lk – „Romantic Inside” [RECENZJA]

Nasz ocena

“Romantic Inside” to debiutancki album Łukasza Kosturka, występującego pod pseudonimem artystycznym lk. Płyta “Romantic Inside” ukazała się 15 października, a dziś prezentujemy naszą recenzję tego wydarzenia.

fot. okładka płyty

Recenzja płyty „Romantic Inside” – lk (2021)

lk (czytaj look), czyli pochodzący z Wrocławia Łukasz Kosturek, to artysta samowystarczalny. Komponuje, pisze teksty, gra na instrumentach, produkuje oraz śpiewa. Efektem podążania drogą własnych zainteresowań muzycznych, które dotykają muzyki gitarowej, z namiastą indie alternatywnych odniesień, stał się jego debiutancki album zatytułowany „Romantic Inside”.

Romantyczne opowieści przejawiające się w różnych odmianach miłości (także tej związanej z rozstaniem) artysta ubrał w klasycznie brzmiące elementy przenoszące nas w czasie nawet do lat 90. Całość jednak została przedstawiona w dosyć surowej, bardzo naturalnej i jednocześnie swobodnej formie. Słychać, że ta muzyka gra w duszy artysty, stając się jego przekonującą wypowiedzią artystyczną.

Kompozycje wymagają jednak wciąż dodatkowego dopieszczenia w postaci lepszej produkcji, która pozwoliłaby wydobyć z nich jeszcze większą energię, czy też nadała im znaczącego rozmachu. W tym przypadku współpraca z kimś z zewnątrz (pewnie też nagranie w profesjonalnym studio nagrań) dałaby możliwość dopracowania tego materiału, tym samym sprawiając, że stałby się jeszcze bardziej wartościowy. Chwilami słychać, że jest to „domowa robota”. Nie umniejsza to jednak samej warstwie muzycznej, która zwraca uwagę umiejętnością uchwycenia w niej kilku znaczących motywów, wyciągających ten materiał ponad przeciętność.

I tak już w otwierającym album kawałku „Do You Know” słychać, że samo wykorzystanie gitar jest na zawodowym poziomie (rozmach w drugiej części kompozycji jest imponujący). lk ma też zmysł do łapania całkiem niezłych melodii i przetwarzania ich na swój sposób. To bardzo ważna umiejętność, bo sprawia, że każdy utwór ma swoją charakterystykę, podbitą niekiedy nawet przebojowością („“We’re All Animals”). Imponujące bywaj solóweczki gitarowe, ale także wokal Łukasza, który we wspomnianym kawałku (szczególnie w wyższych partiach) budzi skojarzenia z Ville Valo (kto pamięta zespół HIM?).

Spokojniejsze momenty także bywają urzekające, bo trzeba nadmienić, że muzyka rockowa w wykonaniu artysty nie jest jednoznaczna i do końca przewidywalna. Szczególnie, gdy dochodzi motyw pianina („Goodbye”), a nawet sekcja smyczków w kulminacyjnym utworze, zwieńczającym cały album („Don’t Kill The Romantic Inside”). Te subtelne, przesycone smutkiem chwile podnoszą wartość całego materiału o znaczącą część.

Czasem warto rzucić wszystko, dać upust własnym umiejętnościom, czego najlepszym przykładem jest płyta „Romantic Inside” lk, czyli Łukasz Kosturka. Tym bardziej, jeśli ma się do przekazania jakąś opowieść nie tylko tekstową, ale także muzyczną. Niepoprawnym romantykom w dzisiejszych czasach jest trudniej, choć nie zaburzają odbioru stylowe odniesienia do tego wszystkiego, co już gdzieś słyszeliśmy.

To dobry album na postrzeganie dzisiejszych czasów przez pryzmat tego, co było. Chociaż trzeba nadmienić, że nosi on ślady uniwersalizmu, który sprawia, że można się zasłuchać. Można go więc polecać każdemu wrażliwcowi, ceniącemu gitarową energię, nienaznaczoną ekspansywnym zgrywaniem instrumentów, ale klimatem, który w tym przypadku udało się stworzyć. Gdyby jeszcze dać komuś doszlifować całość pod względem technicznym, mogłoby być jeszcze lepiej. Póki co, to ciekawa zapowiedź kolejnych projektów artysty. lk jest przykładem, że po prostu warto robić swoje.

Łukasz Dębowski

 

fot. materiały prasowe

Leave a Reply