Nowa płyta Zofii Esden zatytułowana „Poza czasem” to opracowanie muzyczne antologii tekstów ziemianina – Mariana Ośniałowskiego. Większość tekstów zaaranżowanych jest na duet głos/fortepian. Zapraszamy na nasz wywiad z artystką na temat tego niezwykle ciekawego wydarzenia.
fot. okładka płyty
Jak to się stało, że to Pani zajęła się opracowaniem muzycznym antologii tekstów ziemianina Mariana Ośniałowskiego? Czy znała Pani wcześniej twórczość tego poety?
Na jednym spotkań Związku Szlachty Polskiej w 2022 roku potomek pana Osniałowskiego, który przedstawiał jego sylwetkę oraz kilka jego tekstów. Jednym z nich był wiersz „Lipy”. Zrobił na mnie ogromne wrażenie bo doskonale oddawał uczucia związane z unicestwieniem świata, którego dzisiaj już nie ma. Z utratą bliskich, majątku i tożsamości. „Lipy” to hymn niezgody na bezmyślne niszczenie piękna. Marian Osniałowski był poetą, który pisał bardzo oszczędnie, ale boleśnie prawdziwie, można nawet powiedzieć, że miejscami brutalnie. I niestety jego teksty, które przecież powstały w większości, koło 70-80 lat temu, są nadal przerażająco aktualne. Przez wiele lat po wojnie mówienie o naszym pochodzeniu było tematem niechcianym. A w niektórych przypadkach wiązało się z realnym zagrożeniem bezpieczeństwa a nawet życia.
Myślę, że dobrze, że na rynku od kilku lat zaczęły się pojawiać publikacje na temat tego, jak nasze pochodzenie na nas wpływa – np. doskonała książka „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak lub książka „Był dwór, nie ma dworu” Anny Wylegały. Niezależnie od tego, skąd osobiście pochodzimy, ta historia na nas wpływa i kształtuje nasze obecne życie, nasze przekonania i nasze wybory na tysiące różnych mniejszych i większych sposobów. Dlatego ja również chciałam opisać swoje emocje, wchodząc w artystyczny dialog ze świadkiem tamtej epoki, panem Osniałowskim. Ta płyta jest dla mnie domknięciem pewnego procesu integrowania i godzenia się ze swoją tożsamością z wszystkimi jej kolorami.
Czy stworzenie muzyki do gotowych wierszy było dla Pani wyzwaniem? Czy pojawiły się jakieś trudności, które nie występują podczas tworzenia autorskiego repertuaru?
Każdy projekt muzyczny ma swoje wyzwania. W przypadku tego projektu największym wyzwaniem był chyba czas, bo tempo pracy nad tą płytą było dosyć mordercze. 10 z 12 utworów skomponowaliśmy i nagraliśmy z Bogusiem w ciągu tygodnia, bo tyle jedynie mieliśmy na to przeznaczonego czasu. Drugim wyzwaniem, innego typu była praca nad utworem „Lipy”, która trwała w zasadzie dwa lata, od pierwszego draftu, który nagrałam w całości sama na looperze, przez poszukiwania odpowiedniego aranżera aż po prace z chórem, której się bardzo bałam, bo nigdy nie byłam jeszcze w roli kompozytora, który musi zarządzić tak dużym zespołem. Ale miałam przyjemność pracować z niezwykle profesjonalnymi i zdolnymi muzykami, także ostatecznie wszystko poszło dość gładko. No i na pewno dzięki temu doświadczeniu urósł mój apetyt na prace w większych składach.
Materiał ten jest w swojej przeważającej części improwizowany. Co jeszcze oprócz improwizacji było założeniem względem tworzenia tych utworów?
Myślę, że tym razem skupialiśmy się głównie na tym, by odpowiednio wybrzmiały te teksty. One były osią w naszej pracy.
Oprócz charakterystycznych dla Pani looperów i instrumentów elektronicznych, sięgnęła Pani po harfę kryształową. Czy wykorzystanie akurat tego instrumentu wynikało z potrzeby poszukiwania oryginalnych brzmień, które określą ten album od strony muzycznej?
Zupełnie nie. 🙂 To był przypadek. Latem niedaleko miejsca, gdzie mieszkam uczestniczyłam w serii bardzo ciekawych spotkań, na które składał się taniec intuicyjny, medytacje, wspólne muzykowanie. I tam miałam przyjemność pobawić się trochę harfami kryształowymi Ethereal Wings. Bardzo ciekawie się na nich gra, bo gdy używa się kilku na raz w jednej przestrzeni, to ich wibracje wzajemnie się przenikają i wzbudzają, podbijając pewne alikwoty dźwięków. Bardzo lubię takie eksperymenty, dlatego wiedziałam, że to nagranie będę chciała wysamplować do jednego z utworów na płycie. Myślę, że to brzmienie bardzo pięknie przenosi słuchacza w taki medytacyjny, letni stan, o którym opowiada również tekst „Popłyniemy łódka w dal”.
