Pięćdziesiąte urodziny to wystarczający powód do świętowania. Andrzej Piaseczny z tej okazji wydał album “50/50”, na który zaproszenie przyjęli, m.in. Paulina Przybysz, Tomasz Organek, Kuba Badach, Kayah i Mrozu. Poznajcie naszą recenzję tej płyty.
Recenzja płyty „50/50” – Andrzej Piaseczny (Mystic Production, 2021)
Gdybym potrafił śpiewać, to swoje okrągłe urodziny świętowałbym prawdopodobnie tak samo jak Andrzej Piaseczny – wydałbym płytę. Ale Piasek poszedł o krok dalej i postanowił, że nie skomponuje piosenek sam, tylko powierzy to zadanie swoim przyjaciołom z branży. Do współpracy zaprosił 10 osób, które aktywnie działają na naszej rodzimej scenie. Przypomnijmy ich nazwiska: Michał „Fox” Król, Kayah, Kuba Badach, Majka Jeżowska, Jarecki, Adam Sztaba, Łukasz Kowalski (szef muzyczny zespołu Piasecznego), Mrozu, Tomasz Organek, Paulina Przybysz.
Pomysł był ryzykowny, bo każdy z zaproszonych gości obraca się w nieco innej stylistyce. Naturalna więc była obawa, że może wyjść z tego jeden wielki miszmasz. I tutaj pojawiło się pierwsze zaskoczenie, bo płyta „50/50” okazała się zaskakująco spójna. Miejscami aż… za bardzo spójna.
Większość piosenek została utrzymana w tanecznym, bardzo pozytywnym klimacie – zupełnie jakby kompozytorzy umówili się co do brzmienia poszczególnych piosenek. Taneczny klimat utworów naturalnie nie dziwi, bo powód do świętowania był oczywisty, ale fundament co najmniej kilku numerów stanowi identyczny bit, który w miarę słuchania płyty może zwyczajnie zmęczyć słuchacza.
Tę sytuację ratują na szczęście zaproszeni do duetów goście i kilka świetnych melodii. Moim absolutnym numerem jeden na albumie „50/50” jest piosenka „Wizje”, którą dla Andrzeja Piasecznego skomponowali Łukasz Mróz (Mrozu), Arek Sitarz i Mariusz Obijalski. Trzeba powiedzieć, że Mrozu zrobił Piaskowi niezłą przysługę, bo sam brzmiałby w niej co najmniej tak samo dobrze jak Piasek. Otóż utwór „Wizje” to piosenka typowo w stylu Mroza, ale jak się okazuje – Piasek w takim repertuarze prezentuje się znakomicie. Brawa za wysokie tony.
Okazuje się, że piosenek utrzymanych w stylistyce ich własnych kompozytorów jest więcej. Wystarczy wskazać tytułowy utwór „50/50” (który równie dobrze pasowałby na płytę „Oldschool” Kuby Badacha) lub „Hendzap” (bardzo w stylu Adama Sztaby, które uwielbia nieoczywiste melodie i zaskakujące zwroty akcji). Co więcej, kilku z zaproszonych gości zaśpiewało swoje piosenki z Piaskiem w duecie. Polecam partie absolutnej Królowej duetów (Kayah) oraz wspomnianego już Kuby Badacha.
Ale oprócz piosenki Mroza, na uwagę zasługują przede wszystkim single promujące album, czyli „Przedostatni” i „Miłość”. To piosenki dość wyjątkowe, bo poruszające bardzo konkretne tematy. „Przedostatni” to protest song Andrzeja na temat aktualnej rzeczywistości; z kolei premiera „Miłości” nieprzypadkowo zbiegła się z coming outem wokalisty. Obie piosenki niosą za sobą konkretny przekaz, a przy tym są po prostu bardzo dobre i przyjemne w odsłuchu. Współautorami kompozycji są odpowiednio Michał „Fox” Król i Majka Jeżowska.
Wróćmy jednak do ogólnego odbioru albumu. Większość piosenek z płyty „50/50” byłaby świetna jako samodzielne single, ponieważ następujące po sobie piosenki – utrzymane w podobnym klimacie – mogą na dłuższą metę znudzić słuchacza. Jedynym wyjątkiem jest utwór „Zenze” autorstwa Pauliny Przybysz, ale ten w ogóle nie powinien powstać – to nie jest repertuar dla Piasecznego i niestety psuje ogólne wrażenie. Właśnie dlatego „50/50” to płyta idealna do słuchania na wyrywki.
Jak w tym wszystkim wypada sam Andrzej Piaseczny? Śpiewa z lekkością, w swoim własnym stylu i aż trudno dać wiarę, że to płyta z okazji jego 50. urodzin. Podsumowując, pomysł na płytę świetny, realizacja być może zbyt jednolita, ale koniec końców Piasek udowadnia, że ma jeszcze sporo do powiedzenia, a przede wszystkim do zaśpiewania.
Jonatan Paszkiewicz