Urszula & Jumbo – pierwszy raz w serwisach cyfrowych!

4 czerwca 2021 do serwisów cyfrowych trafiła reedycja, czyli odświeżony piąty, studyjny album Urszula & Jumbo, wydany po raz pierwszy w Polsce w 1992 roku. Na sklepowe półki płyta trafi tydzień później.

Muzykę skomponował Stanisław Zybowski, angielskie teksty są natomiast dziełem Bogdana Olewicza i Michała „Lonstara” Łuszczyńskiego. Producentami płyty są Staszek Zybowski i John J. Miceli.

Świeżość i muzyczny, rockandrollowy rozmach, połączony ze świetnymi historiami zawartymi w tekstach, będzie dla wszystkich wspaniałym przeniesieniem się w tamte czasy, w tę niczym nieskrępowaną wolność w myśleniu i graniu.

fot. materiały archiwalne

 

 Przygotowałaś wznowienia swoich kilku płyt m.in. „Jumbo”, „Biała droga”, „Supernova” oraz „Udar”. Ale nie będą to zwykłe reedycje…

– Rzeczywiście, postanowiłam uporządkować w pandemii kilka rzeczy związanych ze swoją twórczością, wydawnictwami.  I tak np. płyta Jumbo z lat 80-tych po poddaniu jej różnym zabiegom w studio brzmi teraz dużo lepiej, dzięki nowej technologii. Korzystaliśmy z nagranych śladów, ale też dogrywaliśmy nowe dźwięki.

– Czy gdyby nie było pandemii, nie byłoby tych reedycji?

– Bardzo możliwe. Bylibyśmy zajęci graniem koncertów i nagrywaniem nowych rzeczy. Nie ukrywam, że pomysł na te reedycje zrodził się też z powodu braku pracy dla moich muzyków, których traktujemy z moim mężem i menadżerem – Tomkiem Kujawskim, jak rodzinę. Od prawie roku nie zarabiają, więc też trochę dla nich wymyśliliśmy tę pracę…  A przy okazji robimy fanom prezent w postaci reedycji kilku płyt, które są nie do dostania…

– Na Allegro płyta „Jumbo” czasem się pojawia, ale kosztuje krocie. To biały kruk. Dlaczego do tej pory nie pojawiło się wznowienie?

– To skomplikowane sprawy związane z prawami autorskimi. Dlatego do dziś niektórych moich płyt nie ma, nie tylko w sklepach, ale także w serwisach streamingowych czy sklepach z muzyką cyfrową. 

– Super, że teraz już będą. W sam raz na kolejny jubileusz… W przyszłym roku 40-lecie działalności artystycznej…

– Nie przywiązuję wielkiej wagi do jubileuszy i do rocznic, ale te 40 lat to jednak nawet na mnie robi wrażenie.

– Łatwo było na nowo nagrywać te piosenki?

– To była wyższa szkoła jazdy, tym bardziej, że postanowiliśmy nagrać na nowo te utwory, wykorzystując nowoczesne możliwości, ale nie zmieniając ich. Moi muzycy dostali wszystkie „ślady” i musieli się ich nauczyć, jeden do jeden. W trakcie przygotowań przeżywali rozmaite uczucia od załamania po euforię, kiedy udało im się odwzorować gitary Staszka Zybowskiego. Jednak niektóre partie zagrane przez Stasia są absolutnie nie do powtórzenia, Staszek miał swój niepowtarzalny styl, bardzo charakterystyczny.  Zdecydowaliśmy się więc na pozostawienie ich w nowych wersjach.

– A jak ty sobie poradziłaś z zaśpiewaniem starszych numerów w tamtych wersjach?

– Też nie było łatwo (śmiech). Dziś wszystko gramy pół tonu niżej. Niby to nie jest dużo, ale dla mnie robi dużą różnicę, a w studiu musiałam wrócić do starych tonacji. Zdecydowanie łatwiej nagrywało mi się te utwory, których nie graliśmy nigdy na koncertach i które pamiętam jedynie z płyt. Te, które śpiewam do dziś przeszły czasem metamorfozę i ciężko mi było wrócić do pierwotnych wersji. Ale udało się. Generalnie myślę, że i tak mi było łatwej niż muzykom. Ja musiałam tylko odnaleźć tamtą siebie, a muzycy musieli wejść w skórę i odnaleźć charakter gry innych muzyków.

– Czy oprócz odświeżonej muzyki, płyty mają odświeżoną grafikę?

– Zdecydowanie. Oczywiście zachowujemy ogólny klimat tamtych okładek. Nie zmieniamy głównych zdjęć, ale na pewno korzystamy z nowoczesnych rozwiązań. W książeczce do „Jumbo” pojawiło się 12 nowych zdjęć. Beata Wielgosz, która robiła nam w 1998 roku okładkę do „Supernovej” ma wielkie serce do tego projektu i bardzo nam pomogła przy okładce i składzie książeczki. Fani na pewno będą zadowoleni, mogą mieć wydania tych płyt na najwyższym poziomie z bonusami w postaci niepublikowanych zdjęć.

– Jako pierwsza w nowej szacie graficznej i brzmieniu jest wydana płyta „Urszula & Jumbo”. Pamiętasz moment, kiedy się pojawił pomysł, żeby stworzyć Jumbo?

– To była końcówka lat 80-tych, kiedy robiliśmy ze Staszkiem płytę „Czwarty raz”.  W połowie były na niej kompozycje Romka Lipko, a w połowie Staszka. Powoli, za obopólną zgodą, staraliśmy się oddzielić od Budki. Nie mogłam być przecież ciągle gościem tego zespołu.  Nastał więc czas na usamodzielnienie. Ostanie wspólne koncerty odbyły się w USA.  Tuż przed tą trasą nagraliśmy kilka piosenek, do których angielskie teksty dopisał Boguś Olewicz.  Wtedy chyba pojawił się pomysł na Jumbo.

– Czy nazwa Jumbo miała coś wspólnego z grubą skórą, którą trzeba mieć by przetrwać w show biznesie?

– Dokładnie tak… Jumbo to przecież taki słonik Jumbo niby silny i gruboskórny, ale jednak bardzo wrażliwy.

– Te piosenki były nagrywane jeszcze w Polsce czy już w USA?

– Materiał na płytę nagrywaliśmy w legendarnym dla polskiego rocka studio Tonpressu na Wawrzyszowie.  To zwariowany czas. Wiele informacji nawet na Wikipedii jest nieprawdziwych z tego okresu. Sami czasem się w tym gubimy (śmiech). „Rysa na szkle” powstawała w różnych studiach i wersjach, w jednej z nich śpiewała Kayah, a w tej, która finalnie ukazała się na „Jumbo” zaśpiewał Staś Soyka.

– Usłyszymy ich na reedycji?

– Niestety wersja z Kayah przepadła. Nie mamy do niej „śladów”. Ale ślady Stasia się zachowały. Kiedy do niego zadzwoniłam i zapytałam, czy możemy skorzystać z jego głosu na śladach, zapytał tylko czy ładnie zaśpiewał. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że przepięknie. Zaufał. Będzie go można usłyszeć na płycie.

Rozmawiał Paweł Trześniowski

 

POSŁUCHAJ

 

Leave a Reply