25 września ukazał się nowy minialbum “Na atomy” zespołu The Poks. Ich muzyka jest podróżą inspirowaną filmami, wyobraźnią oraz miłością do dźwiękowych przestrzeni. Poznajcie naszą recenzję tej jakże udanej EPki.
The POKS – rock-alternatywna grupa założona w 2015 roku w Krakowie. Skład zespołu tworzą Łukasz Dąbrowny – wokal, gitara; Dominik Gałenza – gitara, syntezator; Adam Balicz – perkusja; Rafał Drozdowski – gitara basowa.
Recenzja EP – „Na atomy” (2020)
Choć zespół The Poks działa już od kilku lat, to jeszcze nie doczekał się pełnoprawnej płyty. Namiastkę swoich niemałych umiejętności zaprezentował jednak na drugim już minialbumie „Na atomy”.
Jest to propozycja idealna dla wszystkich, którzy kochają malownicze gitarowe brzmienie z nutą poruszającej melancholii.
Na pewno te wszystkie lata nie zostały zmarnowane, bo The Poks pracował i grał koncerty, krystalizując w ten sposób coraz mocniej pomysły na własną muzykę. Każdy z czterech utworów, które znalazły się na EP, przepełnionych jest klimatycznymi dźwiękami, do których tworzenia krakowska grupa ma niebywałą łatwość. Umiejętność budowania nieco rozmytego, a przy tym hipnotyzującego nastroju, przykuwającego uwagę, a przy tym nie powodującego znużenia jest ich ogromną wartością. Na tym albumie udało się im utrzymać napięcie przez wszystkie, dosyć solidnie zbudowane kompozycje.
Oni doskonale zdają sobie sprawę z własnych atutów, tworząc taką a nie inną muzykę. Panowie wpisują się w pewien nurt świeżego indie rockowego grania (Sonbird, Frankenstein Children, Melancholy Hill), ale posiadają przebłyski własnej indywidualności, która zapewne z czasem jeszcze bardziej się ujawni. Inspiracji muzycznych można doszukiwać się wielu, zaglądając głębiej w historię nie tylko polskiej muzyki, ale też nie o to chodzi, żeby wypominać im to, co gdzieś już słyszeliśmy. Tym bardziej, że The Poks nagrywa kawałki, które prezentują się co najmniej dobrze.
Czarujące, mocno przestrzenne momenty („Space Flight”) przeplatają się z bardziej wyszukanymi kawałkami („Kolory”). W tym drugim usłyszymy chór dziecięcy, dodający smaczku tej bardzo sprawnie poprowadzonej kompozycji. Na pierwszy plan wysuwa się jednak „Charles Floyd”, gdzie zapętlone gitary nabierają rozpędu, przez co ich coraz mocniejsze zagęszczenie budzi faktyczny podziw. Pewniej prezentuje się tutaj ładnie wpleciony głos wokalisty Łukasza Dąbrownego. Zmiany tempa wyrywają ten utwór z jednoznaczności, doskonale podkreślając istotny już warsztat zespołu.
Polska muzyka zdecydowanie potrzebuje takich artystycznych oddechów, nawet jeśli oryginalność nie jest jeszcze największym atutem The Poks. Niemniej już teraz dostaliśmy znaczący zestaw czterech kompozycji, tak silnie nakreślających kierunek, w którym zdecydowanie panowie powinni dalej podążać. Niedosyt stanowi tylko fakt, że jest to EPka, a nie cały album, bo ich historia jest na tyle poruszająca, że chciałoby się usłyszeć znacznie więcej. Tak piękna melancholia potrafi przecież przykuwać uwagę nie tylko nastrojem, ale też czystymi emocjami. Warto sprawdzić album „Na atomy”, bo ta intymność ukryta pomiędzy dźwiękami jest po prostu urzekająca.
Łukasz Dębowski
Jedna odpowiedź do “The Poks – „Na atomy” [RECENZJA]”