Po doskonale przyjętym albumie „Mozaika”, Tańka Szafraniec nie pozwala o sobie zapomnieć. W kwietniu artystka wystąpiła w ramach NEXT FEST Music Showcase & Conference, niedawno poznaliśmy też odsłonę kolejnego projektu – „Mozaika akustycznie”. Zapraszamy na naszą rozmowę z charyzmatyczną wokalistką.
fot. Aleksandra Kamińska-Broniek
Nie tak dawno wystąpiłaś na Next Fest w Poznaniu. Co to było dla Ciebie za wydarzenie? Czy ten koncert można uznać za Twój początek koncertowania w sezonie wiosenno-letnim?
To bardzo ważne wydarzenie dla mnie jako debiutantki. Zostałam zaproszona na Next Fest a to oznacza, że zostałam zauważona i doceniona. Promowanie własnej twórczości to praca 24/7 i przychodzą momenty, gdy człowiek zastanawia się czy jego działania mają sens. A gdy dostaje się zaproszenie do zagrania koncertu podczas takiego wydarzenia jak Next Fest to można mieć satysfakcję i dowód, że robi coś dobrze.
Twój repertuar z debiutanckiej płyty „Mozaika” jest dosyć eklektyczny. W jaki sposób wybierałaś więc piosenki na koncert, który musiał się zamknąć w 30 minutach?
Tak, wybór set listy koncertowej to jest odwieczny problem. Jako, że zagraliśmy już trochę koncertów i wiemy też, które utwory są najchętniej odtwarzanymi w internecie, kierujemy się reakcją publiczności na żywo i według statystyk. W naszym przypadku to się mocno pokrywa. Kolejność utworów to już intuicja.
Czy spotkałaś się już z jakimiś opiniami na temat koncertu w ramach Next Fest, a może pojawiły się po nim kolejne propozycje? Czy zdobywanie kontaktów podczas takich wydarzeń ma realne przełożenie na to, co może wydarzyć się w przyszłości?
Opinie szczęśliwie póki co bardzo pozytywne, choć oczywiście mam świadomość tego, że wszystkim nie dogodzę. Bardzo zaskoczyła mnie frekwencja na koncercie. Nie spodziewałam się tak dużej publiczności.
Co do propozycji, to póki co muszę milczeć. 😊 Wszystko w swoim czasie się okaże. Natomiast zdobywanie kontaktów podczas takich wydarzeń jest szalenie ważne, jeśli nie kluczowe. Przyznam szczerze, że ja podczas nagrywania pierwszej płyty byłam trochę jak dziecko we mgle. Zupełnie nie interesowało mnie zdobywanie kontaktów i poznawanie ludzi z tzw. branży. Żyłam sobie po prostu swoim życiem. Musiałam się mocno podszkolić, trzymając już swój własny krążek, nie tyle w garści co w folderze na komputerze, gotowy do wytłoczenia. Manna z nieba nie spada i nikt nas nie znajdzie w naszym ogródku. Trzeba zapracować na sukces i to nie samą muzyką.
fot. Paulina Mazur
Podczas koncertu podczas Next Fest zabrakło prądu. Jak sobie radzisz w trudnych sytuacjach i czy w ogóle jesteś przygotowana na tego typu wypadki podczas występów na żywo?
Jestem o tyle przygotowana, że to nie był mój pierwszy raz jeśli chodzi o przygody z prądem. Wywalone korki, niedziałający mikrofon, to stały numer. A gdy się tak stanie, to po prostu gramy dalej unplugged, nie ma innej drogi. Ze sceny można zejść tylko w krytycznym momencie, a tutaj to był zaledwie mały chochlik. Zimna krew i trochę dystansu jest niezbędne na scenie. Publiczność zachowała się wspaniale, bo zaczęli śpiewać razem ze mną refren, dzięki czemu udało się przeczekać do ponownego włączenia sprzętu.
Czy miałaś okazję obejrzeć jakieś koncerty innych wykonawców, w tym debiutantów, dla których Next Fest może być szansą na szersze zaprezentowanie się publiczności?
Myślę, że to może być szansą dla absolutnie wszystkich. Pytanie – co dalej z tym zrobią?
Oczywiście byłam na wielu koncertach, m.in. na Niesłuchowskim, Tynskym, Ignacym. Tutaj szczególnie przypadł mi do gustu ten pierwszy – vintagowe, gitarowe brzmienia, to jest to co lubię.
Poza tym wielkie wrażenie zrobiła na mnie Nanga, ale to już zespół ze sporym dorobkiem, choć ich nie znałam. Teraz słucham – bardzo intrygujący i niespokojny projekt. Nosowska, Igor Herbut to jest już klasa sama w sobie.
fot. Paulina Mazur
Podczas Next Fest wystapiłaś w pełnym składzie, a na scenie pojawiło się kilku znakomitych muzyków. Czy w takim składzie będziesz nadal koncertować, czy też jesteś przygotowana na bardziej kameralne koncerty w mniejszym składzie?
