„Renata Przemyk i Mężczyźni” to jubileuszowy album – największe przeboje w nowych aranżacjach i w duetach. Renacie Przemyk towarzyszą m in.: Adam Nowak, Igor Herbut, Czesław Mozil, John Porter, Leski, Marek Dyjak, Skubas, Wojciech Waglewski, a to jeszcze nie wszyscy. Poznajcie naszą recenzję tej płyty.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Renata Przemyk i Mężczyźni” – Renata Przemyk (Agora Muzyka, 2020)
„Renata Przemyk i Mężczyźni” to jubileuszowy album z okazji 30 lecia pracy artystycznej jednej z najbardziej oryginalnych i charakterystycznych artystek w Polsce. Projektów podsumowujących działalność Renaty Przemyk było już kilka (Złota Kolekcja, Pol’and’Rock”), teraz jednak przyszła pora na… duety.
Każdy z zaproszonych gości (aż 13!) wniósł do większości znanych piosenek coś swojego, na swój sposób charakterystycznego, a przez to, każda z nich mocno została naznaczona indywidualnością każdego z wokalistów. Inną kwestią jest, czy takie nowe wykonanie nam się podoba czy też nie. Na pewno należy zaznaczyć, że żaden z panów nie odebrał im oryginalności. Żaden z nich nie dominuje nad samą artystką. Dzięki temu cały czas wiemy, kto jest tutaj gospodarzem. Zresztą przy tak silnej charyzmie Przemyk nie mogło być inaczej.
Można sobie zadawać pytanie, po co nagrywać sprawdzony repertuar w nowych wersjach, skoro pierwotne wersje wciąż brzmią świetnie? Ponoć lepsze bywa wrogiem dobrego. Ten album należy odbierać inaczej. To ciekawostka pokazująca, że twórczość Renaty jest odporna na upływ czasu i nie stanowi czegoś hermetycznie zamkniętego. Natomiast wszystkich tych, którzy wolą oryginalne, wciąż nieśmiertelne wykonania należy odesłać do starszych płyt.
Dosyć kontrowersyjnie wypada „Kłamiesz” z Vieniem i „Ten taniec” z delikatnym głosem Buslava. Kilka momentów jest jednak znakomitych. Do nich należy „Kochana”, gdzie Igor Herbut oddał niemałą część własnej wrażliwości. Warty odnotowania jest też skromny, ale jakże urzekający „Makijaż twarzy” z Czesławem Śpiewa (z krótkim dialogiem na końcu) i równie czarujący, podszyty szeptem utwór „7:05” z niezmiennie intrygującym Wojciechem Waglewskim.
Warto dodać, że od strony realizacyjnej mamy do czynienia z czymś na najwyższym poziomie. Kierownikiem muzycznym został Tomasz Waldowski, który przy udziale niemniej zdolnego zespołu, wydobył z tych piosenek paletę emocji. Dzięki temu ten projekt tętni życiem i doskonale odnajduje się w realiach współczesności. Bez muzycznego dopełnienia nie wypadłyby tak dobrze duety z Markiem Dyjakiem, Adamem Nowakiem, Grzegorzem Turnauem i Skubasem.
Czy ten album był niezbędny i faktycznie potrzebny? Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie. Nawet jeśli całość nie jest na jednakowym poziomie, to na pewno miło powrócić do tych piosenek, zaprezentowanych w nieco innej formie. Dobrze, że Renata Przemyk robi swoje, a jej głos wciąż brzmi tak doskonale jak 20-30 lat temu. Można się o tym przekonać na koncertach. Nie znajdziemy w nowych aranżacjach ani odrobiny przekłamania. „Renata Przemyk i Mężczyźni” to znana opowieść podana w zaskakujący, czasem nieszablonowy sposób.
Łukasz Dębowski
Tracklista:
1. Zero
2. Kłamiesz
3. Jakby nie miało być
4. Babę zesłał Bóg
5. Makijaż twarzy
6. Nie mam żalu
7. Odjazd
8. Come Wake Me [Niech mnie ktoś obudzi]
9. Bo jeśli tak ma być
10. Zazdrośni [Zazdrosna]
11. 7:05
12. Kochana
13. Ten taniec
Jedna odpowiedź do “Renata Przemyk – „Renata Przemyk i Mężczyźni” [RECENZJA]”