„Wydaje mi się, że dzisiaj ludzie poszukują takich utworów” – Michał Sławecki i Marcin Nierubiec [WYWIAD]

Utwór “Silently” zapowiada wyjątkowy projekt, składający się z 10 pieśni skomponowanych przez Marcina Nierubca do wierszy Jamesa Joyce’a. Wykonawcą jest wybitny kontratenor – Michał Sławecki. Zapraszamy na nasz wywiad z artystami.

fot. materiały prasowe

„Silently” jest kompozycją znanego ze współpracy z wieloma artystami Marcina Nierubca. Jak doszło do Waszej współpracy i w jaki sposób szukaliście wspólnej przestrzeni muzycznej, która będzie spójna z Pana wizją artystyczną?

Nasza współpraca została nawiązana po wiadomości mailowej wysłanej do mnie przez Marcina Nierubca, który zapytał – czy zechciałbym wykonać jego utwór. Znając twórczość Marcina wiedziałem, że nie jest to gatunek muzyczny, w którym poruszam się swobodnie, a raczej jestem tylko odbiorcą. Poprosiłem o nuty, poprosiłem, aby opowiedział więcej o pieśniach i tak rozpoczęliśmy przygodę.

Współpracował Pan z takimi znaczącymi polskimi kompozytorami jak Paweł Mykietyn, Bartosz Chajdecki, Maciej Zieliński, Andrzej Zarycki. Czym współpraca z Marcinem Nierubcem różnica się od pracy z innymi kompozytorami? Czy w ogóle mieliście Panowie czas, żeby się poznać, tworząc ten projekt?

Tak, mieliśmy okazję się poznać, a proces twórczy trwał dość długo. Na pewno musieliśmy się dotrzeć i poszukać złotego środka, chociażby w tonacjach. Współpraca z Marcinem różniła się o tyle, że rozpoczęliśmy prace nad projektem w czasie kompletnego zamknięcia w domach przez pandemię. Ja jestem osobą, która szalenie sobie ceni kontakt na żywo i lubię – siedząc przy instrumencie – „dłubać” nad danym utworem. Muzyka Marcina jest na pewno odmienna od wymienionych kompozytorów, z którymi współpracuję. Nie wiem czy już w tym pytaniu powinienem to powiedzieć, ale na pewno była to dla mnie duża niespodzianka, jak nasza praca będzie się rozwijała i w jakim kierunku to wszystko pójdzie. Ja chciałem bardzo zachować siebie w tej muzyce, i to z czego się wywodzę, czyli moją miłość do muzyki klasycznej.

Co według Pana jest największą wartością tego projektu związanego z twórczością Jamesa Joyce’a, a w szczególności utworu „Silently”, który stał się wizytówką tego wydarzenia?

Wydaje mi się, że ich współczesność. Poruszamy tu bardzo obecne dziś dla wszystkich tematy – samotność, tęsknota. Nie chciałbym w żaden sposób narzucać interpretacji, ale moim skrytym marzenie, tworząc ten projekt było, aby każdy odnalazł te wartości, które są dla niego ważne, a przede wszystkim zobaczył prawdę tych utworów.

Na ile według Pana utwór „Silently” jest reprezentatywny dla całego projektu?

Utwór jest w języku angielskim – tekst znanego na cały świecie poety. Do tego wszystkiego utwór jest bardzo intymny, wydaje mi się, że dzisiaj ludzie poszukują takich utworów. Temat, który poruszamy jest globalny.

„Silently to dla mnie utwór, dzięki któremu odbywam podróż w nieznane i nieodkryte przeze mnie dotychczas”. Co było dla Pana największym odkryciem związanym z tym utworem?

Bardzo trudne pytanie, bo elementów było wiele. Wydaje mi się jednak, jak przy każdej mojej współpracy, to ludzie, z którymi tworzyliśmy utwór. To jest dla mnie największa wartość mojej pracy. Pracowałem z ludźmi ze świata jak już wspomniałem dla mnie kompletnie nieznanego. Bardzo wiele się nauczyłem, ale też i zobaczyłem jak ja i moje serce reaguje na taką muzykę. Kto wie może, to nie ostatni taki projekt.

Czy projekt z muzyką Marcina Nierubca stanowił dla Pana jakieś wyzwanie od strony wykonawczej, ale też interpretatorskiej?

Na pewno. Nie wynika to z trudności warstwy muzycznej, tylko używania trochę innej techniki. To również było dla mnie bardzo ciekawe. Moje codzienne życie na scenie w operze w teatrze, czy też w filharmonii wymaga ode mnie innej emisji. Wykonuje dzieła akustycznie z orkiestrą i nie śpiewam do mikrofonu. Co do samej interpretacji, podszedłem do tego w taki sposób, jaki uczyłem się na studiach, kiedy wykonywałem cykle pieśni, nie nadinterpretowywać oraz znaleźć różnice pomiędzy arią a pieśnią.

