“CZEKAŁEM NA TEN ALBUM. Zamyka on wielką klamrą całą moją przeszłość” – Mario Szaban [WYWIAD]

“Pomiędzy niebem a ziemią” to tytuł nowej płyty Mario Szabana, która ukazała się 21 września. Obecnie Mario działa jako niezależny artysta, czego między innymi można dowiedzieć się z naszego wywiadu z wokalistą.

fot. materiały prasowe

Należy zacząć od tego, że wiele lat czekaliśmy na nowy album Mario Szabana. Czym była spowodowana tak długa przerwa wydawnicza?

Bardzo dziękuję za to oczekiwanie, mam nadzieję, że było warto. 🙂

Niestety życie, wybory, może trochę koleje losu, nietrafieni zupełnie ludzie na mojej twórczej i życiowej drodze. A w związku z tym, ponieważ wydaję wszystko sam, to mamy do czynienia z dużą sumą pieniędzy, które trzeba zainwestować w taki album.

Jak zwykle u mnie kończy się tak samo, płyta zostaje wyprodukowana ale już nie wystarcza pieniążków na jej promocję więc korzystam tylko z prostych metod docierania do ludzi, żeby nie powiedzieć darmowych. :)) W dzisiejszych czasach to naprawdę ciężki kawałek chleba dla niezależnego artysty, ale nie narzekam jedynie zwracam uwagę jakie są realia akurat mojej sytuacji.

Od jakiegoś czasu działasz jako artysta niezależny. Czy to znaczy, że bezskutecznie próbowałeś dotrzeć ze swoim nowym materiałem do wytwórni fonograficznych? A może to jest Twój wybór, że zdecydowałeś się działać wyłącznie na własnych warunkach?

To fajne pytanie, dziękuję.

Pierwszy kontrakt podpisałem z dużą wytwórnią muzyczną w 97 roku. Był to Warner Music Poland. Miałem już nagraną płytę w Poznaniu, gdzie się uczyłem i szczerze mówiąc byłem pewny, że wystartujemy, bo to w sumie były dwa ciekawe projekty jak na tamte czasy, które stworzyłem i podałem im na tacy. Niestety nic się nie zadziało i zostało to zakopane pod ziemię, a ja od początku zrozumiałem, że to nie będzie spacerek.

Później odwiedziłem po DRODZE DO GWIAZD, wiele innych również dużych wydawców, ale wszędzie były tylko jakieś obietnice i próby wrzucenia mnie w coś, czego nie chciałem nagrywać.

Nie zapomnę jednego z późniejszych spotkań w BMG, tak to się nazywało, A&R’ em, był tam bardzo znany człowiek i mówi do mnie tak: „Co ty mi tu przynosisz jakiegoś STEVE WONDERA spójrz na dachy w Polsce, czym są pokryte, taką muzykę właśnie potrzebuję, wtedy Ci to wydamy”. A końcem tej rozmowy był mój prywatny koniec marzeń, bo powiedział – „ok, to zostaw mi to demo, ja sobie to potnę może przełożę jakiś refren do innej zwrotki z innej piosenki i coś z tego uszyjemy”. Tak właśnie moi mili to wyglądało. Podobnych rozmów przetoczyłem wiele w swoim życiu. Tak więc w 2006 roku wydałem swój PIERWSZY STOPIEŃ, podobnie jak dzisiaj. Może nawet było ciut większe zainteresowanie, bo w tamtym czasie poszedłem do paru śniadaniówek, wylądowałem w paru programach telewizyjnych, gdzieś leciały moje utwory w eterze, więc w sumie sprzedałem ponad 3 tyś egzemplarzy mojej pierwszej płyty.

Druga płyta to niestety pomyłka, dałem się namówić na American Dream i skończyło się fatalnie, do tego stopnia, że musiałem wyjechać do UK na zmywak, żeby zlizać wszystkie rany i próbować po prostu żyć. Odrobić straty.  Po powrocie z UK po 4 latach zacząłem odżywać i na nowo myśleć o muzyce. Miałem jakieś 8 lat przerwy od muzyki do momentu pojawienia się w THE VOICE OF POLAND w celu przypomnienia o sobie. Moja psychika zaczęła bardzo powoli wracać na miejsce i dzięki właśnie tej trzeciej płycie POMIĘDZY NIEBEM A ZIEMIĄ jest mi już całkiem fajnie. 🙂 Takie małe oczyszczenie i rozliczenie przeszłości wyszło mi na dobre.