Masz szczęście, że znam wielu wspaniałych muzyków a moi ulubieni grają ze mną na scenie, ale każdy z nich ma zastępcę. 😊 Bo chłopaki i Brzózka są rozchwytywani. Można powiedzieć, że skład jest co najmniej zdublowany na wypadek pokrywania się terminów z koncertami LemOn, Zakopower, Mrozu, Ani Rusowicz, Mesajah, Vito Bambino, Ani Dabrowskiej, Marka Kościkiewicza – bo m.in. w tych składach grają na co dzień moi muzycy.
Natomiast rzeczywiście od tego roku mamy też wersję bardziej kameralną, akustyczną, 4 osobową. I już bookujemy pierwsze koncerty tego mniejszego składu do tarasy MOZAIKA AKUSTYCZNIE. To jest w ogóle fajna sprawa, dajemy moim piosenkom nowe i inne życie.
Właśnie inną odsłoną Twojej twórczości są utwory wykonane w ramach projektu „Mozaika akustycznie„. Skąd pomysł na to taką formę prezentowania swojej twórczości?
To jest fajna sprawa, dajemy moim piosenkom nowe i inne życie, bardziej sentymentalne i intymne. Nie ukrywam, debiutantowi nie jest łatwo o koncerty z dużym składem muzycznym. Ja nie chcę muzyków zastępować loopami, walczę o to, bo kocham organiczne granie. Poza tym, żaden sampel jeszcze mnie tak nie rozbawił jak chłopaki. 😉 Tutaj także są niezastąpieni. MOZAIKA AKUSTYCZNIE początkowo była szukaniem drogi do zagrania tych piosenek w kameralnym gronie, a potem okazała się wielką dla nas przyjemnością.
Czy jesteś w ogóle otwarta na plenerowe lub festiwalowe koncerty, na których nie zawsze pojawia się Twoja publiczność?
Ależ oczywiście! Na tym cała zabawa polega, żeby z tą nową publicznością się poznawać. Internet to jest studnia bez dna, nie łatwo się tam znaleźć. A podczas takich koncertów stajemy przed sobą twarzą w twarz i doskonale się widzimy, i to jest piękne.
Czy album „Mozaika” stał się dla Ciebie inspiracją do realizowania dalszych planów artystycznych? Czy już pracujesz nad nowymi utworami?
Mozaika otworzyła we mnie wszystko. Przede wszystkim otworzyła mogą głowę, spowodowała, że jeszcze bardziej chcę się rozwijać. Jest moją dumą, choć wiele dźwięków już bym zmieniła. Jednak je szanuję. Na tamtym etapie była najlepszym, co mogłam z siebie dać. A teraz faktycznie nagrywamy już nowe utwory na drugi album, korzystając z tego czego nauczyłam się ja, czego nauczył się Harry czyli Tomek Waldowski (producent Mozaiki) i mój mąż Michał Szafraniec, bo kompozycje i aranżacje to nasza praca.
Pewien eklektyzm „Mozaiki” spowodował, że trudno Cię do końca zaszufladkować. W jakim kierunku muzycznym będzie podążać Tańka w przyszłości?
Będzie to nadal big-beat, może odrobinę cięższy niż na Mozaice. A później… zobaczymy gdzie mnie dusza zaprowadzi. Moja głowa to niezliczona liczba pomysłów, doba musiałaby mieć co najmniej 72 godziny, żebym je dała radę zrealizować. A mnie się marzy podróż dookoła świata, może tam znajdę coś nowego, co wywróci mój muzyczny świat do góry nogami. 😊
Jak w ogóle z perspektywy czas odbierasz album „Mozaika”? Czy jesteś z tych artystów, którzy z upływem czasu krytycznie odbierają swoje piosenki i chciałabyś już coś w nich zmienić? A może forma koncertowa pozwala Wam je grać nieco inaczej?
Ubiegłam Twoje pytanie. Tak jak powiedziałam wcześniej, zdecydowanie jest kilka rzeczy, które bym zmieniła, bo ja potrafię się bardzo czepiać samej siebie. Jednak bardzo długo czekałam z nagraniem tej płyty, bo za bardzo się bałam, że nie będzie doskonała. No i nie jest. Z tym, że dałam sobie przestrzeń na to, by się na samej sobie uczyć. Na sobie, na pracy z muzykami, na odbiorze publiczności. I choć wiele bym zmieniła to niczego nie żałuję. 😉
Zdecydowanie najbardziej lubię formę koncertową Mozaiki. To jest zupełnie inna energia. Nie do końca umiem ocenić to obiektywnie, ale wydaje mi się, że wykonanie na żywo tego albumu jest lepsze niż płytowe. Nie jest to zasada, bywa różnie u artystów, ale ja wolę aby to szło w te stronę. Płyta ma zachęcać do przyjścia na koncert, a sam koncert ma być czymś ekstra.
fot. Aleksandra Kamińska-Broniek