Album „Inemuri 77” jest eksperymentalnym, instrumentalnych materiałem stworzonym w Park Lane Studio. Pomysłodawcą projektu oraz wykonawcą muzyki jest producent muzyczny Krzysztof Sobolewski, czyli Trip Flyer. Poznajcie naszą recenzję tego wydarzenia.
Recenzja płyty „INEMURI 77” – Trip Flyer (Soliton, 2021)
Za projektem Trip Flyer stoi producent i kompozytor Krzysztof Sobolewski. „INEMURI 77” to jego nowy album, oparty na eksperymentalnej elektronice, z elementami downtempo, chilloutu i świeżego ambientu. Dzięki tym, w większości instrumentalnym kompozycjom przenosimy się w inny, nieco odrealniony świat, który nie budzi skojarzeń z tym, co obecnie modne jest w gatunkach muzyki elektronicznej.
To co zwraca uwagę, to pewnego rodzaju ornamentyka dźwięków, zbliżająca się niekiedy w stronę Japonii. Zresztą już same tytuły zdradzają, że dostajemy delikatne naleciałości egzotyczne, które budują klimat tego albumu („Fuzuki”, „Inemuri”, Porando kaiko”). Ten ostatni wymieniony można skojarzyć z wierszem japońskiego poety Naobumi Ochiai – swego czasu utwór zyskał popularność jako pieśń wojskowa. W tym przypadku nie należy jednak doszukiwać się podobieństw, choć ten o nieregularnych kształtach instrumental na płycie stanowi pewną przeciwwagę dla innych, bardziej stonowanych, choć niemniej ciekawych kompozycji.
Niezobowiązujących powiązań z krajem kwitnącej wiśni może być więcej, przecież już sam tytuł „INEMURI” należy odczytywać jako drzemka, czyli krótki sen, który ma przynieść chwilę odpoczynku. Podczas niego pojawiają się wysyłane przez mózg „projekcje”. Można to powiązać z nieoczywistymi wizjami artystycznymi, które udało się uchwycić artyście podczas tworzenia tych zaskakujących i wciągających motywów.
Muzyka Trip Flyer pomimo otwartej formy oraz instrumentalnych, nie do końca zinterpretowanych utworów, staje się na swój sposób obrazkowa. Co prawda każdy odbiorca tej muzyki ma możliwość dotarcia do tego materiału na swój sposób. Różnorodne doznania nie burzą jednak pewnej idei tego projektu.
Idąc śladami małych kroków, które pozwoliły umiejscowić „INEMURI 77” w pewnej przestrzeni artystycznej, można wyłuskiwać kolejne elementy, tworzące charakter płyty. W Japonii siódemka kojarzy się z siedmioma bogami szczęścia i nawet jeśli to skojarzenie jest błędne, to nakreśla klimat całego albumu, który został nasączony przyjemnymi, często ciepłymi dźwiękami. A zostały one ułożone w dosyć specyficzny i niebanalny sposób. Tworzą one swego rodzaju nieoczywiste wizje, może nawet retrospekcje, które aż proszą się, żeby posłużyć jako tło do jakiegoś filmu. W ten sposób indywidualny charakter tych kompozycji mógłby zostać bardziej rozwinięty, wychodząc poza uproszczoną, może nawet czasami nieco surową formę projektu.
Większy rozmach wyraźniej określiłby oryginalność samego twórcy. Niemniej są momenty, które mocniej przykuwają uwagę, jak chociażby (i tu kolejna ciekawostka) „Wilamowice”, gdzie usłyszymy Tiöma fum Döktera, recytującego w języku wilamowskim. Znalazło się też miejsce dla głosu Darii Kwiatkowskiej, pełniącego rolę narracyjną („Droga nr 77”).
Futurystyczne, ale nieco uproszczone brzmienie tworzy swój własny koloryt. Dzięki temu dostaliśmy niezwykle szybko wkradający się w naszą podświadomość seans muzyczny. „INOMURI 77” to płyta, którą można odbierać na różne sposoby, nie kierując się zasadą słuchania jej od początku do końca za każdorazowym podejściem. Interpretacja także zależy od słuchacza, bo specyfika projektu nie narzuca nam żadnych oczywistych skojarzeń. I to stanowi nadrzędną wartość zaskakującego pomysłami, drugiego już albumu Trip Flyera.
Łukasz Dębowski