Ile czasu musiał Pan poświęcić, żeby przygotować się do tego projektu? I na ile jako artysta był Pan w stanie związać się emocjonalnie z tymi utworami?

Każdy utwór, który wykonuje staje mi się bardzo bliski. Współpraca ze współczesnymi kompozytorami sprawia, że to ja jestem tym, który wykonuje je po raz pierwszy. Te utwory są pisane dla mnie, to duże wyróżnienie, ale też i odpowiedzialność. W końcu zapisuję się w takim momencie na kartach historii. Nie ma innej możliwości, aby nie stały się one dla mnie bliskie. Poprzez pracę nad danym utworem, zaczynamy się z nim zaprzyjaźniać i naładowywać go osobistymi emocjami. Ten proces lubię najbardziej. Kiedy nuty na pięciolinii zaczynają opowiadać jakąś historię, która zbudowana jest z moich przeżyć, emocji, uczuć.

Czy znał Pan wcześniej twórczość irlandzkiego pisarza Jamesa Joyce’a? Na ile musiał Pan przyswoić jego dokonania, żeby odnaleźć się w tym projekcie?

Przyznam szczerze, że znałem tylko dwa dzieła, więc abym dobrze zrozumiał Joyce`a musiałem poznać jeszcze kilka jego dzieł. Tu znowu mogę odnieść się do Pana pytania, że projekt dał szansę nauczenia się nowych rzeczy.

Do utworu „Silency” powstał teledysk w reżyserii Tadeusza Kabicza. Jak Pan wspomina pracę nad tym wyjątkowym klipem, promującym to wydarzenie?

To była wspaniała praca, ale bardzo bardzo trudna. Nagranie teledysku wiąże się z byciem na planie bardzo długo. W tym projekcie ważne dla twórców Tadeusza Kabicza i Marcina Szołtyska było abyśmy uchwycili poranne światło, więc zdjęcia musieliśmy rozpocząć już o 3:30 nad ranem. Ujęcia były robione w różnych miejscach tego niesamowitego lasu, więc wiązało się to z częstym przemieszczaniem się. Aby mogło powstać takie wideo, pracuje nad tym ogromny sztab ludzi, których nie widać i z tego miesiąca chciałbym wszystkim podziękować, bo to szalenie ciężka praca.

 

Marcin Nierubiec [WYWIAD]

fot. Michał Ignar

Jak doszło do tego, że to Pan został twórcą muzyki do tak wyjątkowego projektu związaną z poezją Jamesa Joyce`a?

Bardzo lubię utwory Jamesa Joyce`a. W czasie pandemii zacząłem ponownie czytać wiersze z cyklu „Chamber music”. Ich rytmika, melodyjność są absolutnie wyjątkowe. Prawie 100 lat temu również po kilka utworów z tego wydawnictwa sięgnął nasz wielki kompozytor Karol Szymanowski tworząc 7 pieśni do słów Joyce`a w 1926 roku. Ja starałem się spojrzeć na poezję autora „Ulissesa” współcześnie z perspektywy 2021 roku, kiedy komponowałem muzykę.

Pierwszą odsłoną tego wydarzenia jest utwór „Silently”, który ukazał się tuż przed Bloom`s Day, czyli świętem obchodzonym 16 czerwca dla uczczenia irlandzkiego pisarza Jamesa Joyce’a. Czy wcześniej miał Pan styczność z twórczością Joyce’a?

„Pamiętnik artysty z czasów młodości” był jedną z moich ważniejszych lektur w liceum. Z kolei zachwyciłem się wierszami z „Chamber music” już na studiach na muzykologii na Uniwersytecie Warszawskim. Wydały mi się inspirujące i  „śpiewne” czyli nadające się na pieśni, ale pracę nad nimi zacząłem wiele lat później. Cieszę się bardzo, że Ambasada Irlandii wsparła powstanie teledysku do „Silently” i że stał się on częścią obchodów Bloom`s day.

Co było dla Pana najważniejsze, pisząc kompozycje, będące częścią tego projektu? Czy miał Pan wolną rękę w tworzeniu, czy też ktoś wysyłał Panu sugestie związane z tym projektem?

Miałem wolną rękę w tworzeniu tego projektu, bo sam jestem jego pomysłodawcą. Na początku dokonałem selekcji utworów z „Chamber music” i zaczęły powstawać pierwsze pieśni, które wysyłałem mailem do Michała Sławeckiego, kontratenora, z którym poznałem się dopiero przed ich nagraniem.

Co było najtrudniejsze w realizacji tak specyficznego projektu? Czy pojawiły się jakieś trudności związane z jego realizacją?

