“How To Be Me” to debiutancki album Oli Błachno, na którym znalazły się jej autorskie kompozycje i teksty inspirowane doświadczeniami związanymi z życiem w wielokulturowym Berlinie. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.
Recenzja płyty „How To Be Me” – Ola Błachno (2019)
„How to be me” to debiutancki album, a właściwie EPka, na której znalazły się cztery niezwykle poruszające w swej wymowie utwory wokalistki jazzowej – Oli Błachno. Choć materiał jest krótki, to artystce udało się zawrzeć kilka niezwykle wnikliwych muzycznie propozycji, stawiając nacisk na improwizację wokalną, która w pewien sposób określa całość. Właściwie wiele na tej płycie układa się jakby samo, tworząc przestrzeń, w której słuchacz może odnaleźć intensywną od emocji przestrzeń artystyczną, ale jednocześnie wydelikaconą na tyle, by móc czerpać z niej niewymuszoną przyjemność.
Mówiąc o tym albumie nie można pominąć muzyków biorących udział w jego nagraniu. Wokalistka stworzyła ten materiał jako Ola Błachno Quartet, w skład którego wchodzą: Mateusz Kaszuba (fortepian), Patryk Dobosz (perkusja), Michał Aftyka (kontrabas). Prócz tego, pojawia się wyjątkowy gość, czyli Rafał Dubicki na trąbce (warty zauważenia „Thrill„). To oni nadali wyjątkowości własnym poczynaniom, świadczącym nie tylko o twórczej czujności, ale też o ogromnej swobodzie wykonawczej, co bezwzględnie przekłada się na odbiór wszystkich propozycji.
Właśnie ten luz w zestawieniu z niezwykłą wymownością (elokwencją) muzyczną sprawia, że każdy z zaprezentowanych utworów ma swoją czytelną charakterystykę, którą przyswaja się z ogromnym zaangażowaniem. Do tego dochodzi szczerość związana z treścią zawartą w tekstach, będąca odbiciem osobistych, ale jednocześnie uniwersalnych przemyśleń Oli. To słowa podane na intrygujących wykonaniach sprawiają, że jeszcze milej „wgryźć” się w ten album. Sam wokal, choć rozpisany na szerokich skalach, nie staje się zbyt eksplozywny, choć nie da się ukryć, że intensyfikuje on ostateczny odbiór, co słychać już w pierwszej propozycji – „How to be me„. Przy tej okazji warto również zwrócić uwagę na wyjątkową, mieniącą się wieloma odcieniami barwę głosu.
Jeśli chodzi o energię poszczególnych utworów, to została ona rozłożona dosyć równomiernie, to znaczy dwa z nich są bardziej dynamiczne, a pozostałe dwa nieco refleksyjne (przecudnie połyskujący na tle innych „Miracle„).
Artystka zamieściła cytat wewnątrz okładki płyty: „Ja zaś pragnęłabym upiększać życie (…) pragnę, aby dzięki mnie [ludzie] przeżyli jakąś radość… Radość, której by nie mogli zaznać gdyby mnie nie było na świecie” (książka „Ania z Avonlea” kanadyjskiej pisarki Lucy Maud Montgomery). I właśnie te słowa stają się najlepszym podsumowaniem tego, co można znaleźć na albumie, bo właśnie tych kilka chwil spędzonych z utworami Oli Błachno, to radość, refleksja, ale też czysta przyjemność obcowania z czymś ważnym, wręcz bliskim duszy wrażliwego słuchacza. Warto więc rozciągnąć tych kilka pomysłów zawartych na albumie „How To Be Me” w większy, jeszcze bardziej znaczący projekt. Tym bardziej, że jazz nowoczesny ma tu bardziej przyjazną, około piosenkową, może nawet musicalową osnowę.
Łukasz Dębowski
fot. Filip Błażejowski