Andrzej Święs – “Flying Lion” [RECENZJA]

Nasz ocena

Debiutancki album “Flying Lion“, to tak naprawdę nazwa trio założonego i prowadzonego przez Andrzeja Święsa, który jest jednocześnie autorem granych przez zespół kompozycji. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.

Recenzja płyty “Flying Lion” – Andrzej Święs (2023)

“Flying Lion” to tytuł debiutanckiego albumu tria założonego przez lidera zespołu – Andrzeja Święsa. Osią wszystkich kompozycji jest gitara basowa, choć ogromne znaczenie ma instrumentarium wszystkich muzyków, wzbogacających szeroką wizję artystyczną twórcy projektu. To ich towarzystwo sprawiło, że zrodził się bardziej wyszukany obraz całości, niejednostajny nie tylko pod względem techniki, ale też klimatu, który przy tej okazji udało się stworzyć.

Jeśli już mowa o muzykach, to należy ich bezwzględnie wymienić, bo to osobistości często biorące udział w różnego rodzaju projektach okołojazzowych. Rafał Sarnecki (gitara) posiada wykształcony na własnych zasadach styl, co w połączeniu z perkusją Pawła Dobrowolskiego przynosi jeszcze ciekawsze rozwiązania artystyczne. Dzięki jasnej wizji Andrzeja i niewątpliwej kreatywności całego tria, powstała świeża forma kompozycyjna, utkana z wielowątkowości stylistycznej tego przedsięwzięcia.

Jest w tym element poszukiwania, choć nie wypracowano czegoś zupełnie oryginalnego, co byłoby znamienne wyłącznie dla tego albumu (“Silent Scream Intro” przechodzące w “Silent Scream“). Nie znaczy to, że nie pojawia się wiele niezwykle frapujących propozycji, które potrafią wciągać poprzez swój osobliwy klimat (“Quasimodo“). Motywy mocno improwizowane także dają o sobie znać w kilku pomysłowo zaaranżowanych przestrzeniach artystycznych (“Flying Lion“), dzięki czemu jazzowa wieloznaczność nabiera właściwego wydźwięku (warto sprawdzić, jak wiele dzieje się w “Hi5“).

Można również dostrzec pewną odmianę sonoryzmu, czyli umiejętności podkreślania walorów brzmieniowych wybranych utworów przy odpowiednim doborze środków wykonawczych oraz dzięki sposobowi wydobywania dźwięków (“No Man’s Land“). Warto jednak dodać, że artysta nie boi się wprowadzać czystych wątków melodycznych (“Rita“). I choć wszystkie kompozycje pochodzą od Andrzeja Święsa, to twórca pozostawił wspomnianym muzykom swobodę w ostatecznym kształtowaniu wykonywanych utworów.

Flying Lion” to interesująco wykształcona forma artystyczna, która porusza rezolutnością, ale też emocjonalnym kolorytem, bez którego cały projekt nie miałby takiej siły oddziaływania. I choć wszystkie historie zostały luźno zaprojektowane w różnych kierunkach stylistycznych, to podbicie kompozycji siłą muzycznego przekazu, spaja całość w dosyć sugestywny sposób. Ta niejednoznaczność czasem wprowadza delikatną dezorientację, ale ostatecznie wybrane elementy estetyczne mogą stać się początkiem czegoś jeszcze bardziej intrygującego w kolejnym projekcie Andrzeja Święsa.

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply