6 lipca ukazał się trzeci album Piotra Smały, zatytułowany “eklekty K”. “Płyta jest na wskroś rockowa, organiczna i traktująca o poważnych tematach – wojnie czy przemijaniu.” Jeśli chcecie się dowiedzieć, m.in. tego, jak powstawały nowe kompozycje artysty, a także jaka jest kondycja polskiej muzyki rockowej według jego opinii, koniecznie zapoznajcie się z naszym wywiadem.
Piotr Smała to polski artysta niezależny, tworzący muzykę z pogranicza różnych stylów i gatunków; autor tekstów, kompozytor, wokalista, gitarzysta, producent muzyczny – samouk. W poprzednich latach wokalista zespołów: Dziki Sad, Kaanary, Marcelle Spirit.
Co jakiś czas pojawiają się nowe, nieco odmienne muzycznie projekty Piotra Smały. Czy nowy album „eklekty K” jest dla Ciebie płytą „tu i teraz”, czy należy ją odbierać w szerszym kontekście?
fot. materiały prasowe
Na początku chcę powiedzieć, że bardzo cieszę się, że możemy zamienić kilka słów. Dziękuję za możliwość opowiedzenia o tym co u mnie aktualnie się dzieje. „eklekty K” jest moją trzecią solową płytą, nie licząc składanki: „Early Records”, którą wrzuciłem na serwisy streamingowe, a która to jest po prostu zbiorem moich pierwszych produkcji, które stworzyłem w programie Ableton Live. Może wyda się Tobie to nieco dziwne, ale ciężko mi powiedzieć, ażeby „eklekty K” była płytą „tu i teraz”. Powód jest prozaiczny – skomponowałem i wyprodukowałem te piosenki pod koniec 2019 roku, także są to już nieco archiwalne nagrania… 😉
Czy ten album określa w jakimś stopniu dalszą Twoją drogę muzyczną? Czy czujesz, że „eklekty K” jest Twoją najpełniejszą wizją artystyczną?
To co mogę powiedzieć o tej płycie, to na pewno to, że osobiście jest to moja ulubiona płyta z moich solowych dokonań. Tworząc kolejne płyty staram się, żeby każda była inna i różniła się od poprzedniej. Płyta „Rock’s Not Dead”, była bardzo surowa, nagrałem tam gitary, ale nie posiadałem gitary basowej i zrobiłem basy „z klawisza”. „Krasnoludy i Kosmici” – ta płyta z kolei była elektroniczna, bez ani jednego dźwięku gitary elektrycznej, za to nagrałem partie żywego basu, który pożyczyłem od kolegi. „eklekty K” – żeby było śmieszniej – nagrana została głównie na gitarze elektrycznej, natomiast bas zrobiłem w ten sposób, że nagrałem partie basowe na gitarze elektrycznej, a następnie obniżyłem w samym programie muzycznym strój o 12 tonów w dół i odpowiednio obrobiłem dźwięk. Także mało wprawne ucho być może nawet dało się nabrać, że nie było tam wcale nagranych partii gitary basowej… 😉 Tak czy inaczej, jestem bardzo zadowolony z brzmienia, które udało mi się ostatecznie osiągnąć. Jeżeli idzie o moje dotychczasowe solowe płyty, które już opublikowałem to tak – „eklekty K” jest moją najpełniejszą wizją artystyczną.
W informacji prasowej możemy przeczytać, że „osobiście uważam, że jest to najlepsza rockowa polska płyta od czasów: „Miłości w czasach popkultury” zespołu Myslovitz”. Jak należy traktować to porównanie? Co było faktycznym punktem odniesienia dla płyty „eklekty K”?
