Nie tak dawno Gosia Grudniak występująca także jako Rita Raga, zaprezentowała klip do utworu “Rusałki”. Z tej okazji porozmawialiśmy z artystką o tworzeniu muzyki, planach na przyszłość, prowadzeniu warsztatów pracy nad głosem i wpływie muzyki na nasze samopoczucie.
fot. materiały prasowe
Na początku chciałbym wyjaśnić jedną sytuację. Skąd pomysł, żeby zacząć rozgraniczać własną twórczość, podpisując ją Rita Raga lub Gosia Grudniak?
Początkową całą swoją twórczość podpisywałam aliasem „Rita Raga”, ponieważ jednak tworzę szerokie spektrum muzyki elektronicznej, miałam poczucie, że odbiorcy mogą czuć się zagubieni. Postanowiłam więc sygnować tym aliasem produkcje elektroniczne skupione na warstwie instrumentalnej z delikatnym dodatkiem wokalu, a utwory typowo wokalne, które określić można mianem pełnoprawnych piosenek, podpisywać swoim imieniem i nazwiskiem – Gosia Grudniak.
Wybór ten był dla mnie oczywisty, ponieważ głos jest dla mnie podstawowym narzędziem, środkiem przekazu. Śpiew jest dla mnie czymś bardzo osobistym, mocno identyfikuję się z własnym głosem, dlatego w piosenkach przekazuję moje autentyczne emocje, refleksje, odczucia. Ponadto na tym etapie mojej twórczej drogi czuję całkowitą autentyczność i pewność tego, co tworzę i wykonuję, dlatego poczułam gotowość do użycie imienia zamiast pseudonimu.
Najnowszą odsłoną Twojej twórczości, jako Gosia Grudniak jest utwór „Rusałki”. Jaka jest geneza powstania tego utworu? I kim są tytułowe rusałki we współczesnym świecie, czy też w Twojej interpretacji?
Rusałki postrzegam jako alegorię czegoś atrakcyjnego, kuszącego, ale jednocześnie niebezpiecznego, niosącego zgubę. Nieodpartą pokusę zatracenia się w chwilowej przyjemności pomimo negatywnych konsekwencji oraz związane z tym wątpliwości, konflikty wewnętrzne.
W swojej twórczości odwołujesz się do słowiańskich przypowieści i legend. Skąd Twoje zainteresowanie tymi tematami?
Uważam, że bardzo ważne jest znać swoje korzenie. Mam wrażenie, że ze szkolnej edukacji nie wyniosłam wiele wiedzy o kulturze naszych przodków (przynajmniej w porównaniu do wiedzy o kulturach basenu morza śródziemnego), dlatego chętnie zgłębiałam tę wiedzę na własną rękę. Czuję, że warto szukać takich informacji i nawiązywać do naszej kultury, by w taki sposób ją pielęgnować.
Przy okazji nowego utworu rodzi się pytanie związane z łączeniem folkowej muzyki z nowoczesnymi gatunkami muzycznymi, takimi jak chociażby downtempo. Czy od początku Twoim pomysłem było łączenie różnych, często nieoczywistych gatunków muzycznych?
Moje zainteresowania muzyczne są bardzo szerokie, dlatego nigdy nie chciałam ograniczać się twórczo do ram jednego określonego gatunku i stylu. Aktualnie zresztą obserwujemy mnóstwo tego typu połączeń i kombinacji, co jest wspaniałe, inspirujące i pozwala nadać nowe kierunki, dzięki czemu ewoluują nowe style.
W jaki sposób uzyskuje się balans pomiędzy brzmieniem organicznym i elektroniką, co przekłada się na swego rodzaju harmonię emocjonalną? Jak to było w przypadku utworu „Rusałki”?
