„Tworzę w prawdzie i nie sprzedałabym się w innym gatunku muzycznym” – Klaudia Magica [WYWIAD]

Klaudia Magica zaprezentowała nowy singiel “Dance Alone”, który zapowiada jej debiutancki album. Kompozytorem tej jakże stylowej i rytmicznej americany został Robert Cichy. Z tej okazji porozmawialiśmy z artystką o jej muzyce i planach na przyszłość.

Fot. Kasia Idzkowska

Dosyć długo przebywałaś zagranicą, a dokładnie w Stanach Zjednoczonych. Co dał Ci ten wyjazd, jeśli chodzi o muzykę, którą obecnie tworzysz?

Pobyt tam dał mi możliwość zrozumienia różnych gatunków muzycznych, w których próbuję się poruszać. Zawsze chciałam śpiewać, a jako osoba urodzona na początku lat 90., byłam po ogromnym wpływem artystów popowych, którzy byli na topie ładnych parę lat temu – od Pink po Christinę Aquilerę.

Wtedy nie myślałam o country, którego echa można przecież usłyszeć w mojej muzyce. Właściwie nie byłam wtedy skierowana muzycznie w żadnym konkretnym kierunku. Dlatego też długo nie można było usłyszeć moich propozycji. Później trafiłam na Piknik Country, ale jeszcze wtedy również nie do końca wiedziałam, czy country to jest ta droga, którą chcę iść. Śpiewałam covery, a jednocześnie bałam się utożsamić z tym gatunkiem. Country w Polsce nie było dobrze odbierane, a w Stanach jest zupełnie inaczej. Tam country świetnie brzmi, a przy okazji przenika się z popem. Przecież americana, która w Polsce nie jest znana, tam ma swój znakomity odbiór. Wtedy pomyślałam, że to jest doskonała muzyka i świetny kierunek mojej dalszej przygody z muzyką.

Country nie jest dobrze odbierane w Polsce, bo może brakowało zespołów, którzy umiejętnie czerpaliby z tego gatunku?

W Polsce nie ma takiej kultury, bo przecież to nie jest nasza korzenna muzyka. Wielu artystów trochę wycofało się z Pikniku Country w Mrągowie, a przecież artyści w Polsce czerpali z tej muzyki, np. Maryla Rodowicz, która tam wystąpiła. Country to jest fajne, gitarowe granie i nie musi być tak rygorystycznie przedstawiane, jak to się może wydawać. W Nashville jest wielu artystów, którzy konserwatywnie podchodzą do tego gatunku, ale tak naprawdę taką muzyką można bawić się w dowolny sposób, czego przykładem jest album „Joanne” Lady Gagi. A takich dużych nazwisk było więcej – Tylor Swift przeszła z country do popu, podobnie było z Miley Cyrus.

Na wielu koncertach coutrowych bywałaś w Stanach?

Mieszkałam i studiowałam w Miami, czyli w miejscu, gdzie przenikają się różne gatunki muzyczne – pop, muzyka latynoska, electro i oczywiście country. Na co dzień chodziliśmy na countrowe koncerty i wtedy zrozumiałam, że mam bardzo głęboką tożsamość z tą właśnie muzyką. Przestałam się tego wstydzić, bo znalazłam wartość takiej twórczości. Dziś country także w Polsce zaczyna być inaczej postrzegane i taka Shania Twain, która wydawała kiedyś płyty countrowe, nie musi już zmieniać aranżacji po to, żeby była rozumiana w Europie. A tak było z jej pierwszymi albumami. Miałam olbrzymią przyjemność być na koncertach m.in. Dolly Parton czy tez moich ukochanych Eaglesów (jeszcze w oryginalnym składzie), ale i widziałam wiele kapeli lokalnych w barach w Nashville i niekiedy robili na mnie niemniejsze wrażenie niż znani artyści na stadionach.

 

Fot. Kasia Idzkowska

 

Czy wciąż czujesz, że idąc taką drogą muzyczną jest Ci ciężko w Polsce?

Na pewno czuję, że mam pod górkę, ale myślę, że generalnie niełatwo dziś być debiutantem a zwłaszcza w niepopularnym gatunku 😊. Długo nie robiłam nic w swoim życiu z muzyką na poważnie, skończyłam studia w kierunku biznesowym, a potem pracowałam w korporacji. Dlatego, gdy już zdecydowałam się, że chcę tworzyć muzykę, to musiało to być zgodne z tym, co czuję. Tworzę w prawdzie i nie sprzedałabym się w innym gatunku muzycznym, który aktualnie jest modny. Skoro to robię, to musi to być spójne ze mną. Nie jest łatwo, tym bardziej, że zależy mi na koncertach w rozbudowanym składzie instrumentalnym. To znów generuje koszty, a to w dalszej kolejności ogranicza moje działania. Poza tym przedostanie się do mainstreamu z moją muzyką graniczy z cudem, ale po ostatnim singlu widzę, że powoli się to zmienia co mnie bardzo cieszy.

