Jedna z kultowych piosenek „Wielka dama tańczy sama” Anny Jantar doczekała się nowej odsłony. Tym razem po ten utwór sięgnęła Kornelia, nadając mu nowego, współczesnego kolorytu. Zapraszamy na nasz wywiad, w którym wokalistka opowiada o zamiłowaniu do muzyki sprzed wielu lat, ale również o autorskich projektach, nad którymi artystka obecnie pracuje.
fot. materiały prasowe
Skąd wziął się pomysł nagrania przeboju „Wielka dama tańczy sama”? Podobno twórczość Anny Jantar nie była Tobie obca?
Pomysł samego coveru nie wziął się ode mnie, ale od mojej managerki Moniki, która poznając bliżej mnie, moją muzykę, moją historię zaproponowała, żeby to właśnie jeden ze starszych hitów, znalazł się na mojej debiutanckiej płycie. Moja pierwsza reakcja: „po co mam wydawać piosenkę czyjąś, skoro moje autorskie leżą w szufladzie?”. I tak się zaczęło… Ja im dłużej przyglądałam się tej propozycji, tym mocniej ją czułam. Okazało się, że to mocno skleja się ze mną. W końcu sama nazywam siebie „starą duszą”, bardzo cenie muzykę z dawnych lat, to czemu by nie zrobić ukłonu w stronę właśnie tych klimatów. To wszystko łączy się z tym jaka jest Kornelia.
Co takiego ma ten utwór w Twoim osobistym postrzeganiu? Czy oprócz młodzieńczych wspomnień ma on dla Ciebie jakieś głębsze znaczenie w dzisiejszych czasach?
Gdy decyzja o odświeżeniu przeboju z dawnych lat zapadła, bardzo szybko wybrałam właśnie utwór z repertuaru Anny Jantar. To właśnie jej słuchałam jako nastolatka. Do tej pory moi znajomi śmieją się ze mnie, ze znam utwory starsze niż ich rodzice. To prawda.
Natomiast sam utwór „Wielka dama” przyszedł do mnie w odpowiednim momencie życia. Ja zawsze śpiewam utwory, które czuję, z którymi się utożsamiam i „Wielka dama”… jest właśnie jednym z nich.
Czy we współczesności brakuje Ci takich utworów jak ten utwór?
Ja bardzo cenię muzykę z dawnych lat. Za kompozycję, produkcję, ale przede wszystkim za teksty, które w swym przekazie są niebanalne i głębokie. Uwielbiam za te metafory, przenośnie i zwroty niewypowiedziane wprost, a jednak o codzienności życia, o miłości. Takie prawdziwe i skłaniające słuchacza do refleksji. W dzisiejszych czasach, owszem brakuje mi tego. Dziś teksty są raczej proste w przekazie, frazy często powtarzają się. Mam wrażenie, że trochę o co innego chodzi w muzyce współczesnej.
Jak często słuchasz muzyki z minionych lat? Jacy jeszcze artyści z lat 70/80. są dla Ciebie z jakiegoś powodu ważni?
Bardzo często wracam do takiej muzyki. Uwielbiam twórczość Maryli Rodowicz, Krzysztofa Krawczyka, Zbigniewa Wodeckiego czy Alicji Majewskiej. Znam chyba każdą piosenkę na pamięć. 🙂 Nieco bardziej współcześnie; wychowałam się również na muzyce Edyty Górniak, w którą, pamiętam byłam wpatrzona jak w obraz. 🙂 Oczywiście, dziś mam kilku ulubionych artystów współczesnych, którzy tworzą ambitną dla mnie muzykę i przekonują mnie w swoim przekazie, więc sięgam po starsze utwory, ale jednocześnie chcę iść z duchem czasu i czerpać to, co mogę od współczesnych wykonawców.
Za produkcję muzyczną, a także wszystkie instrumenty odpowiada Adam Bieranowski, na stałe współpracujący z Mrozem. Jak doszło do tego, że zdecydowaliście się razem pracować nad nową wersją tego utworu?
Pewnie nie doszłoby do tego gdyby nie moja współpraca z Moniką i z Projektem Scena. Podczas spotkania w studio Adama i rozmową nad piosenką, moją wizją, pomysłem, bardzo szybko poczuliśmy to flow. Adam szybko nazwał fachowo to, co ja chciałam osiągnąć muzycznie w tym utworze. Ze swoim gustem muzycznym mocno wpasował się w mój styl, do tego poczułam, że jest to profesjonalista, a z takimi lubię współpracować. Nie myliłam się, już po pierwszej wersji próbnej od Adama było to WOW. Nie wprowadzaliśmy żadnych zmian. 🙂
fot. okładka singla
Jak doszło do realizacji teledysku do tego utworu? Czy to prawda, że ma on dla Ciebie duże znaczenie, bo można w nim odnaleźć wiele symboli? Ponoć zależało Tobie, żeby klip skłaniał inne kobiety do refleksji nad swoim życiem?
