“Zbigniew Preisner’s Music” to album kompozytora i multiinstrumentalisty – Marka Tomczyka, nagrany z wybitnymi muzykami. Na płycie znalazło siedem kompozycji Preisnera oraz jeden autorski utwór twórcy projektu. Zachęcamy do zapoznania się z naszym wywiadem z artystą.
fot. materiały prasowe
Gdzie należy szukać początków albumu „Zbigniew Preisner’s Music” i jaka była geneza jego powstania?
Miałem ochotę nagrać coś „po swojemu”, ale nie wiedziałem co. Pomyślałem o tematach z polskiej muzyki filmowej, ale kompozytorzy, którzy przyszli mi na myśl byli już „zajęci”. I wtedy podczas spaceru z psem wpadłem na pomysł. Przecież jest Zbyszek Preisner, którego znam osobiście, miałem okazję bywać u niego i na jego zaproszenie wziąć udział w nagraniu piosenki skomponowanej do tekstu Andrzeja Sikorowskiego, która miała być częścią akcji wspierającej powodzian w 1997 roku.
Czy było jakieś ogólne założenie, które rzutowało na to, jak prezentują się poszczególne kompozycje na tej płycie?
Było wiele. Początkowo projekt miał bazować na programowaniu i elektronice z tematami granymi na akustycznych instrumentach. Ale jak to bywa z elektroniką moje propozycje starzały się szybko i ogólnie rzecz biorąc nie podobało mi się to co wychodziło. Okazało się że z muzyką filmową nie ma żartów. Wiele razy rezygnowałem, ale nie skończyć roboty, szczególnie gdy nagrane były niektóre żywe instrumenty? No i po wielu metamorfozach wyszło to co „wyszło”.
W jaki sposób dokonywał Pan selekcji utworów, które ostatecznie znalazły się na albumie “Zbigniew Preisner’s Music”? Czy w jakiś sposób szukał Pan motywów, które połączą wszystkie propozycje w jedną całość?
Zależało mi na jak najdłuższych fragmentach, ale okazało się, że jest ich niewiele, więc postanowiłem łączyć je w „mikro-suity”, gdzie tematy Zbyszka będą poprzeplatane improwizacją. Istotnym parametrem wziętym pod uwagę było, żeby nie zdezawuować jego muzyki, a spróbować pokazać ją w innym wymiarze.
Ciekawostką jest zamieszczenie na płycie autorskiego utworu „Nokturn nr 1, Polarny”. Co to jest za kompozycja i dlaczego zdecydował się ją Pan zamieścić na albumie?
Pomyślałem że klimatycznie i brzmieniowo wpisuje się w całość. Utwór został nagrany przez muzyków biorących w projekcie, więc czemu go nie pokazać?
Czy ten autorski utwór zdradza, w jakim kierunku artystycznym chciałby Pan podążać w przyszłości? Może ta propozycja stanie się otwarciem jakiegoś innego projektu?
Owszem, aktualnie pracuję nad projektem jazzowym, złożonym wyłącznie z moich kompozycji. Płyta z muzyką Zbyszka w jakimś tam stopniu zdradza brzmienia jakie pobrzękują mi w głowie, ale to co wyjdzie, w wypadku muzyki jazzowej, czyli w mniejszym czy większym stopniu improwizowanej jest wypadkową wspólnych działań muzyków biorących udział w projekcie.
Co według Pana jest największą wartością albumu „Zbigniew Preisner’s Music”?
Przypomnienie, że w polskiej muzyce filmowej są dzieła ponadczasowe, które nie tracą na wartości, jednocześnie przypominają nam o znakomitych, nagradzanych w świecie filmach, zrealizowanych przez polskich reżyserów takich jak Agnieszka Holland i Krzysztof Kieślowski.
fot. okładka płyty
Czy byłby w stanie Pan określić, za co ceni twórczość Zbigniewa Preisnera? Co według Pana jest miarą ponadczasowości jego dokonań?
Za poetyckość, metafizykę, melodykę często minimalistyczną, ale z dużym potencjałem, przestrzenną orkiestrację. Za pomocą nut Zbyszek maluje pejzaże, opowiada historie. Jego muzyka z dużą siłą „wkręca się” w obraz, stając się nieodłączną częścią filmu. Trzeba również wspomnieć że otrzymuje on propozycje użycia muzyki z m.in. „Dekalogu”, „Podwójnego życia Weroniki”. Świadczy to ponadczasowości jego dzieł.
W jaki sposób dobierał Pan muzyków, którzy wzięli udział w nagraniu albumu „Zbigniew Preisner’s Music”? Czy można powiedzieć, że któryś z nich oprócz Pana, miał największy wpływ na to, jak prezentuje się całość?
Są to moi koledzy, z niektórymi miałem szczęście grać i co najważniejsze obdarzyli mnie zaufaniem biorąc udział w tym projekcie. Dobierając muzyków miałem na uwadze połączenie ich wrażliwości, rozumienia i wizji tego, co ma powstać, wyłonienie swego rodzaju wspólnego mianownika. Każdy z zaproszonych muzyków pozostawił po sobie cząstkę talentu. Największy wpływ na projekt miał Dominik Wania, który współpracuje ze Zbyszkiem i wykonywał na żywo niektóre utwory. Janusz Witko i Tomek Nowak zagrali tyle dobrych nut, że postanowiłem zmniejszyć mój udział w graniu solówek na ich konto. No i Tomek Kupiec i Wojtek Fedkowicz – dla mnie rytmiczna sekcja marzeń.
W jaki sposób przekłada Pan materiał z tego albumu na koncerty? Czy można będzie gdzieś usłyszeć ten album w pełnym składzie muzyków? A może stawia Pan na nieco inną odsłonę koncertową tego projektu?
Z tym bardzo kiepsko. Zebranie takie składu graniczy z niemożliwością. Dominik oprócz niezliczonych zajęć w kraju jeździ po Europie ze swoim solowym projektem i międzynarodowym kwartetem Maćka Obary. Tomek Nowak oprócz własnego kwartetu i udziału w trasach z Nigelem Kennedym i jest zapraszany do projektów przez londyńskich muzyków ze środowiska Amy Winehouse. Tomek Kupiec oprócz udziału lokalnych bandach występuje z Nigelem Kennedym. Wojtek Fedkowicz i Janusz Witko grają w ilości składów trudnych do wyliczenia. Oprócz tego wszyscy prowadzą działalność dydaktyczną.
Przez wiele lat współpracował Pan z zespołem Pod Budą. Jak na dzień dzisiejszy wygląda Pana działalność artystyczna z innymi wykonawcami? Czy możemy spodziewać się jakichś innych koncertów i wydawnictw, których jest Pan częścią?
Jestem wynajmowany jako sideman i realizator dźwięku. Jak wspominałem, aktualnie kompletuję repertuar na kolejną płytę, która będzie zawierała wyłącznie moje kompozycje. Myślę ze w tym roku uda się coś nagrać i posłuchamy co wyszło. Nauczony doświadczeniem do nagrania, zaproszę mniej zajętych muzyków z którymi będę mógł później koncertować.