Często przewija się w naszej rozmowie Piknik Country. Jak porównujesz swój udział w tym wydarzeniu z 2009 roku z ubiegłorocznym występem?

To jest trudno porównać, bo to są dwie różne historie. Piknik Country to świetne miejsce z niepowtarzalnym klimatem. Nie ma jednak porównania z wykonywaniem tam coverów, a śpiewaniem własnych piosenek. W 2009 roku nie miałam jeszcze swojego repertuaru, teraz już mam, więc wykonywanie autorskiego repertuaru bardziej jest dla mnie emocjonujące. Teraz jestem w pełni świadoma siebie na scenie. Na pewno zapraszam wszystkich na ten rodzinny festiwal, na którym mam nadzieję jeszcze nie raz wystąpię.

Twoja współpraca wykraczała także poza granice Polski, bo na swojej drodze spotkałaś chociażby kompozytora i producenta Thomasa Karlssona ze Szwecji, z którym nagrałaś utwór „To jest mój czas”. Jak udało Ci się do niego dotrzeć?

Thomasa poznałam poprzez management Margaret, z którą nagrał kilka piosenek. Wtedy błędnie myślałam, że w Polsce nie uda mi się spotkać odpowiednich ludzi, rozumiejących taką muzykę, jaką chcę tworzyć. A Szwecja produkuje wielkie rzeczy dla artystów z całego świata, bo oni rozumieją muzykę z wielu gatunków. Przy okazji jest to doskonale zrealizowane. Thomasa spotkałam w Polsce, gdy przyjechał tu na chwilę. Zamieniłam z nim kilka zdań i sprzedałam mu własną wizję tego, co chcę tworzyć. Po próbach przy pianinie okazało się, że jesteśmy w stanie się porozumieć, co po jakimś czasie zaowocowało dwoma piosenkami. Powstały nawet dwie wersje utworu „To jest mój czas” – w języku polskim i angielskim. Nie zamykam sobie dalszej możliwości współpracy z nim, więc może kiedyś jeszcze coś razem nagramy.

 

Jakie miałaś dalsze plany po nagraniu tego utworu?

Wypuściłam ten singiel i nie bardzo wiedziałam, co dalej się wydarzy. Płynę trochę z falą, a w między czasie pojawiają się pytania o całą płytę. Nie spieszę się jednak z wydaniem albumu, bo obserwuję rynek muzyczny i wiem, że nie jest tak łatwo na nim zaistnieć, nawet jeśli ma się konkretną wizję swojej twórczości. Daję sobie czas, tym bardziej, że idę trudną drogą. Singlowe działania są podstawą docierania do słuchacza i widzę, jak po każdym singlu powiększa się grono moich odbiorców. Po piosence „To jest mój czas” pojawiło się kilka nowych, różnorodnych propozycji, aż przyszedł w końcu czas na „Dance Alone”. Co do płyty mam tytułowy singiel oraz wiem, co chcę nią przekazać. Cieszę się też, że mam już swój zespół, który będzie mógł ją ze mną tworzyć – to dla mnie bardzo ważne.

Nowy singiel „Dance Alone” powstał dzięki Twojej współpracy z Robertem Cichym. Jak doszło do tego, że razem zaczęliście tworzyć?

„Dance Alone” to jest kompozycja Roberta Cichego. Jestem wzruszona, że zechciał mi ten utwór podarować. A poznałam go przez Wasia, z którym akurat nagrywałam wokale do jednej z piosenek. Wieczorem poszliśmy na koncert genialnego zespołu Larkin Poe i Wasio powiedział, że będzie tam też Robert. Wcześniej go nie znałam, ale kiedy się poznaliśmy od razu między nami artystycznie coś zaiskrzyło. Gdy usłyszałam ten kawałek, to powiedziałam, że już mu go nie oddam. Napisałam szybko słowa, bo od razu poczułam, że to co mi podarował jest świetne. Robert zaakceptował mój tekst do tej piosenki i tak powstał „Dance Alone”, który stał się moim najnowszym singlem. Wszystko nagrałam na żywo z częścią mojego zespołu – Krzysztofem Zagajewskim (gitara elektryczna oraz współprodukcja) i Konradem Kubalskim (perkusja).

Czy chciałabyś więcej piosenek Roberta Cichego włączyć do swojego repertuaru?

Nie ukrywam, że bardzo bym chciała. Na pewno musimy sobie jeszcze pogadać (śmiech). Wiem, że Robert potrafi sam coś zaproponować jeśli poczuje, że jakaś jego kompozycja byłaby fajna dla kobiety. Tak było z „Dance Alone”, bo sam tej piosenki nie wziął dla siebie, stwierdzając, że powinna to zaśpiewać wokalistka. Teraz skupiamy się na koncertach, ale później być może uda nam się jeszcze coś razem nagrać, bo przecież Robert jest człowiekiem orkiestrą, bardzo ekspresyjnym, trochę amerykańskim. To mi bardzo w nim odpowiada.

