John Lecter – „Defragmentation” [RECENZJA]

Nasz ocena

Melodyjne techno z elementami muzyki filmowej, ambient, oniryczna elektronika. To wszystko można usłyszeć na nowym albumie “Defragmentation” Johna Lectera. Poniżej można znaleźć naszą recenzję tej płyty.

Recenzja płyty „Defragmentation” – John Lecter (2022)

„Defragmentation” Johna Lectera to wciągająca opowieść muzyczna, osnuta brzmieniem nienachalnej elektroniki z wyraźnym ukierunkowaniem w stronę ambientu, a nawet muzyki filmowej. Nie łatwo jest skupiać uwagę słuchacza na czystych projekcjach ilustracyjnych, które opierają się jakby na rozmytych linach melodycznych, idących w stronę lekkiego techno. Artyście udało się utrzymać jednakowo angażujący poziom, dzięki czemu poszczególne utwory nie umykają naszej uwadze.

Choć forma projektu posiada pewien eksperymentalny kontekst, to nie należy spodziewać się zupełnie innowacyjnych zabiegów, wypełniających poszczególne kompozycje. John Lecter korzysta ze sprawdzonych wzorców, które wykorzystuje jednak na własny, bardziej osobisty użytek. A pewna emocjonalność wypełniająca takie przestrzenne pejzaże muzyczne sprawia, że w gruncie rzeczy powstał całkiem zróżnicowany zestaw utworów.

Stąd obok onirycznych, nostalgicznie melodyjnych, wręcz filmowych propozycji („Faith„), znalazły się niespokojne, zintensyfikowane motoryką brzmień utwory („Deamon„). W innych momentach wyczuwalne są ambientowe odniesienia, charakteryzujące się odejściem od jednolitej linii melodycznej, na rzecz gdzieniegdzie rozmytych pejzaży muzycznych(„4:48„). Do tego dochodzi umiejętne operowanie barwą dźwięku i pojawiające się ozdobniki wyciągnięte z otoczenia („Piece of Luck„). Ważnym akcentem jest wspomniana emocjonalność przywołująca rozmaite obrazy z różnych etapów naszego życia, a zdarzają się kompozycje niezwykle sugestywne, gdzie rodzi się swego rodzaju głębokie napięcie („Freedom„).

Defragmentation” poprzez świeżą, bardzo dobrą produkcję zwraca uwagę na akcenty, które konstruują poszczególne propozycje. Warto więc zauważyć, że w tych na pozór rozmytych przestrzeniach muzycznych jest wiele drobiazgów, które nie pozwalają nam popaść w marazm. Do tego dochodzi przefiltrowanie poszczególnych utworów przez własną wrażliwość, a to znaczy, że John Lecter tchnął po prostu ducha w te pozornie mechanicznie nakreślone kompozycje.

Nawet jeśli nie odnajdziemy na tym albumie skondensowanej oryginalności, to całość broni się indywidualnym podejściem do muzyki elektronicznej, która w postrzeganiu artysty jest czymś więcej niż tylko ilustracyjnym motywem czy beznamiętnym tłem. Na tej płycie jest twórczy przebłysk, którego inny twórcy z podobnych gatunków muzycznych mogą Lecterowi pozazdrościć. I choć jego nowy projekt nie wykracza poza pewne standardy, to jest dobrze.

Łukasz Dębowski

 

 

John Lecter z nowym elektronicznym albumem “Defragmentation”

Leave a Reply