Z tym albumem również spróbowałem szczęścia w WMP oraz w Agorze, ale niestety EXEL im się nie zapiął, powiedział im, iż nie zarobimy na panu, więc jakby znów podjąłem decyzję o samotnym wilku Mario Szabanie. 🙂 Taka widocznie moja droga, ale nie narzekam.

 

fot. materiały prasowe

 Warto nadmienić, że nowy album wydałeś w wersji fizycznej, co nie jest takie oczywiste w dzisiejszych czasach, gdy muzykę wydaje się głównie w streamingu. Co było dla Ciebie najtrudniejsze w nagraniu i wydaniu nowej płyty w takiej formie? I gdzie można ją kupić?

Szczerze mówiąc jedynym aspektem, który był newralgicznym punktem wszystkich moich decyzji w życiu były pieniądze wydane tak naprawdę z własnej kieszeni. Przy drugiej płycie tej, która mnie dobiła, pieniążki wydał kolega.

Żona ma mnie już dosyć. :)) Nie mamy niczego oprócz siebie, dzieci i mojej muzyki… aaa i wielkich marzeń (śmiech). W sumie to jej się nie dziwię, moje marzenia są po prostu zbyt ekstrawaganckie i jeszcze nigdy się nie zwróciły a nawet niejednokrotnie spłacam je do dzisiaj. 🙂 Ale jakoś nic nie mogę poradzić, to jest moje powietrze, moje całe życie…

Samo fizyczne CD jest tylko i wyłącznie gadżetem. Zapraszam ludzi, aby kupowali tą płytę tylko po to, żeby mnie wesprzeć finansowo. Innego wytłumaczenia rzeczywiście nie ma.

 Do nagrania nowych utworów zaprosiłeś wielu znakomitych muzyków. W jaki sposób szukałeś osób, które będą w stanie odnaleźć się w Twojej wizji artystycznej? I jak wyglądała Twoja współpraca z poszczególnymi muzykami?

Współpracowałem w życiu z wieloma polskimi doskonałymi muzykami. Wybór na tę płytę był trochę wynikający z przemyśleń, że ten album jest zupełnie inny więc może fajnie jest zaprosić ludzi, którzy nigdy ze mną nie grali, których nie znam ale wiem, że są niesamowici. Tak więc się stało, Tomasz Mądzielewski (perkusja) skompletował część swojej zaufanej ekipy, czyli Bartka Pająka (instr. perkusyjne) i Janka Wierzbickiego (bas, kontrabas), a ja zaprosiłem Wojtka Doleżyczka, którego polecił mi Mateusz Krautwurst i Kamila Barańskiego. I tu ciekawostka, bo Kamil wpłacił na moją płytę na zrzutkę, na tę właśnie płytę 5 lat temu z komentarzem – „fajnie by było zagrać jakieś pianko” (śmiech). Tak naprawdę zrobił kawał niesamowitej roboty, za co jestem mu ogromnie wdzięczny, nagrał wszystkie hammondy do całej płyty, rhodes i fortepian do “Sobą być”, aranżacje smyczków i saksofonów. WOW.

Ogólnie moja koncepcja na ten album była prosta, spotkaliśmy się na próbach i stworzyliśmy szkielet do moich wcześniej nagranych fortepianów. Pomyślałem sobie, że ja i fortepian, to najlepsi przyjaciele, więc czas tę przyjaźń wykorzystać skoro tak się lubimy. Nagraliśmy ten szkielet na tzw. setkę w studio Monochrom czyli bęben, instrumenty perkusyjne, bas, kontrabas, gitary, piano i wokal demo. Chciałem żeby było czuć trochę LIVE. Okazało się, że bardzo dobrze chłopaki zagrali. Później do tego samego studia przyjechały smyczki. Karolina Matyas, Mario Jagoda, Wojtek Hartman, Ania Lubiak-Osmycka.

