„Bywa” to czytelnie skonstruowana forma piosenkowa, która przede wszystkim starannie dopasowuje się do niewątpliwej wrażliwości wokalistki – Beaty Kot. Warto zwrócić uwagę na samą kompozycję, utkaną na pomysłach aranżacyjnych związanych z żywym brzmieniem instrumentów. Za całą stylizację produkcyjną, a także muzykę (współtwórca) odpowiada profesjonalista – Robert Madziarz (Sound Travel Studio), wydobywając z niej kilka walorów. Utwór odznacza się więc popową lekkością, ale znajdziemy w nim też elementy swobodnej bossa novy (szczególnie barwny początek) i piosenkowej spójności.
fot. materiały prasowe
To znów dodaje czegoś bardziej szlachetnego propozycji, zdradzając przy okazji zainteresowania muzyczne wokalistki. Do tego każdy element ładnie układa się z jasnym wokalem artystki, odpowiedzialnej za warstwę liryczną tego singla. Jedynie uproszczenia względem rytmiki bywają zbyt bezpośrednio ukazane, ale nie umniejsza to całemu utworowi, który płynie wraz z historią wydobytą z osobistych przemyśleń i emocji Beaty. W tym przypadku wygrywa przede wszystkim szczerość, a nie jakaś wymyślona stylizacja, która ostatecznie nie byłaby spójna z tym, co wokalistka chciałaby przekazać. I nawet jeśli tekst nie przyciąga uwagi zbyt oryginalnymi metaforami, to staje się jej autentyczną wypowiedzią artystyczną.
Oczywiście jest to piosenka skierowana do konkretnego odbiorcy, niespecjalnie szukającego w muzyce innowacyjnych rozwiązań. Bardziej to intencja skierowana do słuchaczy, którzy z sentymentem patrzą w stronę klasyki lat 70./80., choć nie zabrakło w tym przypadku świeżego, zdecydowanie współczesnego sznytu realizacyjnego.
Cieszy fakt, że są artyści, którzy po prostu spełniają swoje marzenia, bo wtedy mogą bezpośrednio dzielić się prawdziwymi emocjami, tak skutecznie kształtującymi utwór „Bywa„. Czy ta opowieść będzie miała swoją kontynuację? Wszystko zależy od Beaty Kot, mającej wszelkie narzędzia do tego, by móc prezentować słuchaczowi kolejne, równie sugestywne historie.
[rec. Łukasz Dębowski]
*****