„Spotkałam na swojej drodze nauczycieli, którzy dostrzegli we mnie potencjał” – PiNuta [WYWIAD]

Na początku 2025 roku odbyła się premiera długo wyczekiwanego solowego albumu wrocławskiej wokalistki PiNuty (Joanny Cholewy).  Płyta nosi tytuł #niedoczas.

Poniżej można znaleźć nasz wywiad z artystką, która opowiada o niezwykle ciekawej drodze, doprowadzającej ją się do wydania tej płyty.

fot. materiały prasowe

Jak to się stało, że zaczęłaś w ogóle myśleć o tworzeniu własnych piosenek, czego konsekwencją było wydanie pierwszego solowego albumu #niedoczas?

Śpiewam od dziecka, właściwie w tym roku mija 30 lat odkąd jestem na scenach (dość prędko zaczęłam jako dziecko) — były to festiwale ogólnopolskie, a także zagraniczne występy. Miałam sporo szczęścia, spotkałam na swojej drodze nauczycieli, którzy dostrzegli we mnie potencjał, kształtowali nie tylko technikę, ale także gusta muzyczne. Odkąd pamiętam, mikrofon był moim nieodłącznym atrybutem. Kiedy byłam w klasie maturalnej konkursy i festiwale zamieniły się w profesjonalne deski Teatru Muzycznego Capitol, gdzie zadebiutowałam w spektaklu „Gorączka” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, śpiewając „Can’t Help Falling In Love” Elvisa Presleya z polskim tłumaczeniem Romana Kołakowskiego. Ten utwór przyniósł mi nie tylko kolejne role i dalsze lata spędzone w teatrze, ale także miłość w życiu prywatnym. Obcowanie ze światem muzycznym obfitowało w branżowe przyjaźnie i tak zaczął się piękny rozdział o nazwie Girls on Fire. Po latach działalności przyszedł w końcu czas na projekty solowe. Większość artystów w którymś momencie dojrzewa do autorskiej wypowiedzi, a ja poczułam, że właśnie teraz jest ten moment.

Jaki były początek związany z albumem #niedoczas? Czy od początku tworzyłaś z myślą o całym projekcie, czyli nagraniu solowej płyty?

Tak, jak najbardziej. Tworzenie albumu od początku było dla mnie dużym, złożonym projektem. To od początku do końca przemyślana koncepcyjnie autorska wypowiedź – pod względem muzycznym, tekstowym i wizualnym. Historie, które opowiadam na płycie to moje obserwacje świata. Nie wszystkie inspirowane są własnymi doświadczeniami. Czuję się uważnym obserwatorem relacji i zjawisk. Przelałam te zjawiska na papier, a potem na płytę, ale też pozwoliłam sobie na szczerość, intymność i prawdę. W utworze 3,14 nawiązującym do ideału liczby Pi (który zresztą trwa 3 min i 14 sekund) śpiewam o pułapkach perfekcjonizmu, w które sama wielokrotnie wpadałam i o samotności artysty w procesie tworzenia. To bardzo osobisty tekst. Cieszę się, że odważyłam się na taką szczerość. Dostaję sporo wiadomości, głównie od kobiet. Piszą, że przeglądają się w moich tekstach jak w lustrze. To bardzo cenne.

Jednym z utworów, do którego zdecydowałaś się nagrać teledysk jest singiel “Nieprawdy”. Czym ta propozycja jest dla Ciebie w odniesieniu do całego albumu?

„Nieprawdy” to opowieść o zniekształceniach poznawczych, przekrzywieniach informacyjnych, poglądowych i o wyobrażeniach na tematy, których nie doświadczyliśmy sami albo nie odważyliśmy się spróbować po swojemu. Nie przedstawiają dużej wartości, „gdy nie-własne są”. Poprzestawiałam znane polskie przysłowia, aby nadać im inny sens, skłonić słuchaczy do refleksji nad przeformułowaniem obecnych nawyków i opinii. W teledysku przedstawione są symboliczne przedmioty takie jak szachownica czy klepsydra, pozamieniałam zasady gry, nie rządzi król, tylko królowa, a w ostatnich scenach wszystkie figury upadają niczym stare schematy myślowe. Wraz z producentem klipu Grześkiem Cholewą staraliśmy się uzyskać uniwersalizm.

 

Co według Ciebie jest największą wartością albumu “#niedoczas”? Za co szczególnie lubisz piosenki, które się na niego złożyły?

Wyróżniłabym szczególnie teksty, które są ważną częścią całego projektu. Dzielę się w nich swoimi obserwacjami świata i doświadczeniami oraz tym, jak odczuwam pewne rzeczy. Album ma spójną narrację. Opowiadane historie mają konstrukcję od ogółu do jednostki. Płytę otwiera utwór „Kwadratura koła” opowiadający o pułapkach naszej generacji. Pozornie jesteśmy społeczeństwem mało dostępnym emocjonalnie, pozamykanym jak „zahasłowane” pliki, ograniczamy relacje i kontakt do emotek. W kolejnych utworach następuje przełamanie, próba dotarcia do pierwotnych i egzystencjalnych zagadnień, które towarzyszą ludzkości od zawsze. Okazuje się, że wszyscy mamy podobne pragnienia, potrzeby, wątpliwości. Wierzę, że płyta skłoni do refleksji właśnie na te tematy.

Przy tym albumie współpracowałaś z Tomaszem Baselem. Jak to się stało, że zaczęliście razem działać muzycznie? Czy to on oprócz Ciebie miał największy wpływ na to, jak prezentuje się Twoja pierwsza solowa płyta?