Moja twórczość, to ciągłe balansowanie pomiędzy tymi elementami i poszukiwanie tej harmonii. Czasem szala może przeważać w jedną, czasem w drugą stronę. Kieruję się tu jedynie intuicją twórczą, czuciem danego utworu. Co do „Rusałek”, to pierwsza wersja (Original Mix) zawiera wstawki z mocnym beatem. Postanowiłam jednak stworzyć drugą wersję, dopasowaną bardziej do aliasu Gosia Grudniak z uwagi na większą przestrzeń dla wokalu i krótsze partie instrumentalne, w których nie słyszymy syntezatorów na przesterach. Ta wersja w moim odczuciu jest bardziej zharmonizowana, choć wciąż łączy elementy i inspiracje z różnych muzycznych gatunków. Jednak tę drugą, progresywną wersję także bardzo lubię wykonywać – kontrast pomiędzy płynącym wokalem a psychodelicznym basem często spotyka się z ekscytującymi reakcjami publiczności. Taki balans jest więc w moim odczuciu sprawą względną i zabawa koncepcjami może przynieść ciekawe efekty.
fot. materiały prasowe
Utwór „Rusałki” jest mistyczny, żeby nie powiedzieć, że posiada medytacyjny podtekst. Czy można stwierdzić, że muzyka jest dla Ciebie formą terapii, może jakimś elementem uzyskania wewnętrznej równowagi?
Muzyka jak najbardziej ma dla mnie wymiar terapeutyczny i bardzo cenię możliwości muzykoterapii! Osobiście lubię z jednej strony dostrajać swoje samopoczucie i emocje za pomocą słuchania określonej muzyki, ale także tworzenie muzyki ma dla mnie działanie terapeutyczne. Całkowicie naturalnym jest dla mnie wyśpiewywanie swoich emocji oraz przekazywanie ich pod postacią metafor w tekstach piosenek. Jeśli po ukończeniu utworu może on przynieść komuś innemu ukojenie, wyciszenie, a może oderwanie się od szarej rzeczywistości, gdy jest to akurat potrzebne – to niesamowicie mnie to raduje!
Generalnie uważam śpiew za potężne narzędzie terapeutyczne, dlatego poza koncertowaniem bardzo ważne jest dla mnie prowadzenie warsztatów z pracy z głosem. Wspieranie ludzi w akceptacji swoich głosów, zaprzyjaźnieniu się z nimi, odczuwam jako ważną misję. Bardzo ważna jest dla mnie praca w grupach kobiecych – mamy wciąż wiele kulturowych blokad „uciszających” kobiety, odbierających nam głos dosłownie i w przenośni. Dlatego praca z głosami w kobiecym gronie bywa bardzo pomocna i otwierająca, dodaje pewności siebie, która przekłada się nie tylko na śpiew, ale praktycznie na wszystkie dziedziny życia.
„Rusałki” promują album „Pieśni Rusałek – edycja specjalna”. Co znalazło się na tej płycie obok znanego wcześniej repertuaru? I skąd pomysł na reedycję?
Na minialbumie „Pieśni Rusałek”, który ukazał się tylko w wersji cyfrowej, znalazło się kilka utworów w stylu downtempo / psychill inspirowanych folkiem, jednak nie były to jedyne numery, które w takim stylu stworzyłam – w międzyczasie wydałam także inne single nakładem własnym. Grafika stworzona na okładkę przez zaprzyjaźnioną artystkę znaną pod pseudonimem Leia Othake, tak bardzo podobała się mnie oraz odbiorcom, że pomyślałam, iż pięknie wyglądałaby także na wersji CD! Stworzyłam więc nowe utwory: ambientowe „Birds’ Song” oraz progresywny „Eclipse”, dotychczasowe kawałki zremiksowałam i zremasterowałam, kompletując w ten sposób materiał na limitowaną edycję płyty podsumowującej pełne spektrum mojej twórczości sygnowanej do tej pory aliasem Rita Raga.
Czy są na płycie „Pieśni Rusałek” jeszcze inne utwory, które osobiście są dla Ciebie z jakiegoś powodu ważne?
„The Sea Of Fullness” to dla mnie bardzo ważna i osobista piosenka. Napisałam ją w momencie, gdy odczuwałam pełnię szczęścia, mając jednocześnie świadomość, że chwile takie są ulotne i nie jesteśmy w stanie zachować ich na dłużej, pragnęłam po prostu zanurzyć się w tym błogim uczuciu, dopóki ono trwało. Wtedy przyszły do mnie słowa i melodia refrenu, więc z wielkim wzruszeniem zaczęłam komponować całość przy akompaniamencie gitary. Bardzo dobrze wraca mi się do tego utworu za sprawą wspomnienia tamtego momentu, a także budującego poczucia, że wszelkie emocje są ulotne – radość może skończyć się tak samo szybko, jak smutek. Z obu możemy więc czerpać oraz przyjmować je z pokorą i wdzięcznością.
