„Połączenia” to wspólny album Opała i Gibbsa. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
fot. okładka płyty
Recenzja płyty „Połączenia” – Opał x Gibbs (2021)
Połączenie Opała i Gibbsa to kolaboracja, która jeszcze przed wydaniem całej płyty była na językach wielu sympatyków rodzimego hip-hopu. Opał to chłopak, który ku zaskoczeniu wszystkich swoją poprzednią płytą wdarł się na 4 miejsce zestawienia OLiS. Sukces pierwszego legalnego wydawnictwa uskrzydlił rapera, który z marszu zaczął robić kolejną płytą. Tym razem w całości stworzoną z Gibbsem, którego mogliśmy obserwować już na wcześniejszym albumie w utworach „Alicja w krainie dziwów” oraz „RytyWow”.
A kto to Gibbs? To ziomek od bitów, którego muzykę pewnie już nie raz miałeś na słuchawkach. Jednak dopiero od niedawna zaczął nagrywać także swoje wokale. I Bogu dzięki, bo aktualnie jedne z najlepszych refrenów w polskim rapie, to właśnie te od Gibbsa. Nie zmienia to faktu tworzenia przez niego świetnych, a zarazem zróżnicowanych instrumentali, na które coraz częściej nie wstydzi się nagrywać własnego, jakże barwnego i spokojnego wokalu.
Prawdą jest, że Gibbs na nowym wydawnictwie porywa Opała na głębokie wody, poszerza horyzonty, ale też i zapewne zmienia poziom świadomości muzycznej młodego rapera. Ten jednak nie pozostaje dłużny i pokazuje wysoki poziom tekstowy, który popiera niezmiennie solidnym flow i charakterystyczną barwą głosu. Chłopak nie boi się wyzwań, a swój styl dopasowuje pod odpowiednio dobrany podkład.
Mam natomiast jedno pytanie. Co tu się wydarzyło na featach!? Jeśli miałbym tę płytę oceniać pod tym względem to daje 10/10. Na zdecydowane wyróżnienie zasługuje VNM, który w utworze „Harry Osborn” chyba właśnie nagrał swoją zwrotkę roku. Pierwsze miejsce ex aequo zajmuje Karolina Czarnecka wprowadzająca słowiański klimat do całej kompozycji „Dzieci Pełni”. Pięknie dograny refren idealnie uzupełnia zwrotki Opała, a zsamplowany głos Karoliny przewijający się przez cały utwór, buduje napięcie, a także nadaje wyrazistości i kobiecości, przez co wyróżnia się na tle pozostałych numerów.
Oddając się rytualnemu przesłuchiwaniu płyty od początku do końca dostrzegłem potencjał drzemiący w tym materiale. Nie jest on aż tak widoczny na pierwszym planie, lecz przy odrobinie skupienia i zagłębienia się w ten materiał, da się odkryć dużą lekkość tworzenia u obu panów. Ich kreatywne głowy są pełne pomysłów, co przekuwa się na odpowiednią różnorodność i jakość najnowszego materiału. Czuć także dużo włożonego serca i osobiste powiązanie, co uwydatnia wiele zalet muzyków, którzy nie zostali pochłonięci w tworzenie muzyki tylko dla pieniędzy. Nie ma tutaj pójścia po najłatwiejszej linii oporu jak np. zjadający swój własny ogon Blacha, czy pogrążający się coraz bardziej w swoim wyimaginowanym muzycznym świecie Wac Toja (który aktualnie wydaje jeden dobry numer/feat rocznie). Opał i Gibbs pokazują chęć i radość z samego tworzenia, wymyślania nowych utworów. Są ambitni i nie zadowalają się tym co już mają. Chcą ciągle więcej i więcej, co w ostatecznym rozrachunku to właśnie ich postawi na samym szczycie tej niekończącej się piramidy.
Można odnieść wrażenie, że nie da się zrobić już za dużo ciekawych rzeczy w muzycznym świecie, bo wszystko już było, a trap to już kompletnie wypełnił każdy dziedzinę muzyki. No i tu pojawiają się „Połączenia”, które łączą trapowy sznyt z dużą lekkością i przebojowością. Idealnie pokazuje to chociażby „Palo Santo”, gdzie w pewnym momencie mamy wrażenie, że to właśnie triole dyktują rytm tego utworu.
Klimat stworzony przez chłopaków to chłodny powiew świeżości przypominający ten, który towarzyszy nam przy pierwszych chłodnych dniach jesieni. Dopiero wtedy, gdy się na nim skupisz poczujesz jego zapach, kolor i smak, a po chwili przemyśleń dojdziesz do wniosku, że tak naprawdę to tego potrzebowałeś, żeby zrozumieć, że żyjesz.
Mateusz Kiejnig