W marcu 2020 premierę miała piosenka „Milion nowych szans” Juliana Lesińskiego. Z tej okazji zadaliśmy wokaliście kilka pytań. Z wywiadu dowiecie się nie tylko w jakich okolicznościach powstał ten utwór, ale także poznacie dalsze plany artystyczne Juliana. Przywołaliśmy też kilka wspomnień związanych chociażby z Eurowizją.
fot. okładka singla
Co jakiś czas otrzymujemy Twoje premierowe propozycje. Najnowszą jest „Milion nowych szans”. Czy poszczególne single, które sukcesywnie wydajesz co jakiś czas, mają prowadzić do nagrania całej płyty?
Taki jest plan. Gotowego materiału jest już całkiem sporo a będzie jeszcze więcej. Cały czas pracuję nad nowymi piosenkami. Niebawem w świat poleci kolejny singiel.
Twoja najnowsza muzyczna propozycja „Milion nowych szans” jest dosyć spójna z poprzednimi singlami. Czy to jest Twoja określona wizja artystyczna, którą dalej chcesz podążać?
Od początku swojej artystycznej drogi, miałem postanowienie, że nigdy nie dam się zaszufladkować. Chcę być wokalistą „elastycznym”, nie bojącym się wyzwań. Chcę próbować a przy tym się rozwijać. Nadszedł jednak czas, w którym skłaniam się już ku konkretnej wizji artystycznej. Jestem też dużo bardziej świadomy tego co chcę śpiewać niż jeszcze kilka lat temu. Tak więc pora na pewne „uporządkowanie” mojej twórczości, co nie znaczy, że ograniczę się do jednego stylu.
Produkcję utworu „Milion nowych szans” oddałeś w ręce szwedzkich producentów. Skąd taki pomysł i jak to się stało, że na nich trafiłeś?
„Milion nowych szans” skomponował Martin Skowroński, natomiast za tekst odpowiada Kamil Durski. W pierwotnej wersji cała piosenka powstała w języku angielskim. Jednak nie byłem do niej do końca przekonany. Intuicja podpowiadała mi, że nie jest to do końca efekt jaki chciałem uzyskać. Dlatego zdecydowałem się na zmiany. Z duetem szwedzkich producentów z Chainwork Studios rozpocząłem współpracę zaraz po moim udziale w białoruskich preselekcjach do Konkursu Piosenki Eurowizji. Przygotowali dla mnie kilka utworów, które wkrótce będziecie mogli usłyszeć. Profesjonalizm ale przede wszystkim to, że nadajemy na podobnych muzycznych falach spowodowały, że poprosiłem ich o mały lifting „Milion nowych szans” – co okazało się trafionym posunięciem.
fot. materiały promocyjne
Dlaczego zdecydowałeś się jednak na polski tekst? Czy nie sprawiło to trudności szwedzkim producentom?
Rzeczywiście postawiłem im trudne zadanie. Język polski jak wiadomo należy do jednych z najtrudniejszych. Było trochę śmiesznie, bo jedna z pierwszych wersji jaką otrzymałem, nie miała w ogóle końcówek wyrazów. Nasza komunikacja przebiega bardzo sprawnie, dlatego udało się wszystko wytłumaczyć i producenci spisali się na medal. A dlaczego zdecydowałem się, by „Milion Nowych Szans” nagrać po polsku? Uznałem, że mam już w swoim repertuarze dość utworów anglojęzycznych, poza tym nie identyfikowałem się do końca z pierwotną wersją tej piosenki.
Czy współpraca z tamtymi producentami, nie podsunęła Ci pomysłu, żeby zmierzyć się ze szwedzkim rynkiem muzycznym? Być może to była dobra okazja, że tam w jakiś sposób zaistnieć?
Szwedzki rynek muzyczny jest ogromny. To wielka fabryka hitów i gwiazd. Bardzo podoba mi się ich podejście do muzyki, a jeszcze bardziej do artysty. Oczywiście przewinął mi się pomysł, by spróbować podbić szwedzką scenę. Nie będzie to na pewno łatwe, ale próbować można. Mogę, zdradzić, że dwie piosenki (które jeszcze nie miały swojej premiery cyfrowej ale sporo osób słyszało już na koncercie) a zostały stworzone i nagrane w Sztokholmie, zgłoszone zostały do Melodifestivalen. Są to największe i najbardziej rozbudowane preselekcje eurowizyjne w Europie. Nie oczekiwałem co prawda na zbyt wiele, ale sam fakt, że mogłem „powalczyć” o udział w tym wydarzeniu, zobaczyć, że moja piosenka jest słuchana, przez jury oraz uzyskać profesjonalny feedback są dla fana Eurowizji niezwykle ekscytujące. A do Sztokholmu wrócę niebawem, bo przygotowujemy nowe piosenki i nie wyobrażam sobie ich zarejestrować gdziekolwiek indziej.
