Po dobrze przyjętej EP “Szkoła życia”, rapowy duet Dawid DST & Szelo wydał album “Cyrk”. Płyta dostępna jest w serwisach streamingowych. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Cyrk” – Dawid DST & Szelo (2021)
Dawid DST i Szelo zaprezentowali 13 premierowych numerów zakorzenionych w trueschoolu. Jednak duet nie zamknął się na nowinki technologiczne, stosując delikatne wtyczki, nadające ciut większej melodyjności samym refrenom. W ten sposób powstał zmyślna forma ich pierwszego pełnoprawnego albumu zatytułowanego „Cyrk”, na którym wyraźnie słychać echo minionej epoki, gdzie rap rządził się nieco innymi prawami.
Najdostojniejszym elementem płyty są optymalne pod względem rozbudowy, klimatyczne, ale też całkiem porywające bity, które trafią w gusta osób tęskniących za starą szkołą produkcji. Duet odnalazł sposób na ich wykorzystanie, dzięki czemu łatwo dostrzec umiejętność odpowiedniego wpasowania się w ich rytm. Nie najgorzej wypada też płynne przechodzenie pomiędzy kolejnymi wersami, przez co całości słucha się całkiem dobrze.
Do zrozumienia koncepcji „Cyrku” warto pochylić się, m.in. nad drugą pozycją na traciliście – „Intrze”, wspominającym o genezie/koncepcji tytułu. Dzięki temu łatwo zauważyć, iż wspólnym mianownikiem materiału są po prostu czyste emocje. Oczkiem puszczonym w stronę fanów starszego, polskiego rapu jest wtrącenie fragmentu wywiadu z Magikiem z 1996 roku, a także słyszalny, spowolniony sampel z utworu „Na mocy paktu” Paktofoniki.
Po nieco dłuższym wstępie, czujemy lekkie mrowienie spowodowane charakterystycznym dźwiękiem (trzaskiem), który towarzyszy podczas odsłuchu muzyki z płyt winylowych. Myśli raperów w „Na nowo” płyną na bicie wzbudzającym melancholijny nastrój i poczucie jakbyśmy gdzieś już to słyszeli, co tylko potęguje cały efekt. Tutaj czuć inspirację początkiem wieku. To wręcz hip-hopowa podróż do przeszłości.
„W nocy” można uznać za luźniejszy pod względem nastroju numer, taki w sam raz na singiel, który nie stracił tego, co ważne. Jego przesłanie, to mówiąc najogólniej – szacunek do korzeni i rodziny. W refrenie tego utworu, spójności z bitem nadał bardzo delikatny autotune (lub wycięty sampel ze śpiewu i powtórzony). Być może dałoby się to po prostu zaśpiewać, aczkolwiek ten zabieg nadał pewnej szorstkości, jakiegoś dodatkowego wyrazu.
To niejedyny utwór, w którym taka „wtyczka” została wykorzystana (m.in. w „Brak mi sił„). Na szczęście nie jest to autotune’owe wycie przez całe numery, a tylko dodatek estetyczny, który pojawia się w sporadycznych, wręcz symbolicznych miejscach (choćby chórkach). Dawid i Szelo to jedni z nielicznych w rapgrze, którzy umiejętnie i ze smakiem potrafią wykorzystać tę nowinkę technologiczną, co w tym przypadku warto pochwalić.
Co do gości występujących na „Cyrku”, nie ma ich zbyt wielu, a są nimi niemieckojęzyczni: PSASSA, Crystal F i Karmo Kaputto. Swoim udziałem wnieśli pewien powiew różnorodności, znacząco charakteryzując na tle reszty – „O co chodzi” i „Gniew”.
Tak zwane „love songi” zagościły na stałe w rapie. Nie ma w tym nic złego; rozluźniają w końcu napięcie, zwłaszcza na albumach z cięższą tematyką. Tutaj w „Skarbie” zagrało do wręcz idealnie: leniwy vibe i gitara akustyczna dały dużą odskocznię na tle pozostałych numerów. Dodatkowo mam wrażenie, jakby producentem wykonawczym lub inspiracją był Vixen, który porusza się od dłuższego czasu w podobnych klimatach. Interesujące byłoby ich razem spotkać na podobnym energetycznie tracku. Słysząc przeciągające śpiewanie tytułowego słowa „skarb”, złudnie można wychwycić – „skarbie”. Prosta rzecz, małe zaskoczenie, a cieszy.
Można zauważyć, że na płycie raperzy poniekąd podzielili się rolami, albo też umiejętnie się uzupełniają. Dawid zajął się wprowadzaniem melodyjności i budowaniem pewnego obrazu pod dosadną lirykę Szeli, co całkiem nieźle im wyszło.
Dawid DST i Szelo mają warte uwagi przemyślenia, czasem tworzące w głowie wizje na temat słyszanych opowieści. Przekaz jest dla nich podstawą do tworzenia poszczególnych utworów. Do tego dostrzeżemy oryginalność w plastycznym prezentowaniu swoich wokali (zwłaszcza Dawid). Przez to każdy numer wpada w ucho, głównie poprzez refreny, które delikatnie łagodzą ładunek emocjonalny zawarty w zwrotkach. Odnoszę jednak wrażenie, iż warstwa tekstowa jest nierówna. Momentami posiada pobudzające do myślenia, enigmatyczne wersy, jak chociażby: „Moim mieczem jest prawda, nie wygram nic kłamstwem” („Brak mi sił„), choć zdarza się też w utworach wiele powtórzeń o oddaniu serca muzyce i pasji związanej z hip-hopem. Wybrzmiewałoby to lepiej, gdyby takie wspomnienia pojawiły się w jednym, może dwóch kawałkach, gdzieś na początku i końcu tracklisty, dając nam w ten sposób więcej miejsca do własnych przemyśleń. Nie da się także ukryć, że „Cyrk” ma spory potencjał, tylko przydałby się pewien szlif w zwrotkach, żeby niektóre myśli (choćby w „Moje miejsce” Szeli) nabrały większej lekkości.
Ten album na tle dzisiejszej muzyki rapowej (szczególnie tej młodzieżowej) wydaje się jednak czymś interesującym. Dawid DST i Szelo poszukują własnego języka wypowiedzi artystycznej i zapewne „Cyrk” stanowi jeden z elementów ich dalszego rozwoju. Czas może działać na ich korzyść, a praktyka pisania kolejnych numerów sprawi, że będą jeszcze lepsi w tym co robią. Duet stoi zdecydowanie z boku jakiejkolwiek mody, czerpiąc przede wszystkim z tego, co stanowi fundament takiej muzyki w Polsce. Mając takie motywacje tworzenia już są wygranymi na tle artystów, którzy ścigają się jedynie o ilość odsłuchań w streamingach, a nie tworzą wartościowych rzeczy, które wyznaczą ich własny, pozbawiony „nadprodukcji” styl.
Adrian Kaczmarek
Gwiazdy niemieckiego rapu w nowym singlu “O co chodzi” Dawida DST i Szelo
Jedna odpowiedź do “Dawid DST & Szelo – „Cyrk” [RECENZJA]”