“Echoes” to debiutancki album Viktorii, będący zapisem jej osobistych doświadczeń życiowych. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.
Recenzja płyty “Echoes” – Viktoria (2023)
Poszukiwanie własnego miejsca w szeroko pojętej muzyce pop bywa niemałym wyzwaniem. Jeżeli nie idzie za tym wyjście poza oczywisty obszar muzyczny, często taka twórczość razi banałem. Na szczęście Viktoria nagrywając piosenki na swój debiutancki album “Echoes” poszukiwała – z różnym skutkiem – własnej przestrzeni artystycznej, będącej odbiciem jej osobistych historii, co nadaje sensu całemu wydarzeniu. Właściwie nie można opisywać tej muzyki bez kontekstu związanego z przekazem, który dla wokalistki jest bardzo ważny.
Słychać też, że artystka starała się ubrać poszczególne propozycje w nieco odmienne szaty muzyczne, co sprawiło, że całość nie jest do końca przewidywalna. To zaprezentowanie różnych dróg w muzyce pop pozwoliło wykroczyć Viktorii poza oczywiste ramy, dzięki czemu dostaliśmy materiał nacechowany pewnym indywidualizmem, tak ważnym w tego rodzaju produkcjach. Może nie ma w tym niezwykle oryginalnych rozwiązań muzycznych, ale żaden utwór nie razi też przekombinowaniem i przesadnym rozbudowaniem aranżacyjnym. Przez to żaden z nich nie ściga się z popowymi projektami, których budżet na realizację jest większy niż sam artyzm.
Viktoria zadbała natomiast by większość piosenek posiadała element subtelności, może nawet pewnego wyrafinowania. Szczególnie słychać to w spokojniejszych momentach, często bardzo emocjonalnych, mocno oddziałujących poprzez zawarte w nich opowieści (soulowy, ładnie otulający słowami “Cold Heart“). Takich akcentów, które mają typowo balladowy podtekst bywa tu znacznie więcej, z czego na uwagę zasługuje ciekawie skonstruowany, a przez to mniej oczywisty utwór “Alive“. Niekiedy wkrada się odrobina patosu, ale nie góruje ona nad całością (“Prayers“).
Należy również zwrócić uwagę na bardziej energetyczne akcenty, z których na prowadzenie wysuwa się oparty na dobitnie zaakcentowanej elektronice “Hurricane” oraz lekko snujący się na ciekawej melodii “Rhythm of the Night“. Warto podkreślić akcenty instrumentalne, które wzbogacają niektóre kompozycje (m.in. nieśmiało pojawiający się saksofon w “Hold Me Close“, czy smyczki w “Nowym dniu“). Nie zachwyca natomiast przekombinowany, trochę dziwnie zaśpiewany “Jazz bez łez” i nieco odstający od całości “Forever Home“.
Każda piosenka to trochę inna opowieść, która odnosi się do określonej sytuacji życiowej. Ich przekaz jest uniwersalny, aczkolwiek dla samej wokalistki mają one głębszy wydźwięk. Niestety na tle całości pretensjonalnie wypadają polskie teksty, choć takie na płycie są w zdecydowanej mniejszości (trzy teksty napisane w języku polskim).
Biorąc pod uwagę, że “Echoes” to debiutancki album Viktorii, mamy do czynienia ze zmyślnie zaprezentowaną formą artystyczną, która broni się autentyzmem, choć nie wszystkie elementy wykorzystane na tej płycie są w pełni przekonujące. Nie każda piosenka sprawnie określa przyjętą wizję artystyczną, ale ostatecznie dostaliśmy zgrabnie zaprezentowany materiał. I to taki, który zostawia po sobie jakieś wrażenie, nie stając się bezemocjonalnym projektem, która ma się na siłę komuś przypodobać. I dobrze. W tym przypadku poszukiwanie własnej drogi można uznać za owocne. Debiut wart uwagi.
Łukasz Dębowski