EP-ka „Prześwit”, to sześć nowych utworów utrzymanych w typowym dla The Cassino indie rockowym klimacie, poszerzonych o elektroniczne, psychodeliczne brzmienia. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka EP
Recenzja płyty „Prześwit” – The Cassino (Fonobo, 2023)
Jak dobrze, że jeden z ciekawszych zespołów alternatywnych, który eksploruje nie do końca oczywiste i popularne przestrzenie artystyczne, powraca w jeszcze lepszej formie. Mowa tu o zespole The Cassino, który niedawno zaprezentował nowy minialbum zatytułowany „Prześwit”. Wartość ich muzyki przelewa się w hektolitrach emocjonalności oraz specyficznie wyzwolonej energii gitarowej, która niekoniecznie wychodzi z indie rocka. Do tego dochodzi umiejętność budowania głębokiego nastroju, opasłego od mroku i raczej mało optymistycznych historii.
Już otwierające album intro („Zero„), wprowadza nerw niepokoju, tak mocno naznaczając wytrawność całego projektu. Kolejne jego odsłony tylko upewniają nas, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowo intrygującym (psychodelicznym), co buduje wartość ich piosenek. Choć tak naprawdę odnoszenie się do twórczości zespołu należy opierać na Hubercie Wiśniewskim, który jest wokalistą, autorem tekstów, gitarzystą i kompozytorem. To jego charakterystyczny, trochę chłopięcy wokal doskonale odnajdujący się w ciemnych zakamarkach tej płyty sprawia, że staje się ona bardziej wymowna.
Gdyby odnieść ten materiał do wcześniejszych dokonań grupy, to łatwo zauważyć progres, większe naładowanie wyszukanymi niuansami, które budują nastrój całości. Bywa niespokojnie, nawet impulsywnie, ale szorstkie dźwięki składane są zawodowo, co daje możliwość łatwiejszego odnajdywania się w takim kolorycie artystycznym („Drugi dym„).
Mówienie o tej twórczości jedynie w kategoriach indie rocka jest niewłaściwie, bo The Cassino sprawnie przemieszcza się po różnych odmianach muzyki gitarowej i czasem robi to z grunge’owym zacięciem („Trzeci / Rzeka„). Intensywny nastrój bywa przygnębiający, ale to warstwa liryczna określa muzyczną formę tego albumu. Stąd historie odwołujące się – uproszczając – do nieszczęśliwej miłości oddziałują na muzykę, która w tym przypadku jest wyraźnym przekaźnikiem emocji („Piąty / Prawda„). Choć tak naprawdę punkt kulminacyjny następuje… na końcu, gdy pojawia się zimnofalowa, jakby wycofana z bezpośredniej drapieżności – „Jesień„.
Twórczość zespołu The Cassino jest pełna, dojrzała, w wielu momentach wręcz tak wzmożona, że nie da się jej odbierać bezrefleksyjnie. Ten minialbum, na który złożyło się sześć kompozycji pokazuje niezwykłą okazałość ich muzyki. I aż dziwne, że band nie doczekał się większej popularności, na którą od dawna zasługuje. Warto posłuchać „Prześwitu” nie tylko tej, ale każdej kolejnej jesieni. Jego wymowa jest w tym czasie bardziej przejmująca. Ciężko szukać słabszych akcentów w muzyce, która ma tak silne uwarunkowania artystyczne.
Łukasz Dębowski