Życzyłbym sobie, żeby w Polsce było aktualnie więcej rockowych bandów, które grają muzykę na wysokim poziomie artystycznym. Problem jest jednak tego typu, że osobiście nie znam nowych ciekawych propozycji muzycznych w tym gatunku. 10 lat temu, kiedy prowadziłem własną wytwórnię płytową Modern Rock Revolution, otrzymywałem dziesiątki bardzo interesujących artystów, tworzących szeroko pojętą muzykę rockową. W tamtym czasie pamiętam, że zarwałem niejedną noc, słuchając przez wiele godzin płyt, które do mnie przychodziły. Dzisiaj moja wytwórnia płytowa nie miała by racji bytu…
Jak należy traktować porównanie mojej płyty do „Miłości w czasach popkultury”? Najlepiej nie porównywać. Wiele osób zna tę płytę grupy Myslovitz. Mój album „eklekty K” zna mało osób, także zapraszam do posłuchania, tym którzy jeszcze jej nie słyszeli. Każdy sobie może wyrobić własną opinię. Oczywiście od strony brzmieniowej moja produkcja jest na znacznie niższym poziomie, natomiast jeżeli idzie o walory kompozycyjne, to osobiście w ostatnich miesiącach znacznie częściej słucham „eklekty K”, aniżeli „Miłości w czasach popkultury”.
Tworząc muzykę nigdy nie zastanawiam się nad jakimikolwiek punktami odniesienia. Tworzę to co chcę i na co mam aktualnie ochotę. Jestem swoim własnym fanem i pewnie tak już zostanie. 🙂 Komponuję, nagrywam i produkuję swoje piosenki tak, żebym miał przyjemność wielokrotnie w przyszłości jeszcze obcować z własną sztuką.
Czy można powiedzieć, że nagrałeś płytę rockową, jakiej brakowało Ci w ostatnim czasie na polskim rynku muzycznym?
Dokładnie tak jest. Chociaż chciałbym dodać, że nie jest to jeszcze najbardziej rockowa z moich płyt. Mamy w tym wypadku bowiem do czynienia z muzyką rockową, ale z elementami muzyki elektronicznej. Aktualnie pracuję nad płytą, która będzie w 100% rockowa, bez żadnych „domieszek”.
Co według Ciebie jest największą wadą współczesnej muzyki gitarowej? Czy w ogóle według Ciebie pojawiają się na polskiej scenie ciekawe zjawiska z kręgu muzyki alternatywnej, gitarowej?
Największą wadą współczesnej muzyki gitarowej w Polsce jest to, że albo takowej nie ma, albo jest, ale do mnie jeszcze nie dotarła. Myślę, że generalnie mamy w Polsce dwa zasadnicze problemy:
Po pierwsze polskie media czy programy typu „talent show” nie promują wartościowej muzyki, a to w sposób bezpośredni przekłada się na to, że Polacy rzadko kiedy mają dobry gust muzyczny. Niewielu jest w stanie stwierdzić – co jest dobre, a co słabe. Chcę jeszcze doprecyzować tę kwestię – programy typu „talent show” wygrywają zawsze osoby, które z pewnością są świetnymi wokalistami/muzykami od strony technicznej, natomiast – co często później pokazuje praktyka – jeżeli już mają coś swojego zaprezentować Światu, to nie jest to specjalnie oryginalne…
Po drugie, muzycy w Polsce zbyt często chcą zarabiać pieniądze i tworzą to, co ich zdaniem się dobrze sprzeda. Często mają rację i rzeczywiście dobrze się w konsekwencji sprzedają, tyle że od strony artystycznej jest to często marne.
Ja mam problem z głowy – chodzę do pracy i tam zarabiam pieniądze, a po godzinach tworzę to co uważam, że jest dobre. Oczywiście nie jestem „popularny”, ale ważniejsze jest dla mnie to, żebym był artystycznie spełniony, a trochę popularny to już byłem około 15 lat temu.
Album „eklekty K” wydaje się Twoim najdojrzalszym projektem także jeśli chodzi o teksty. Czujesz, że na ten album powstały słowa, które są niezwykle ważne i być może najdojrzalsze w Twojej dotychczasowej działalności?
Jeżeli idzie o teksty, to nie lubię ich pisać. Mam z tym zawsze dużo problemów, bo trudno po polsku w 100% zgrać to, co się chce przekazać z melodią, którą już wcześniej wyśpiewywałem „po węgiersku”. Teksty na tej płycie są generalnie o wojnie i o tym, co po niej zostanie… Uważam, że aktualnie jesteśmy w czasie wojny, tyle że dopiero za jakiś czas odkryjemy, o co tutaj tak naprawdę szło… Aktualna „pandemia”, to jest wojna pomiędzy rządami, które idą w stronę totalitaryzmu sanitarnego, a wolnymi ludźmi. O tej kwestii zresztą teksty znajdą się na moich kolejnych płytach, nad którymi cały czas pracuję. Nie wszystkie teksty na tej płycie są jednak o wojnie. Są tam także inne teksty – o miłości, przemijaniu, tęsknocie za czymś nie do końca określonym… Poza tym uważam się za poetę. 🙂
Nie boisz się dotykać problemów współczesności. Mocny w przekazie wydaje się utwór „Szakale”. Mógłbyś coś więcej o nim powiedzieć?
