20 kwietnia w łódzkiej Wytwórni odbył się koncert Lecha Janerki, promujący najnowsze wydawnictwo – „Gipsowy odlew falsyfikatu”. Poniżej można znaleźć naszą fotorelację z tego wydarzenia. Przy tej okazji należy wspomnieć, że 2 maja artysta obchodził swoje urodziny.
fot. Adrian Kaczmarek
Zmierzając do klubu, napotkałem ogromne trudności z zaparkowaniem samochodu. Co więcej, na posesji miejscówki, przywitała mnie ponad 100 metrowa kolejka młodzieży i ich rodziców. Pomyślałem sobie „jak to miło zobaczyć rosnące pokolenie fanów Lecha Janerki”. Jednak okazało się, że tego samego dnia, w innej sali odbywał się koncert youtubera, którego pseudonim, a także walory artystyczne przemilczę.
Zbliżając się do drzwi oddzielających jedną kolejkę od drugiej, napotkałem na spory ścisk na bramkach, co pokazało, że koncert Wrocławianina cieszy się sporym zainteresowaniem. Po wejściu do właściwej sali, wzbudziły się we mnie spore emocje, w końcu był to mój pierwszy koncert Mistrza od czerwcowego, odbywającego się we Wrocławiu w 2021 roku. Prócz tego czułem lekki dreszczyk emocji przez fakt, iż ostatni raz miałem okazję fotografować Pana Janerkę w 2019 roku w Krotoszynie, kiedy w sztuce jaką jest fotografia dopiero raczkowałem, będąc z aparatem pod sceną, pierwszy raz tak bardziej świadomie (wykonywałem wcześniej dwie fotorelacje na koncercie Bokki, jednak spuszczę zasłonę milczenia na tamte zdjęcia, moją kreatywność i znajomość fotograficznych podstaw w minionym czasie).
Zdziwił mnie natomiast fakt, iż koncert był numerowany na miejsca siedzące. Co prawda Klaus Mitffoch i Lech Janerka posiadają w swojej dyskografii spokojniejsze utwory, przy których można usiąść i odpłynąć, jednak większość z nich to żywe i energetyczne kompozycje. Po usłyszeniu pierwszych dźwięków wszystko stało się jasne, na początek zespół postanowił zaprezentować najnowszy materiał, a więc właśnie te spokojne pieśni, przy których siedzenie sprzyja konsumpcji tych dźwięków i słów. Zresztą, razem z widownią siedziała (na scenie) również gwiazda wieczoru, co nie jest codziennym widokiem.
Po etapie „Gipsowego odlewu falsyfikatu„, który zamknął utwór „Lewituj”, przyszedł czas na klasyczne utwory, które fani znają i uwielbiają. Drugą część koncertu rozpoczęło, a jakżeby inaczej, „Zero zer”. Chwilę później wybrzmiał utwór „Śmielej”, by płynnie przejść do Klusa Mitroha, podczas którego Lech Janerka prowadził koncert już na stojąco, od czasu do czasu podróżując po scenie, zwłaszcza w momentach instrumentalnych.
Chyba najbardziej zaskakującym (pozytywnie) momentem był ten, w którym zespół rozpoczął grać „Jest jak w niebie”, a konkretniej wzbogaconą wersję o chóralny/operowy głos Michała Mioduszewskiego (perkusista), nadając temu utworowi nowego ładunku emocjonalnego i niebywałej głębi. Razem z basistą, wstał także zebrany tłum, częściowo opuszczając swe miejsca i zbliżając się do sceny, by razem poczuć tę wyjątkową energię, za którą fani Zespołu i Wokalisty tak cenią tę muzykę i koncerty na żywo.
Jeśli miałbym wskazać utwór, który najbardziej chciałem usłyszeć w wersji na żywo, postawiłbym na „Strzeż się tych miejsc”, który doceniam za względną prostotę kompozycji, wybijającą się z tła partię basu, budującą niesamowity klimat i powodujący ciarki. Zwłaszcza kiedy klimatycznie go włączam, późną porą, w ciemnych miejscach i przechadzając się.
Jak można się domyślić, koncert zamknął klasyczny już wyciszający utwór „Wyobraź sobie”, zostawiając zebranych z pozytywnymi wspomnieniami i mantrą.
Po koncercie i kilkunastu minutach odpoczynku, Małżeństwo wyszło do kolejkujących fanów, podpisując przy tym płyty, gadżety i ucinając pogawędki z oczekującymi.
Mimo upływu lat, Lech Janerka jest nadal w bardzo dobrej formie, kusi by powiedzieć, że w jeszcze lepszej, niż trzy lata temu. Koncerty nadal są długie, trwające bez paru minut – 2 godziny. To nadal ten sam fenomenalny wokal i wybitna gra muzyków towarzyszących: Michała Mioduszewskiego (perkusja), Bartosza Straburzyńskiego (gitara) i żony pana Lecha – Bożeny (wiolonczela).
Gdybym jednak miał moc sprawczą by móc zmienić jedną rzecz, byłaby to lista utworów: umieściłbym na niej więcej dzieł pochodzących z „Gipsowego odlewu falsyfikatu”. Im dłużej słucham tego materiału, tym bardziej doceniam jego spokój, lirykę i kompozycje, z których na koncercie mogliśmy usłyszeć cztery z nich: „Ohm”, „Chyba”, „I moll”, a także wcześniej wspomniane „Lewituj”.
Jeśli jesteście sympatykami mocniejszych brzmień, odpycha Was autotune, a zamiast tego cenicie ambitne teksty i naturalność artystów, koncert Lecha Janerki to coś, czego nie możecie pominąć. 31 maja zespół wystąpi w Cavatina Hall w Bielsko-Białej, która obdarzona jest wspaniałą akustyką. Mimo ponad 300 km dzielących mnie od tego miejsca, sam zapewne się tam wybiorę, by znów zaznać tej niesamowitej energii.
Adrian Kaczmarek
fot. Adrian Kaczmarek