Na ile bycie nauczycielką śpiewu ma przełożenie na to, co robisz jako artystka? Czy ta działalność ma także istotny wpływ na Twoją twórczość? A może odwrotnie – to tworzenie muzyki przekłada się w jakiś sposób na Twoją działalność jako pedagog?
Można określić tę zależność jako sprzężenie zwrotne, ponieważ obie te sfery oddziałują na siebie wzajemnie, wzmacniając się. Uwielbiam nauczać nie tylko dlatego, że każde najdrobniejsze postępy uczniów niezmiernie cieszą, ale także dlatego, że dzięki pracy z uczniami dowiaduję się czasem nowych rzeczy na temat własnego głosu, dostaję nową dawkę inspiracji! Z kolei własna praca artystyczna daje mi możliwość doradzenia uczniom także w zakresie pracy twórczej i ogólnej działalności artystycznej.
Jako artystka odpowiadasz za każdą część swojej twórczości, bo oprócz komponowania zajmujesz się masteringiem i produkcją. Z czego to wynika? I czy nie myślałaś, żeby oddać chociażby miks komuś innemu, kto z dystansem spojrzy na to, co tworzysz?
Przy wielu projektach mastering wykonywany jest przez inżyniera dźwięku / studio muzyczne, czasem zlecam także miks – jest to interesujące, w jak różny sposób można podejść do brzmienia jednej aranżacji. 🙂 Jednak w przypadku tego albumu chciałam samodzielnie zająć się każdym etapem, by uzyskać dokładnie takie brzmienie, jakie miałam w zamyśle. Niebawem jednak ukazywać się będą kolejne projekty tworzone we współpracach – zarówno z muzykami, wokalistami, jak i z producentami muzycznymi.
Co jest najtrudniejsze w związku z możliwościami dotarcia do słuchacza z tak specyficzną twórczością?
Przede wszystkim właśnie wąska grupa odbiorców tak niszowego stylu. Jednocześnie jednak tym większa satysfakcja, gdy moja muzyka znajduje nowych odbiorców!
Ponadto szeroko pojęta muzyka alternatywna i undergroundowa ma się aktualnie w naszym kraju całkiem dobrze, dzięki czemu mamy dla kogo tworzyć i występować 🙂
Jakie są Twoje najbliższe plany artystyczne? Czy możemy spodziewać się kontynuacji działalności jako Gosia Grudniak?
Jak najbardziej chcę rozwijać ten projekt, ponieważ reprezentuje on repertuar bardzo bliski memu sercu. W planach są nowe utwory i teledyski we współpracach z muzykami, wokalistami i producentami. W najbliższym czasie czeka mnie jednak letnia trasa koncertowa pod szyldem Rita Raga, w czasie której także będzie sporo współprac. Gościnnie występują ze mną: tancerka Jaromira, skrzypaczka Itaya, gitarzysta/multiinstrumentalista Fyre O i perkusjonista James Zion.
Co można będzie usłyszeć na Twoich najbliższych koncertach? Czy podczas występów na żywo rozdzielasz swoje projekty muzyczne? A może na koncertach będzie można usłyszeć coś znacznie więcej?
Aktualnie nie mam jeszcze zebranego materiału na pełny koncert z repertuaru „Gosia Grudniak”, a więc kiedy występuję pod szyldem Rita Raga, spodziewać się można mocno elektronicznego, nieco tanecznego charakteru. Natomiast aranżacje łagodniejsze i piosenki opisuję po prostu jako repertuar „Gosia Grudniak / Rita Raga”. W przyszłości planuję oddzielać te projekty, co nie oznacza, że czasem się nie przenikną w naturalny sposób – ostatecznie oba projekty wypływają z moje autentycznej potrzeby twórczej, a wszelkie podziały gatunkowe to tylko umowne ramy. 🙂
fot. materiały prasowe