Część instrumentów typu Hammond, rhodes, saxofony i trąbka zostały nagrane w Łukowa Studio – Grzech Piotrowski, Marcin Kajper i Ignacy Wendt.

Ostatnim utworem jest “CZEKAJĄC NA GODOTA”. To zupełnie inna historia. Nagrany jeszcze w studio, które stworzyłem na zlecenie, i które otwieraliśmy w 2004 roku, czyli w nieistniejącym już SOUND&MORE w Warszawie – a było to rzeczywiście wspaniałe studio przed zmianami, które tam później po moim odejściu nastąpiły.

Jacek Piskorz, o którym chcę powiedzieć parę słów, zaszczepił jako pierwszy we mnie jazz, kiedy przyszedł do bursy szkół artystycznych w Poznaniu na Solnej, gdzie się uczyłem a miałem wtedy 16 lat. Zaaranżował dla mnie kwintet smyczkowy i zagrał na fortepianie w Sound&More w 2007 roku. Pamiętam to jak dzisiaj, bo coś się wydarzyło z pieniędzmi na zapłacenie za orkiestrę i aranżacje, byłem pewny, że będą, bo ktoś obiecał, ale zostałem z niczym, więc następnego dnia wystawiłem mojego starego Opla Corsę na sprzedaż i zapłaciłem za orkiestrę. Za aranże właśnie oddaje ostatnią ratę! Jestem z tego powodu najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi!

Reszta to moja praca domowa, na którą poświęciłem sobie cały 2022-23 rok, dogrywając wokale, chórki czyli Pati Gola i ja, dodatkowo poza edycją materiału w Protools zrobiłem mixy i master. Niestety trwało to trochę, bo zakup tych wszystkich pluginów i update komputera trochę mnie kosztowały.

 

fot. okładka płyty

 Warto dodać, że teksty do piosenek także napisali znakomici artyści, a kilka z nich sam zdecydowałeś się napisać. Jak na dzień dzisiejszy czujesz się jako tekściarz? I dlaczego nie napisałeś więcej własnych tekstów z myślą o nowym albumie?

Pisanie tekstów, to tak samo wielka sztuka jak pisanie muzyki. Zawsze otaczałem się wspaniałymi tekściarzami, zaczynając od mojej mentorki Justyny Holm, Jacka Cygana, Rafała Bryndala, Janusza Onufrowicza czy Mateusza Krautwursta. Moje teksty to teksty wręcz osobiste, nie traktuję siebie jako autora, lecz bardziej narratora własnych intymnych dość opowieści. To dla mnie jakaś zamknięta całość. Trudno mi mówić o pisaniu tekstów zawodowo, raczej tylko dla siebie na potrzebę wygadania się nieco. Tak naprawdę Ci wszyscy autorzy napisali wyczerpująco o moim życiu, uważałem, że to w zupełności wystarczy aby móc się wypowiedzieć. To jest bardzo szczere i osobiste, być może dlatego tak wielu ludzi pisze do mnie, że czują jakby to było o ich życiu…

 Na czym zależało Ci przede wszystkim, nagrywając piosenki z myślą o całym albumie? Czy można powiedzieć, że spójność materiału była jakimś założeniem? Czy w ogóle można mówić o jakichś założeniach względem płyty „Pomiędzy niebem a ziemią”?

Tak, założeniem byłem ja i mój fortepian. Tak samo będzie na koncertach. Jesteśmy od początku nierozłączni. To zadecydowało jak będzie wyglądać ta płyta. Później poszło już samo.

 

Czy są na tym albumie utwory, które mocniej z Tobą rezonują? Czy czujesz, że ballada jest wciąż Twoją mocną stroną, co może potwierdzać chociażby utwór “Dwie dusze, dwa ciała”?

