27 marca indie rockowa grupa The Naives zaprezentowała EP “White Lies”. Materiał przedstawia halucynacje poety zagubionego między starymi krakowskimi uliczkami. Muzyka wykonywana przez zespół to mieszanka indie i garage rocka z odrobiną britpopu. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego albumu.
fot. okładka płyty
Recenzja płyty „White Lies” – The Naives (2022)
„White Lies” to debiutancki mini album krakowskiego zespołu The Naives, który próbuje wznieść się ponad znane szlaki związane z muzyką indie rockową. I choć grupa bazuje na sprawdzonych patentach, to ich muzyka wymyka się oczywistemu zdefiniowaniu. Przecież pomiędzy wspomnianym indie rockiem, a klasycznym rock’n’rollem, istnieją jeszcze gatunki świadczące o większej oryginalności artystycznej, które zespół z powodzeniem eksploruje.
Stąd motywów post punkowych, awangardowych, garażowego brudu, a nawet akcentów przywołujących britpop jest na ich albumie całkiem sporo. The Naives jakby celowo porusza się slalomem pomiędzy tym, co jest nam znane, poszukując interesującej dla siebie przestrzeni artystycznej. I choć ich muzyka nie do końca jeszcze została zindywidualizowana, to grupa posiada wszystkie atrybuty, by tworzyć rzeczy znamiennie oryginalne i wartościowe. Wtedy też pojawi się większa umiejętność nawiązywania dialogu ze słuchaczem, choć zapewne jest to już możliwe na koncertach, bo nie da się ukryć, że The Naives jest bandem koncertowym.
Muzyka zespołu podskórnie pulsuje, chwyta ciekawymi pomysłami, tworzy reakcje energetyczne, które paraliżują w najmniej oczekiwanych mementach. Przy tym każda z sześciu kompozycji na ich albumie ma nieco inną formę. O ile „Pandora’s Box” wydaje się piosenkowa, trochę za bardzo schematyczna, o tyle „Hallucinate” potrafi przykuć uwagę bardziej skondensowanym, nieco mroczniejszym klimatem, gdzie surowe brzmienie gitar spotyka się z bardziej nośnymi zaśpiewami. Jeszcze ciekawiej wypada „Absinthe„. To czytelne usystematyzowanie rytmu przeradza się w najmniej oczekiwanym momencie w stymulujące garażowe odjazdy brzmieniowe. Warto zauważyć świetnie poprowadzony bas, który ustępuje miejsca płynącym swoim torem gitarom. Najmniej grzecznie jest jednak w „Rolling Thunder„. Ten kawałek staje się punktem kulminacyjnym na płycie, będąc jednocześnie wyrazem najwyższego kunsztu. Nieźle wypada też melancholijny, samonapędzający się, a w końcowej części także zaczepnie jazgotliwy „The Naive„.
Tnące niepokojem fragmenty tego albumu powodują, że nie sposób się od nich uwolnić. A to świadczy, że pomimo subtelnych braków, album „White Lies” jest ważną wizytówką debiutującego, świetnie zapowiadającego się zespołu The Naives. Tytuł albumu być może przypadkowo nawiązuje do jednego z brytyjskich zespołów czerpiących z alternatywnego rocka. Chociaż to porównanie nie jest dla krakowskiego bandu w żaden sposób obraźliwe. Wręcz przeciwnie – jasne odniesienia do White Lies, a także The Strokes, czy chociażby The Last Shadow Puppets są komplementem. Twórczość krakowskiego bandu już teraz ma niepodważalne warunki, żeby rozwijać się w takim obszarze artystycznym. Tym bardziej, że idzie za tym autentyzm i siła emisji muzyki. The Naives – zapamiętajcie tę nazwę, bo za jakiś czas może być o nich głośno, pomimo tego, że czasy dla muzyki rockowej nie są wcale najłatwiejsze.
Łukasz Dębowski