“Antycud” to solowy album artysty związanego od wielu lat ze szczecińską i trójmiejską sceną off. Płyta Skajdoga, czyli Tomasza Bachorza ukazała się 5 listopada 2021. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Antycud” – Skajdog (2021)
Tam, gdzie kończy się współczesna muzyka alternatywna, a zaczyna muzyczny off, pojawia się Skajdog. Za tym projektem kryje się doświadczony muzyk Tomasz Bachorz, który swego czasu grał, m.in. w zespole Dzieci Kapitana Klossa i Relanium. Teraz artysta powraca w solowej odsłonie, wydając album zatytułowany „Antycud”.
Skajdog nie buduje wielkich konstrukcji muzycznych, tworzy raczej klimat, który pogłębiony został swego rodzaju życiowymi opowieściami, sklejonymi z wyśmienitych słów literata, ale też muzyka pochodzącego ze Świnoujścia – Macieja Maliny. Jest to o tyle ważne, że słowa tworzą integralną część z muzyką Skajdoga. Bez nich nie ma sensu słuchać tych utworów.
To propozycje paraliterackie nasączone swobodnym i dosyć lekkim, ale jakże przenikającym brzmieniem, wydobytym z instrumentów klawiszowych (chwilami odwołujących się do lat 80.), ale też oszczędnych gitar oraz świetnie sprawdzającego się w tym kolorycie artystycznym – puzonu (Marta Rakowska). Nadaje to treści tym kompozycjom, a jednocześnie zaszczepia w nich odrobinę około jazzującej improwizacji („Kosmiczna roślinność”). Zresztą warto zwrócić uwagę na solo pianisty i muzyka jazzowego, związanego chociażby z EABS – Marka Pędziwiatra („Niewiedza”).
Cykl rozpisania tych utworów opiera się jednak na jakichś założeniach, nie ma tu miejsca na nieuporządkowane prowadzenie melodyki, ani przejaskrawienie trudnymi do zrozumienia zabiegami artystycznymi. Każdy utwór układa się w samonapędzający się system dźwięków (energetyczna „Dobra droga”). Zwraca też uwagę amplituda wszystkich kompozycji, która mieści się w określonej skali, tworząc swego rodzaju „przyjazną” formę tego albumu. Przy okazji dostajemy też odrobinę tajemniczości oraz nieoczywistej interpretacji wokalnej Skajdoga („Omińmy zagładę”).
Miłe zaskoczenie, bo każdy utwór na tej płycie tworzy historię, stając się samookreślającym systemem powiązanym z tekstem, wokalem, interpretacją i kompozycją. Zmyślnie to stworzył Skajdog. Zresztą jak mogłoby być inaczej, skoro mamy do czynienia z doświadczonym muzykiem, który nie musi siłować się z materią, nadając jej cieplejszych barw. Przy tym dostarczył wszystkim kompozycjom świeżości i z polotu, poprzez należytą, bardzo dobrą produkcję. To niszowa propozycja, ale potrafiąca odwdzięczyć się czymś znamiennie wartościowym. Nie ma w tym nic odurzającego, ani przygniatającego ogromem wrażeń. Nie znajdziemy też przeciągniętego do bólu artyzmu, ale za to łatwo wychwycić zręczność wykonawczą i nieszablonowe podejście do ulotności zawartej w tych piosenkach. Skajdog i Malina – wyszedł z tego całkiem niezły, trochę kosmiczny duet. Album „Antycud” zasługuje na naszą uwagę.
Łukasz Dębowski
Płyta “Antycud” dostępna na wszystkich streamingach oraz na bandcampie: antycud
fot. materiały prasowe