festival 2022. „Matylda” to magiczne miejsce w Borzątwi pod Gnieznem nad jeziorem Kłeckim. Gospodarze stworzyli w byłej stodole, malowniczą salę koncertową. Niezwykłym atutem tego miejsca jest oddana publiczność, która zapewnia dużą przestrzeń koncertową. Żeby przybliżyć ważność „Stodółki Bluesowej Matylda” na koncertowej mapie Polski – grają tam między innymi: Grażyna Łobaszewska, Kraków Street Band, Lucky Troubles, Blues Junkers, Chuck Frazier, ProjektA , Romek Puchowski, Bartas Szymoniak, Jan Gałach.
Czy nagrywanie albumu „na setkę” było dla Was łatwe? Jakie były największe wyzwania, z którymi musieliście się zmierzyć podczas nagrywania tego materiału?
Pierwszy dzień z czterech, przeznaczonych na nagrywanie materiału trwało ustawianie mikrofonów, próby dźwięku i nagrań. Nie byliśmy z nich zadowoleni. Nagrywanie na żywo, to delikatna materia, w którą nie da się do końca ingerować. Albo nagranie jest satysfakcjonujące albo nie. Zasada powielania -skopiowania i wklejenia, nie ma tutaj zastosowania.
Pierwszy dzień skończyliśmy bez dobrej perspektywy na udaną sesję nagraniową. Byliśmy przytłoczeni. Ale następnego dnia ukazało się światełko w tunelu i po dowiezieniu dodatkowego sprzętu, dźwiękowo zaczęło się dobrze układać. Z bardzo dobrym finałem – dźwiękowo i emocjonalnie była to dla nas niezła przejażdżka kolejką górską.
Przy okazji tego albumu obchodzicie 15-lecie działalności. Jakie refleksje nachodzą Was, jeśli wspomnicie minione lata, które obfitowały w wiele wydarzeń?
O jednej wspomnieliśmy wcześniej – nadal gramy! Ale sięgając głębiej, cieszy nas i zadziwia jednocześnie, że czasami sprawy tak się toczą, pozwalając nie tyle spełnić, co odkryć! Nieuświadamiane marzenia! Tak było z nami, a na pewno ze Sławkiem, Henrykiem i Tomkiem, którzy czysto towarzysko, czasami coś tam sobie „zagrali”. Sławek z Tomkiem mieli stare gitary akustyczne o brzmieniu zagrażającym „dobremu smakowi”, a Heniu chwytał do rąk cokolwiek, co pozwalało nadawać rytm. Nie marzyliśmy o zespole, o koncertach. A jednak, dołączyło do nas kilku muzyków, żeby pograć sobie, ale już na „głośno” i z perkusją.
Przeżyliśmy wiele koncertów i wiele kompletnie niespodziewanych muzycznych podróży. Poznaliśmy wielu wybitnych artystów, muzyków, gitarzystów znanych na scenach, właściwie całego świata. Mieliśmy i mamy zaszczyt zagrać i grać na uznanych scenach klubów muzycznych. Po 15 latach grania, jesteśmy trochę rozpoznawalnym zespołem.
Najcenniejsze jest to, że nasza prosta, niszowa i kameralna twórczość rezonuje czasami głęboko w myślach i sercach naszych słuchaczy. Mówimy głośno, jednoznacznie i z przekonaniem, takie muzykowanie ma sens!