ReTo – „STYXXX” [RECENZJA]

Nasz ocena

ReTo swoim najnowszym albumem zatytułowanym “STYXXX” otwiera historię własnego movementu, który zajmie się działaniami artystycznymi oraz odzieżowymi. A jak prezentuje się jego premierowa płyta? O tym w dzisiejszej recenzji.

Recenzja płyty „STYXXX” – ReTo (2023)

“Strach ma wielkie oczy, ale mały kutas”. Na tym pięknym i oczywiście, jakże poprawnie zarzuconym przez ReTo wersie w singlowym “Panta Rhei”, można byłoby zakończyć tę recenzję. Jednak jaki byłby w tym sens, jeśli nie poznalibyście reszty kwiatków, które pojawiają się na tym albumie. ReTo w formie, ale co najwyżej tej do ciasta, bity Wroobla brzmiące niczym z taśmy produkcyjnej, a żaden z zaproszonych gości niczym się nie wyróżnia. Przedstawiam Państwu „Styxxx”.

Ciężko ukrywać, że ReTo zaliczył spory regres przy tej płycie, a Wroobel zmarnował pierwsza większą okazję na wbicie się mocniej w tę branżę. Trochę jakby zabrakło pomysłu na siebie, a gdy panowie zabrnęli już do połowy albumu, to po prostu bali się zrezygnować ze wspólnego projektu. W przypadku ReTo czuć także większą niedbałość o wersy, ale też trochę wierzyć mi się nie chce, że raper łudził się, że te najgorsze przejdą gdzieś bokiem w tym dość hermetycznym środowisku. Coraz częściej bowiem zdarza się, że raperzy rzucają nieodmienionymi albo niepoprawnie odmienionymi słowami w pojedynczych wersach. Często tylko po to, żeby całość się rymowała, a taka niefrasobliwość ginęła w masie nawijanych słów. Jednak tutaj będzie trochę inaczej, a „Strach ma wielkie oczy, ale mały kutas” jeszcze przez długi czas będzie moim ulubionym wersem w polskim rapie z 2023 roku.

Brakuje tutaj trochę więcej eksperymentowania, albo chociażby jakiegoś spojrzenia przez pryzmat muzycznej całości, której słuchać będą osoby z zewnątrz. Tekst nie zawsze idzie w parze z bitem, a co ciekawe, bity na tej płycie wcale nie starają się być chwytliwe czy po prostu ciekawe melodycznie. Często to po prostu jakiś sampel czy vox chop ułożony w dość prymitywną melodię, na której nawet Mr. Polska nie zrobiłby hitu. I choć ReTo na tej płycie niejednokrotnie nawija ciekawe wersy z przekazem, tak całość zabija po prostu brak formy, która w jakiś sposób powinna oddziaływać na słuchacza.

Repeat value w tej płycie praktycznie nie ma, a całość brzmi trochę jak jedna, niekończąca się piosenka. Wyłamuje się jedynie „Klej”, który notabene został na nią wrzucony chyba tylko dlatego, że był hitem. Brakuje na niej singli, które urozmaiciły materiał i były czymś, co przyciągnie niezdecydowanego słuchacza. Niestety, wygląda to trochę, jakby było robione na jedno kopyto, żeby tylko wypuścić, sprzedać i mieć spokój. Staram się wierzyć, że mimo wszystko tak nie było.

Jednak “Styxxx” to nie samo zło, więc po tym jakże nieprzychylnym komentarzu z mojej strony, chciałbym tylko zaznaczyć, że to na pewno nie jest najgorsza płyta tego roku. Jest tutaj parę utworów, których jeśli nie powiąże się z całym albumem i jego wtórnością, brzmią po prostu OK. „GTA”, “Panta Rhei” czy „Król jest nagi” feat. Słoń to utwory, które wybrzmiewają tak samo dobrze jak połowa rzeczy na tej scenie. Jednak zero w nich „singlowości”, więc jeżeli je chwalić, to tylko jako zwykłe utwory z płyty, z przewijającymi się co jakiś czas ciekawszymi wersami.

Wieszanie na kimś psów to ostatnie, co bym chciał robić, tym bardziej jeśli ktoś na to totalnie nie zasługuje. A u ReTo mimo zdecydowanego floopa nic sie nie zmienia. Płyta pewnie szybko pójdzie w zapomnienie, a raper skupi się na chillwagonowych numerach lub tworzeniu nowego materiału. Nadchodzi lato i zdecydowanie nie jest to nawiązanie do numeru Bedoesa i Lanka z 2019 roku. Bardzo prawdopodobne, że ReTo już szykuje jakiś wakacyjny przebój, skoro jego hitem sprzed prawie 3 lat zachwyca sie sam Robert Lewandowski, mówiąc, że “Billy Kid” motywuje go do działania.

Czekam więc na dobrego ReTo i jego dwie prawe ręce, jak sami wiecie kto.

Mateusz Kiejnig

 

Leave a Reply