14 września ukazał się debiutancki album “Ugly Monster” progmetalowego zespołu AtAn. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Ugly Monster” – ATAN (2022)
Umiejętne czerpanie z klasycznych założeń w muzyce rockowej, czy też progmetalowej, względem własnego repertuaru, nie tylko bywa trudne, co dla wielu nieosiągalne. Dlatego debiutancki album „Ugly Monster” zespołu ATAN budzi podziw z kilku powodów. Zaskakujące są wszelkie zabiegi, które nie mają bezpośrednio podkreślać założeń związanym z wybranym gatunkiem muzycznym, a oddawać oryginalność pomysłów. A to wszystko dzieje się w świeżej, niezwykle porywającej konwencji. Do tego dochodzi wokal Claudii Moscoso, który raz zasłyszany, pozostaje na dłużej w naszej pamięci.
Charyzma i dorodność kompozycyjna. To pierwsze, co przychodzi na myśl po przesłuchaniu całości. Łatwo wyczuć też dużą świadomość w wyrażaniu swojej twórczej ekspresji, która porusza zmiennym kolorytem muzycznym i zawodowym zmaterializowaniem jej w formie tak dojrzałych utworów. Nie należy więc zniechęcać się określeniem, że mamy do czynienia z metalem progresywnym, gdyż to jest tylko jeden z obrębów, po których grupa przemieszcza się z ogromną precyzją.
W ich muzyce dzieje się znacznie więcej, a bazą są po prostu niestandardowe, często o zmiennym metrum kompozycje. Do tego dochodzi nieoczywiste przedstawienie różnych partii instrumentalnych – niekiedy utwory oddalają się wręcz w stronę malowniczych rozwinięć prog rockowych, przez co każdy z nich ma jeszcze mocniejszą specyfikę.
Wybrane propozycje posiadają wstęp, rozwinięcie oraz zakończenie („Absentee”), a niektóre stają się jakby totalnym odjazdem artystycznym, wymykającym się prostej klasyfikacji (agresywny „Abducted”) . Zespół nie boi się uwypuklać melodyki, która często staje istotną wartością wybranych kawałków („Faces”). Należy też zwrócić uwagę na kształtowanie wokalu, sprawianie wręcz, że staje się on kolejną siłą napędową całości („Clenching Teeth”).
Bez charakternego wyrażania emocji przez Claudię Moscoso, ten album nie byłby aż tak dorodny. W tym przypadku artyzm określą formę, ale bez jej znamiennego odnajdywania się w tych propozycjach nic nie byłoby takie samo. Wokalistka jest niewątpliwym odkryciem, który zasługuje w tym przypadku na duże docenienie.
Wracając jednak do muzyki, to na tym albumie ma ona swoją płynność, czy też zmienność, która podtrzymuje zainteresowaniem całym materiałem. I to nie znaczy, że za każdym razem zwiększa się dynamika. Raczej dochodzą kolejne elementy, które sprawiają, że odkrywanie twórczości zespołu ATAN staje się fascynujące. Pojawia się więc odrobina psychodelicznych brzmień („Protected”), rockowa poetyka („Words”), kosmiczne odchylenia progresywne („Sorrow”), a nawet – uwaga – naleciałości soulowe („Second Fig”).
I w każdej odsłonie zespół wypada przekonująco, bo gdzieś na końcu krystalizuje się ich dojrzały styl, który z czasem stanie się z pewnością jeszcze pełniejszy. Album „Ugly Monster” to debiut na miarę sukcesu, na jaki grupa ATAN już teraz zasługuje. Bez kompleksów.
Warto dodać, że za mastering odpowiada sam Max Morton (produkował płyty Jinjer, Sacrosanct i Shokran), co ma niemałe znaczenie w przypadku tej płyty.
Łukasz Dębowski
*****
Album “Ugly Monster” kupisz tutaj: oficjalny sklep
fot. Helena Pliotis
Jedna odpowiedź do “ATAN – „Ugly Monster” [RECENZJA]”