Po raz kolejny podjęła się Pani współpracy z pianistą Bogumiłem Gralą. Skąd wynika Wasze doskonałe porozumienie artystyczne, które przełożyło się na charakter albumu „Poza czasem”?
Myślę, że przede wszystkim z tego, że rozmawiamy ze sobą nieco innym językiem. Często komponując czy improwizując nie umawiamy się, co do tonacji czy co do tempa, tylko np. co do faktury dźwięku, który chcemy uzyskać, co do ogólnego wrażenia. Rozmawiamy kolorami, zapachami, odczuciami. Rzadko ustalamy coś na konkretach muzycznych. To wymaga dużej uważności i wrażliwości, ale tez daje ogromną wolność wyrazu i swobodę w improwizacji.
Co według Pani jest największą wartością albumu „Poza czasem” poza wspomnianymi tekstami Mariana Ośniałowskiego?
Kiedy album był już skończony i ułożyłam kolejność utworów, to z zaskoczeniem stwierdziłam, że zupełnie nieświadomie udało mi się opowiedzieć pewną historię, która ma swój początek, rozwinięcie i koniec, i która dobrze oddaje nasze doświadczenia jako potomków osób, których świat został zrównany z ziemią. W życiu ich dzieci i wnuków współistnieją ból, nostalgia i tęsknota, ramię w ramię ze wyparciem i odrzuceniem. Ale też w historiach, które słyszę wkoło siebie przewija się jakiś rodzaj ogromnej niezłomności i determinacji w dążeniu do tego by zachowywać i odbudowywać piękno. To jest niezwykle inspirujące i to wyraża pięknie piosenka „Jesteśmy feniksami”.
Czy można powiedzieć, że taki projekt ma nie tylko dla Pani walor edukacyjny, bo być może ktoś dzięki Pani muzyce dotrze do tej poezji? Czy z takim zamysłem także podchodziła Pani do realizacji tego przedsięwzięcia?
Tak, czasem łatwiej i ciekawiej jest obcować z tekstem oprawionym muzyka. Wtedy pewne jego aspekty stają się uwypuklone, łatwiej przyswajalne.
Ciekawostką jest utwór “Lipy”, który otrzymał szerszą aranżację na chór oraz kwartet smyczkowy. Skąd taki pomysł?
Jak już wspomniałam wcześniej, „Lipy” były chyba największym wyzwaniem, przede wszystkim dlatego, że chciałam temu tekstowi oddać należny honor. A to wielka odpowiedzialność. Stąd też aranżacja zupełnie nie piosenkowa i szerszy skład.
Album „Poza czasem” jest dosyć niszowym, ale otwartym na kontakt ze słuchaczem projektem. Czy widzi Pani bardziej „komercyjny” potencjał Pani projektów, który przy większym zainteresowaniu mediów miałby szanse dotrzeć do szerszej grupy odbiorców?
Myślę, że to co miałoby szanse spodobać się słuchaczom, a co realnie mają szansę usłyszeć w radiu, to dwie zupełnie inne rzeczy. Nie jestem zwolennikiem podziału na muzykę niszową i mainstream. Również myślę, że słuchacze często zaskakują swoimi wyborami tzw. mainstream, gdy pewne utwory czy twórcy pojawią się w ich orbicie, często przez przypadek. Oczywiście, że teraz najbardziej popularne jest to, co ma największe zasięgi. Moja muzyka zasięgów dużych nie ma. A czy ma szanse mieć? Tego nie wiem. Ciekawe na pewno są informacje zwrotne od słuchaczy, którzy mówią, że brakuje im takich płyt jak „Poza czasem”. Że uwielbiają jej słuchać, jadąc samochodem, albo pracując w domu. To wielki komplement dla mnie.
Jakie są Pani kolejne plany artystyczne? Czy ma Pani w planach wydanie kolejnego albumu, który zapewne będzie odmienny od poprzednich?
Tak. Kolejna płyta jest już gotowa. Czeka. To jest zupełnie inny projekt. Tak na prawdę kolejność tych wydawnictw miała być inna. „Poza czasem” miało wyjść później. Ale jak to w życiu bywa, pewne niezależne okoliczności zdecydowały ze płytę „Poza czasem” macie już Państwo ją w rękach, a ta druga ukaże się prawdopodobnie na początku przyszłego roku. To również będzie dla mnie ważny materiał opowiadający o moim doświadczeniu neuroróżnorodności. Śpiewam na niej w języku angielskim i jest ona nagrana całkowicie solo – zarówno jeśli chodzi o wokal, jak i wszystkie inne instrumenty. A co do rzeczy, które są jeszcze tylko w mojej wyobraźni – oczywiście mam parę pomysłów, które będę sukcesywnie realizować. Ze mną jest jest tak, że gdy jeden pomysł realizuje, cztery inne już czekają w kolejce. Tak jest i tym razem. W najbliższym czasie chciałabym zrealizować projekt, traktując głos całkowicie instrumentalnie. Mam również w planach realizację na większy skład, improwizowany w nietypowy sposób. Krótko mówiąc, proces twórczy jest procesem ciągłym. 🙂