Zaprosiłam do współpracy Tomka Basela, z którym zrealizowaliśmy nagrania do płyty “Siła Kobiet” z Girls on Fire. Współtworzymy od 3 lat projekt radiowy Nuty PiNuty. Jest to muzyczno- publicystyczny cykl, w którym wraz z Tomaszem Baselem, co miesiąc prezentujemy nowy utwór o tematyce naszego miasta Wrocławia na antenie Radia Ram. Z Tomkiem znamy się od lat, zarówno zawodowo jak i prywatnie. Sądzę, że jesteśmy bardzo zgranym, muzycznym duetem.

Czy pisanie tekstów przychodzi Ci łatwo? I czy piszesz wyłącznie pod kątem tworzenia piosenek?

Tak, zdecydowanie piszę wersy, rymy, od razu układają się melodie. Ale ostatnio napisałam po raz pierwszy monolog! To autobiograficzna narracja z jazzowym tłem muzycznym, który nie znalazł się na płycie (nie zdążył!), ale tak nam przypadł do gustu, że być może będziemy produkować do niego klip.

W jaki sposób nazwałabyś to, co można usłyszeć na płycie #niedoczas? Czy od strony muzycznej przyświecała Ci jakaś idea, która naznaczyła wszystkie piosenki w charakterystyczny sposób?

Nie boję się łączyć gatunków, eksperymentować i próbować swoich sił w nowych dziedzinach muzycznych. Tym trudniej było zdecydowanie się jakie kierunki obrać na płytę. Zdałam się na intuicję, myślę, że mnie nie zawiodła. Płyta jest spójna. Wszystkie utwory kocham po równo, są moimi muzycznymi dziećmi, mogą funkcjonować razem i osobno jako single. Wypuściłam je w świat i trzymam za nie kciuki!

 

fot. okładka płyty

Przez kogo przede wszystkim powinien zostać zauważony album #niedoczas? Do jakiego słuchacza adresujesz swoją muzykę?

Z ogromną wdzięcznością przyznaję, że dość często spotykam się z ciepłym emocjonalnym odbiorem, dostaję sporo wiadomości głównie od kobiet. Piszą o swoich historiach, doświadczeniach, o tym, jakie uczucia wzbudzają w nich moje piosenki. To naprawdę bardzo budujące. Utwierdza mnie, że warto nie odpuszczać.

Przywiązujesz wagę także do strony wizualnej albumu. Ważną częścią wydają kolaże graficzki i ilustratorki Małgorzaty Matuszewskiej. Możesz przybliżyć ideę wykorzystania akurat jej prac?

Prace Małgorzaty Matuszewskiej powstały na zamówienie. Artystka stworzyła je na podstawie moich utworów i tekstów. Do warstwy wizualnej całego albumu przeszło tylko kilka realizacji, które najlepiej oddawały ideę krążka, ale w prywatnej kolekcji mam ich znacznie więcej. Uważam, że bardzo ładnie to wyszło.

Jak można przeczytać w materiałach prasowych: Mogę śmiało powiedzieć, że przygotowywałam się do tej płyty całe życie. Czy to znaczy, że Twoja wcześniejsza działalność muzyczna i współpraca z zespołem Girls on Fire była dla Ciebie rozgrzewką przed tym, co teraz dzieje się w Twoim muzycznym świecie?

Zespół Girls on Fire to ogromna część mojego życia i mojej muzycznej kariery. To lata doświadczeń, przyjaźni i muzycznego rozwoju. Jednym z najważniejszych momentów w naszej karierze był udział w programie X Factor. Pracowałyśmy ciężko, występując przez około pół roku, przygotowując profesjonalne show w każdym odcinku. Udało się dotrzeć do finału edycji i zająć pierwsze miejsce wśród zespołów. Stałyśmy się rozpoznawalne i zaczęłyśmy grać koncerty w całej Polsce. Prędko wydałyśmy płytę Siła Kobiet, a w 2018 roku wystąpiłyśmy w Debiutach Opolskich, gdzie mimo kontrowersji politycznych udało się wygrać główną nagrodę „Karolinkę” oraz nagrodę SAWP za kompozycję. Karolinkę zlicytowałyśmy później na WOŚP. Startowałyśmy także w preselekcjach do Eurowizji. Obecnie koncertujemy z projektem swingowym. Zamieniłyśmy ramoneski na białe garnitury. Oprócz tego nic się nie zmienia. Nasza muzyczna przyjaźń i współpraca trwają już 11 lat! Uwielbiam The Puppini Sister oraz The Andrews Sisters – od zawsze lubiłam zespołowe brzmienia. To klasyki wyjątkowych i ciekawych harmonii, a ja zawsze miałam ochotę pośpiewać z ten sposób. Obecnie z powodzeniem łączymy projekt G.o.F. i własne autorskie projekty.

Czy jesteś gotowa, żeby wyjść z nowymi piosenkami do publiczności? Jak ważne jest dla Ciebie granie koncertów?

Na scenie jestem od dziecka. Koncerty na żywo to mój żywioł. Kontakt z publicznością, interakcje, synergia, jaka wytwarza się pomiędzy wykonawcą a odbiorcą, to proces niezwykle fascynujący i nieodgadniony. To jedna z najlepszych części tworzenia.

 

PiNuta prezentuje album „#niedoczas”!

Leave a Reply