Tak, teledysk nawiązuje do mojej interpretacji tej piosenki. Zależało nam na tym, aby obrazy w klipie nie były przekazane wprost, tylko zaciekawiły słuchacza, skłoniły do refleksji szczególnie kobiety. Myślę, że to osiągnęliśmy. W teledysku ukazaliśmy m.in. kobietę zamkniętą w jakichś ramach i czyichś wymaganiach co symbolizują ujęcia w kimono. Swoją drogą, podczas powstawania scenariusza do teledysku za co odpowiedzialny jest mój mąż – Radek Kot, okazało się, że moja stylistka ma w posiadaniu oryginalne, japońskie kimona – to potwierdziło mi, że nie ma przypadków i ten pomysł był strzałem w dziesiątkę.
W mojej interpretacji na początku ten utwór ukazuje kobietę, która z pozoru ma wszystko, jednak w środku czuje się samotna i niezrozumiana. Ten obraz również staraliśmy się pokazać w klipie. Na koniec odbiorcy mogą zauważyć przemianę, której doświadcza kobieta. Jej dramatyczna część przeobraża się w tą silną i stawiającą na swoim, a jednocześnie szczęśliwą i spełnioną.
Czy ten utwór wyznacza Twój dalszy kierunek artystyczny? Czy kolejną odsłoną Twoich działań będzie także cover, czy teraz skupisz się na autorskim repertuarze?
Poniekąd wyznacza. Muzycznie chciałabym iść właśnie w tym kierunku, czyli żywe brzmienia instrumentów w połączeniu z syntezatorami i współczesnym brzmieniem. Natomiast teraz chcę w pełni skupić się na swoim autorskim repertuarem i budować swoją markę artystyczną. Ten cover niech będzie zaznaczeniem w mojej muzycznej twórczości tej namiastki „starej duszy”.
Jak chciałabyś, żeby prezentował się Twój debiutancki album, nad którym pracujesz? Czy wcześniejsze dwa utwory („Czekam” i „Pod prąd”), które nagrałaś w jakiś sposób definiują Ciebie jako wokalistkę?
Chcę, aby moja muzyka poruszała serca, budziła emocje, skłaniała do refleksji i budowała poczucie samoakceptacji w kobietach. Poprzednie dwa utwory w pełni się z tym sklejają. Kolejne, tekstowo również będą opierały się na moich własnych przeżyciach i historii. Pragnę tworzyć muzykę, która będzie zapadała w pamięci. Nie będzie tylko hitem jednego lata, ale będzie pomostem do zbudowania pięknej, długotrwałej relacji z fanami, którzy czują podobnie jak ja, którzy widzą świat właśnie w takich kolorach, a może… czują, że chcą takie widzieć. 🙂 Jeśli chodzi o instrumentalną część utworów, uwielbiam brzmienie smyczków, dlatego będzie ich na mojej płycie sporo.
Czy jesteś gotowa na to, żeby wyjść ze swoimi piosenkami do publiczności? Czy koncerty są dla Ciebie ważne?
Czy jestem gotowa? Moje utwory miały już swoją premierę sceniczną i spotkały się z bardzo dobrym odbiorem. To było bardzo miłe uczucie, gdy po koncercie podchodziły do mnie różne osoby, prosząc o zdjęcie i autograf. Uważam, że to wszystko co się dzieje teraz i w moim życiu i muzycznie dzieje się w odpowiednim momencie. Chcę dzielić się swoją muzyką, swoimi tekstami. Mam wiele do opowiedzenia światu. Chcę zarażać swoją wrażliwością i zachłannością życia. Koncertowanie zaś, spotkanie na żywo z osobami, które czują podobnie jak ja – to dla mnie największe spełnienie.
Czego możemy się spodziewać od Ciebie w 2025 roku? Czy masz już jakieś zaawansowane plany artystyczne, którymi możesz się już podzielić?
Oczywiście! Już w lutym planujemy wydanie kolejnego singla. Tym razem będzie to epicka ballada. Piękna kompozycja i poruszający tekst. Z ciekawostek powiem, że w pierwszej wersji ten utwór miał być wypuszczony w świat w pierwszej kolejności. Jednak tak się nie stało z różnych powodów. Dziś się cieszę, bo jestem w innym miejscu muzycznie. W 2025 roku to nie będzie z pewnością jedyna premiera, więc będzie się działo.
Kornelia z osobistą wersją przeboju „Wielka dama tańczy sama” [RECENZJA]