„Szakale” opowiadają o tym jak to nasza aktualna „pandemia” doprowadzi za niedługo do konfliktu kinestetycznego i zostaną „tylko samotne psy i wychudzone szakale…”. Ten tekst jest dosyć naturalistyczny i nie należy się w nim doszukiwać specjalnie metafor. Jeżeli idzie o przyszłość świata to jestem pesymistą.
Pierwszym singlem, do którego powstał teledysk został utwór „Zakochanie”. Nie jest to jednak zbyt oczywista historia. Jakie myśli tłoczyły się w Twojej głowie, kiedy pisałeś tekst do tej propozycji? I dlaczego do tej piosenki zdecydowałeś się nakręcić teledysk?
„Zakochanie” to jest jeden z moich ulubionych kawałków na tej płycie. Postanowiłem właśnie od niego zacząć, gdyż jest to bardzo przyjemna piosenka – ma pozytywny przekaz, posiada po prostu super melodię i poetycki tekst. Poza tym mamy środek lata i nie mamy jeszcze „czwartej fali”… mocniejszy i bardziej bezkompromisowy przekaz zostawiłem sobie na późniejsze miesiące. Generalnie robię tak, że staram się zrobić 4-5 klipów do każdej z moich płyt. Tak przynajmniej było do tej pory i mam nadzieję, że tak będzie również w przyszłości.
Tekst tej piosenki nie jest jakąś konkretną historią, ale raczej starałem się przekazać stan ducha osoby, która jest właśnie w takiej odlotowej sytuacji.
Czy jest na tej płycie jakiś utwór, który jest dla Ciebie bardziej osobisty, może nawet bolesny i przez to niezwykle ważny?
Bardzo lubię całą tą płytę. Może jestem totalnym świrem, ale mogę słuchać tych numerów na okrągło. 🙂 Myślę, że takim wyjątkowym utworem są „Latarnie na Reymonta II”. Tekst sam w sobie jest niczym nieskrępowaną poezją… ale oddaje on właśnie jakąś taką melancholijną część mojej natury. Po za tym mamy tutaj do czynienia z pewnym odniesieniem do przeszłości. „Latarnie na Reymonta nie świecą od dekady” – przeszło dekadę temu grupa, w której śpiewałem – MARCELLE SPIRIT właśnie osiągnęła pierwszy sukces. Piosenka pt.: „Latarnie na Reymonta” była grana w wielu rozgłośniach radiowych w Polsce, a sam utwór cieszył się żywiołowymi reakcjami na koncertach. To, co łączy obie wersje „Latarni” to dramatyczna, a przy tym także piękna końcówka gęstych perkusji pod koniec utworów. Kto jeszcze nie odrobił „zadania domowego” – polecam je odrobić. Rzadko piszę o swoich bezpośrednich emocjach, raczej „wcielam się w postać podmiotu lirycznego” lub też komentuję to co widzę. W ostatnich miesiącach zdecydowanie najbardziej wdzięcznym tematem jest dla mnie „Celebrytka Pandemia” i to, co się ogólnie odpier… w tym temacie.
fot. okładka płyty
Przekaz to nie tylko teksty, ale także interpretacja wokalna. Niektóre z tych utworów wydają się mocniejsze także poprzez silniejsze akcentowanie przekazu poprzez wokal. Takie było Twoje założenie, czy pewne sytuacje działy się po prostu spontanicznie, jak na przykład w kawałku „3 dni ciemności”?
W tym utworze taki miałem od razu flow, nie rozmyślałem wiele, jakby to zaśpiewać, po prostu miałem nagraną muzykę, włączyłem: „REC” i tak to teraz właśnie brzmi. 🙂 Kawałek swoją drogą jest rzeczywiście jednym z mocniejszych, jeżeli idzie o stylistykę na tle pozostałych kompozycji.
