25 listopada odbyła się premiera debiutanckiej płyty Everest zatytułowanej „Nie uciekam”, a poniżej można znaleźć naszą recenzję tego wydarzenia.
Recenzja płyty „Nie uciekam” – Everest (Farna Records, 2022)
„Nie uciekam” to tytuł pierwszego albumu Rafała Stępczyńskiego, który na potrzeby swojego projektu zebrał cały zespół, nazywając go Everest. Artysta umiejętnie porusza się po znanych szlakach związanych z szeroko pojętą muzyką pop-rockową, gdzie na pierwszy plan wysuwa się starannie zaaranżowane żywe instrumentarium (przede wszystkim gitarowe). Nie da się jednak ukryć, że znajdziemy tu więcej niespodzianek, które zdecydowanie wyciągają ten materiał ponad przeciętność.
Muzyk postawił na klasyczne rozwiązania, choć w dosyć czytelnie określonym gatunku artystycznym dzieje się znacznie więcej, niż moglibyśmy się spodziewać. Słychać, że Rafał starał się zawrzeć na tym albumie szerokie spektrum muzyczne, stąd obok standardowo piosenkowych momentów, znalazły się nieco mocniejsze elementy, które bez wątpienia podnoszą wartość wybranych propozycji. Nietrudno zauważyć, że czasem artyście zależało na przestrzennym brzmieniu klawiszy, w wyraźny sposób dopełniających gitarową charakterystykę tego albumu. Stąd sprzężenie syntezatorowych motywów z rockową energią jest na tej płycie po prostu udane („Donikąd„, „Wioska„).
W kilku przypadkach łatwo wyczuć lekkość, co wraz z wprawnością kompozytorską rzutuje na ostateczny odbiór poszczególnych utworów. Niekiedy znajdziemy w nich zaskakujące zwroty akcji, które jednak nie tworzą trudnej do przyswojenia całości („Przede mną„). Zespół potrafi bawić się klasyczną formą, zresztą jak śpiewa sam wokalista: „Szukam melodii i słów odpowiednich” („Inaczej„), stąd najciekawiej wypadają właśnie odejścia od typowo piosenkowych założeń („Weekend weekend„).
Nie da się ukryć, że Rafał stara się utrzymać poziom kompozytorski na wysokim poziomie poprzez staranne uwypuklenie linii melodycznej. Dzięki temu album posiada nośny charakter, który sprawia, że mamy do czynienia z utworami szybko wpadającymi w ucho („Nie uciekam„). Tylko miejscami wkradają się trywialne kompozycje, które trochę spłycają jego odbiór. Taka dosłowność podbita zbyt prostolinijnym przekazem bywa kłopotliwa („Tylko gdy jesteś obok„).
Trzeba jednak przyznać, że Stępczyński zawarł w tekstach również głębsze treści, będące wynikiem tego, co dzieje się dookoła nas. Niekiedy jest to zagubienie w dzisiejszym świecie („Przede mną„), albo zwrócenie uwagi na problemy, które na nowo dały o sobie znać w teraźniejszości („Inaczej„).
Album „Nie uciekam” to podróż znanymi szlakami kierującymi nas w stronę piosenki lat 90., choć znajdziemy tu też propozycje mniej oczywiste, podkreślające bardziej osobistą wypowiedź Rafała Stępczyńskiego. Do tego świadomość z jaką porusza się Everest w stylistyce pop-rockowej sprawia, że pod wieloma względami ten materiał zwyczajnie się broni. Jest w tym swoboda wykonawcza, ale też zmyślnie zaprezentowana melodyka, mająca swój wyraźny kształt w tak określonym kolorycie artystycznym. Dlatego kilka pomysłów muzycznych oraz wyśpiewanych słów zasługuje na uwagę słuchacza.
Łukasz Dębowski
Jedna odpowiedź do “Everest – „Nie uciekam” [RECENZJA]”