Myślę, że zawsze największą trudność w przypadku wartościowych, ambitnych projektów są pieniądze. Tym bardziej cieszymy się z Michałem Sławeckim, że Ambasada Irlandii jest patronem naszego teledysku. Drugą trudnością jest namówienie właściwych i utalentowanych ludzi, by dołączyli do naszego projektu. Wspaniale, że zarówno teledysk jak i samo nagranie z udziałem muzyków powstało dzięki pracy i zaangażowaniu wyjątkowych osób jak Tadeusz Kabicz – reżyser teledysku, Marcin Szołtysek – autor zdjęć, tancerki, cała ekipa teledyskowa, Splot Quartet, czy pianistka Natalia Czekała oraz wiele innych osób.

Czy w jakiś szczególny sposób starał się Pan zbudować przestrzeń muzyczną, w której będzie mógł się z łatwością odnaleźć się kontratenor Michał Sławecki?

Chciałem, żeby Michał miał dużo miejsca i przestrzeni na swoje śpiewanie. Żeby instrumenty smyczkowe i fortepian, które mu towarzyszą budowały nostalgiczno-poetycki obraz w „Silently”, a on sam był rodzajem alter-ego poety. Nie wszyscy wiedzą, ale Joyce również śpiewał i był tenorem. W jednym z konkursów muzycznych „Feis Ceoil” w Dublinie w 1904 roku zajął nawet 3 miejsce. Luigi Denza, włoski kompozytor, jeden z jurorów chwalił jego głos i zachęcał do zawodowej kariery wokalnej.

Co urzekło Pana jeśli chodzi o talent i specyfikę wokalną kontratenora Michała Sławeckiego? Czy miał Pan wcześniej do czynienia z takimi artystami, jeśli chodzi o tworzenie muzyki?

Jeśli chodzi o śpiewaków operowych to pracowałem wcześniej przy moim projekcie Co-Opera z wybitnymi artystami: Justyną Reczeniedi, która ma sopran koloraturowy i Krystianem Krzeszowiakiem – tenorem. Są to spotkania fantastyczne, bo możliwości śpiewaków operowych są wyjątkowe. Z kolei Michał Sławecki jest kontratenorem. Ma fantastyczną barwę głosu, którą się zapamiętuje, fenomenalne zdolności aktorsko-interpretacyjne, więc jest idealnym wykonawcą moich pieśni. Poza tym jest bardzo ciekawą osobowością sceniczną. Mam nadzieję, że będziemy wspólnie rozwijać nasz projekt i doprowadzimy w perspektywie do nagrania całej płyty.

Co według Pana jest najważniejsze jeśli chodzi o pierwszy utwór „Silently”? Co subiektywnie jest jego największą wartością?

Tak naprawdę jest to pieśń miłosna. Joyce pisał, że tworząc pierwsze utwory z cyklu „Chamber music” był samotnym młodzieńcem, który chodził na długie spacery nad rzeką i marzył o miłości i o byciu z kimś bliskim. Myślę, że tę tęsknotę słychać w utworze. A pierwsze słowa, które śpiewa Michał delikatnie w piano pianissimo: „Silently she`s combing her long, long hair” (po polsku: „W milczeniu ona czesze swoje długie, długie włosy”) już wprowadzają nas w nastrój utworu.

W kompozycji „Silently” możemy usłyszeć także kwartet smyczkowy Splot Quartet i pianistkę Natalię Czekałę. Czy od strony aranżacyjnej i instrumentalnej także miał Pan wpływ na to, jak będzie wyglądać ostateczny kształt poszczególnych propozycji?

Tak, utwór jest skomponowany i zaaranżowany wyłącznie przeze mnie. Cieszę się z udziału kwartetu smyczkowego Splot Quartet, bo to 4 fantastyczne instrumentalistki: Kornelia Grądzka, Karolina Gutowska, Agnieszka Podłucza i Dobrawa Czocher, która niedawno podpisała kontrakt z Deutsche Grammophon. Towarzyszyła im znakomita pianistka Natalia Czekała. Za nagranie odpowiada Jeremiasz Hendzel, a za mix i mastering Piotr Wieczorek.

Czy cały projekt będzie miał Pan okazję zaprezentować podczas jakichś specjalnych koncertów lub wydarzeń towarzyszących świętu poświęconemu twórczości Joyce’a?

Tak, mamy nadzieję na koncerty w Polsce i za granicą, ale najpierw musimy nagrać kolejne pieśni, żeby zamknąć cykl i zacząć działania organizacyjno-promocyjne. Wierzymy, że poezja Joyce`a dotrze do nowego pokolenia słuchaczy dzięki naszemu projektowi.

 

Leave a Reply