W jaki sposób pracowałeś na formą muzyczną tych kompozycji, które wydają się bardziej bogate brzmieniowo niż na poprzednich albumach? Czy zawsze podchodzisz w ten sam sposób do tworzenia nowych utworów i jak to wyglądało w przypadku płyty „eklekty K”?
W przypadku tej płyty od razu wiedziałem, że chcę zrobić swoisty mariaż muzyki rockowej z elektroniką. Z całą pewnością byłem już dalej, jeżeli chodzi o moje umiejętności jako producent, mikser i „masteringowiec”, gdyż zanim wyprodukowałem tę płytę, to miałem już za sobą około 30 nagranych i zmiksowanych piosenek z poprzednich albumów. „eklekty K” jest z pewnością moim największym sukcesem w ujęciu artystycznym, tyle że ja jestem bardzo płodnym artystą i zamierzam jeszcze trochę pożyć. Także jeszcze kilka płyt z całą pewnością ode mnie wyjdzie. Wątpię, żeby mi się to znudziło, bo zajmuję się muzyką ponad 30 lat i jakoś mi ta zabawa nie mija.
Niezwykle trudno przebić się z takim projektem na polskiej scenie, szczególnie, gdy działa się samemu. W jaki sposób będziesz próbował wyjść z tym albumem do publiczności? Czy byłbyś w stanie przełożyć ten materiał na koncerty, gdyby zaszła taka potrzeba?
Nie mam aspiracji, ażeby zostać idolem tłumów. Może źle to zabrzmi, ale z czasem robię się coraz większym egoistą i nie zamierzam jakoś specjalnie zabiegać o to, ażeby być bardzo popularnym w Polsce. Oczywiście, gdyby mnie ktoś zaprosił do koncertów z cyklu „Męskie Granie”, to pewnie bym nie odmówił, natomiast jest mi dobrze tak jak jest. Projekt „PIOTR SMAŁA” to jest projekt studyjny i takim on pozostanie. Nie planuję grać koncertów, ten etap mam już za sobą. Lubię komponować, nagrywać, produkować i upowszechniać swoją twórczość w sieci bez specjalnych oczekiwań odnośnie samego jej odbioru. Jeżeli jednak zapytasz – czy wolałbym być bardziej popularnym i lubianym czy mniej, to prawidłową odpowiedzią jest „bardziej”. Natomiast aktualny stan podobania się mojej twórczości nie ma żadnego wpływu na to, czy będę tworzył dalej czy też nie. Otóż będę tworzył i publikował nadal, bo daje mi to mnóstwo radości.
Co dało Ci największą satysfakcję lub przyjemność pracy nad albumem „eklekty K”? I co jest dla Ciebie osobistą miarą sukcesu jeśli chodzi o ten projekt?
Nigdy nie byłem wielką gwiazdą rocka. To że się tak czułem i czuję nadal nie oznacza, że nią byłem/jestem. W czasach kiedy śpiewałem w zespołach rockowych od 1998 roku aż do 2010, kiedy to zagrałem ostatni koncert na żywo, rzadko kiedy mieliśmy na koncertach pełne sale. Zagrałem wiele koncertów dla pustej sali, dla kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu osób. Aktualnie mam 42 subskrybentów na moim kanale YouTube. Może się to komuś wydać śmieszne, ale mnie cieszy to, że 42 osoby zdecydowały się śledzić moje artystyczne poczynania. To tak jakbym właśnie zaraz miał wyjść na scenę i zagrać koncert dla 42 osób – dla mnie bomba! 🙂 Myślę, że jestem bardziej spełnionym i szczęśliwym człowiekiem z moimi 42 subskrybentami, aniżeli nie jeden finalista programu typu „talent show”, który właśnie teraz zamartwia się, że jego najnowszy teledysk nie dobił jeszcze do 50 000 wyświetleń…
Dziękuję Bogu za dobre zdrowie, talent którym mnie niewątpliwie obdarzył oraz za to, że kocham i rozumiem muzykę oraz za to, że nagram jeszcze wiele intrygujących rzeczy… Eviva l’arte!