„Dance Alone” ma dobrą energię, ale ważny wydaje się również tekst. Jak w ogóle czujesz się jako autorka tekstów?

Bardzo dobrze, choć nie myślałam kiedyś, że będę pisać teksty. Nie ukrywam, że lepiej mi się pisze po angielsku, który tak naprawdę jest moim pierwszym językiem. Z wielu powodów trudniej jest pisać w języku polskim. Kocham sama pisać teksty, bo czuję, że daje wtedy od siebie więcej swoim słuchaczom. Nie idę jednak w zaparte, że muszę wszystko pisać sama. Kiedy pisałam tekst do „Dance Alone” oparłam się na jednej, towarzyszącej mi wtedy emocji. Początkowa wersja tekstu miała być „I Don’t Wanna Be Alone”, ale nie chciałam, żeby to było aż tak smutne, tym bardziej, że jest to taneczny utwór o nadziei.

Czy czujesz, że utwór „Dance Alone” coś Ci otworzył i wiesz już bardziej, w jakim kierunku chcesz dalej podążać?

I tak, i nie. Pójście w stronę dancowo-popową jest bezpieczniejsze, jeśli chodzi o polski rynek muzyczny. Utwór „Dance Alone” jest stylowy w americanie, ale jednocześnie bardziej otwarty brzmieniowo. Niektóre media zamknięte na country dostrzegły w tej piosence radiowy potencjał, więc na pewno wiem więcej, co mogłoby być atrakcyjne dla mnie, słuchacza, ale także dla polskich rozgłośni radiowych. Myślę, że koncerty pokażą, w którą  teraz powinnam iść stronę. Odbiór słuchaczy jest w tym wszystkim najważniejszy. Mam nadzieję, że przed wakacjami jeszcze wydam coś nowego.

Czy tworząc nowe piosenki, zdarzało się tak, że coś wyrzucasz do kosza, bo jest to dla Ciebie mało satysfakcjonujące?

Tak, szczególnie jeśli chodzi o muzykę. Z tekstami bardziej się utożsamiam i zawsze są one związane z jakimś okresem w moim życiu, choć trochę ich zebrałam w szufladzie i nie każdy z nich ujrzy światło dzienne. Czasem wywalam szybko swoje emocje, a po czasie czytam, to co napisałam i myślę sobie – co to w ogóle jest? (śmiech). Nie oceniam siebie krytycznie, bo przecież pisanie wiąże się z chwilą i przeżyciami, które w danym momencie były dla mnie ważne. Napisałam teksty uniwersalne, pasujące do różnych okoliczności, ale są również takie, które w moim mniemaniu już się zdezaktualizowały i niekoniecznie chciałabym do nich wracać.

A gdyby ktoś Ciebie poprosił o napisanie tekstu?

Bardzo bym chciała. Wejście w inny świat jest dla mnie ciekawe, a przy okazji byłoby to dobrym sprawdzeniem siebie. Potencjał widzę jednak w angielskich tekstach, choć różni „doradcy” przekonują, że nie można tego, czy tamtego. Ja jednak chcę być wierna sobie i mam większy luz, pisząc słowa. Dlatego nie czułam, że chociażby „Dance Alone” powinno być po polsku.

Czy czujesz, że muzyka, której słuchasz ma przełożenie na to, co sama nagrywasz?

Na pewno tak, chociaż takich rzeczy się nie analizuje. Mój zespół zauważa, że jak sama coś tworzę, to czuć w tym muzykę amerykańską, którą bardzo nasiąknęłam. Z jednej strony jest ta muzyka korzenna, americana, a z drugiej pop amerykański. Sama słucham bardzo różnorodnej muzyki, jestem również wśród fanów Miley Cyrus, którą uwielbiam. Mam do niej sentyment, choć nowa płyta Miley jest nieco inna, co nie znaczy, mniej ciekawa. Uwielbiam Brandi Carlisle, Dolly Parton, Beth Hart, Susan Tedeschi a z sentymentu powracam nawet do italo disco (śmiech). Wiesz, wynika to z tego, że mieszkałam również we Włoszech. Z polskiej muzyki uwielbiam piosenki z lat 90., ale też Krzysztofa Zalewskiego i Dawida Podsiadło. Fajne jest to, że polscy artyści w końcu wyprzedają stadiony. Jestem więc pewna, że wiele rzeczy ukształtowało mnie muzycznie.

Rozmawiał: Łukasz Dębowski

 

Fot. Kasia Idzkowska

Leave a Reply