Ballada była i jest dla mnie zawsze czymś ważnym, wypowiedzeniem się wnętrza, mojej duszy. Nie ma na tym albumie utworu napisanego tak z przypadku, każdy z nich jest częścią jakiejś historii mojego życia, dlatego ten album jest dla mnie aż tak spójny w warstwie tekstowej. Co do „Dwie dusze” to ten utwór był napisany około 2002-03 roku. Znaliśmy się z Januszem już sporo wcześniej, znał trochę moje rozterki życiowe i napisał arcydzieło w moim przekonaniu, jeden z moich najpiękniejszych utworów.

 Co według Ciebie jest największą wartością tego albumu? I gdybyś miał go zestawić ze wszystkim, co dotychczas stworzyłeś, to jak byś go zdefiniował na tle swojego całego dorobku artystycznego i piosenek, które w życiu zaśpiewałeś?

W kilku słowach to CZEKAŁEM NA TEN ALBUM. Zamyka wielką klamrą całą moją przeszłość, która niewątpliwie jest baaardzo złożona. Wszystko co stworzyłem wcześniej miało swój czas i porządek, i tak to właśnie traktuję.

Ponoć ten album jest częścią większego projektu, bo już na 2024 rok zaplanowałeś kolejną jego część. Możesz zdradzić coś więcej na temat tego przyszłego wydawnictwa?

Tak. Nie chciałem pisać 20 piosenek na raz. Ten album został stworzony dla tej piękniejszej części świata, dla kobiet (NIEBO), dla wrażliwych dusz, dla ludzi, którzy przeżywają, kontemplują słowo i muzykę, wolą żyć niż przeżyć, być niż mieć.

Drugą odsłoną tego znaczącego tytułu będzie (ZIEMIA). Bardzo energetyczny, pełen funka, R&B granego na żywo. Zabieram się za to od lutego 2024. Wszystkie piosenki będą napisane od początku. Tyle mogę zdradzić. 🙂 Ten tytuł POMIĘDZY NIEBEM A ZIEMIĄ, jak i jego okładka stworzona przez moją córeczkę Julię – fotografowała mnie moją żona Justyna – jest wielowymiarowy dla mnie tak personalnie. Myślę, że te dwie płyty stworzą piękną całość.

 Nagrałeś album, który nie do końca wpisuje się we współczesny nurt muzyczny. Czy jako artysta jesteś w stanie kalkulować założenia związane z muzyką, która ma trafić później do publiczności? I do jakiego słuchacza chciałbyś, żeby trafiła Twoja nowa płyta?

Kolejne świetne pytanie, dziękuję! Całe moje muzyczne życie często kalkulowałem, dałem się zmanipulować mechanizmom, które aktualnie były trendy w różnych okresach mojego życia. W końcu przestałem to robić czym jest właśnie POMIĘDZY NIEBEM A ZIEMIĄ. Określiłem już wcześniej swojego słuchacza, to ktoś bardzo świadomy tego kim jest, gdzie już jest i czego oczekuje od życia, kocha bardzo muzykę. Wiem, takich ludzi nie znajduje się na tiktoku, więc nie mając funduszy na promocję jest mi bardzo ciężko do tych ludzi dotrzeć… Ale jestem wdzięcznym, wiecznym optymistą i … dotrę do nich w końcu tak jak zaśpiewałem to w THE VOICE – „W wielkim mieście” Raz Dwa Trzy – “I ja, doczekam kiedyś takiej chwili i nie mogę się nadziwić, że ja doczekam tego dnia”.  🙂

Na ile będzie możliwe przeniesienie tego materiału na koncerty, skoro w nagraniu albumu wzięło tak wielu muzyków?

Pierwsze koncerty już przed nami, wielka premiera w Głogowie 26 października, 14 muzyków na scenie, świetny sound, piękne światła, co również będzie rejestrowane i drugi koncert w Fabryce Norblina w Warszawie 28 listopada. Trzymajcie za mnie kciuki i cóż mogę rzec, wspierajcie mnie! Łączy nas ta sama wrażliwość! Do zobaczenia na koncertach!

*****

Słuchaj płyty “Pomiędzy ziemią a niebem” w serwisach cyfrowych: https://snd.click/uvrn lub zakup wersję fizyczną CD

 

Leave a Reply