Tekst do piosenki „Milion nowych szans” napisał Kamil Durski. W jaki sposób przekazuje się treści, które chciałbyś, żeby były zawarte w piosence? Od razu wiedziałeś o czym będzie ten utwór?
W momencie, gdy powierzam komuś napisanie tekstu, przekazuje zawsze to o czym ma być piosenka, o tym jak ją czuję, o tym co jest dla mnie ważne. Zawsze to masa korespondencji i rozmów telefonicznych. W przypadku Kamila, zdałem się na jego intuicję i się nie zawiodłem. Znając brzmienie piosenki oraz ogólny zarys tematu, mogę powiedzieć, że rozszyfrował wszystko perfekcyjnie. Oczywiście były drobne korekty, konsultowaliśmy parę rzeczy co jest całkowicie naturalne – ale pierwszy raz zdarzyło mi się współpracować z kimś tak niesamowicie wrażliwym oraz z kimś, kto potrafi empatycznie odczytywać emocje, które chciałem przekazać w tekście.
Jakie masz oczekiwania względem nowego utworu? Do jakiej publiczności chciałbyś, żeby trafiła?
„Milion nowych szans” to piosenka o codziennej mobilizacji do działania, do życia na pełnych obrotach. Śpiewam w niej m.in. o tym, że nie ma sensu patrzeć na to co było. Z przeszłości trzeba wyciągnąć wnioski i iść dalej. Nie ma co tkwić w bezruchu i skupiać się na rozdrapywaniu ran i błądzeniu w analizach. Należy poświęcić się temu co dla nas ważne. A dla mnie najważniejsze jest realizowanie marzeń i ciągły rozwój. Mam nadzieję, że utwór wywoła u każdego słuchacza uśmiech na twarzy i pozytywnie zmotywuje.
Twoje muzyczne propozycje czasem są reakcją na jakieś wydarzenia. Czy tak było z utworem „All And All”, w teledysku którego znalazły się fragmenty z marszu równości w Białymstoku? Na ile inne współczesne wydarzenia oddziałują na Ciebie od strony artystycznej?
Każda z piosenek jaką nagrałem dotychczas wyraża moje emocje, nastrój, odczucia w danym momencie mojego życia. Zawsze śpiewam o tym co ważne. Każdym utworem w pewnym sensie oddaje słuchaczom cząstkę siebie. Nigdy nie jest mi obojętne to o czym śpiewam. To co wydarzyło się na Marszu Równości w Białymstoku, ale też na innych tego typu wydarzeniach w całym kraju – bardzo mocno mnie uderzyło. Nie potrafię zrozumieć, jak człowiek do człowieka jest w stanie zionąć takim poziomem pogardy i nienawiści. Wszystko to było na tyle mocne, że nie mogłem po prostu przejść obojętnie. „All And All” mówi o różnych odcieniach miłości, ale przede wszystkim o szacunku do drugiego człowieka, czyli tego czego najbardziej dziś mi brakuje w przestrzeni publicznej. Jestem bacznym obserwatorem i wszystko co się dzieje w kraju czy na świecie ma w jakimś stopniu wpływ na moją twórczość. Nie oznacza to jednak, że za chwilę powstanie piosenka o koronawirusie. Bardzo dużo czerpię z ludzi, poznaję ich a przy tym poznaje siebie samego. Każda kolejna piosenka jest odzwierciedleniem jakiegoś etapu, impulsu chwili lub tego co chcę przekazać.
Kiedyś nagrałeś medley piosenek eurowizyjnych. Twoja muzyka ma potencjał, który odnalazłby się na Eurowizji. Czy to znaczy, że sam byłbyś gotowy reprezentować Polskę w tym konkursie?
Bardzo dziękuję za tak pozytywną ocenę mojej dotychczasowej twórczości. To bardzo miłe. Co do medley’a. Och, to było wyzwanie. Zdecydowałem się na jego nagranie zaraz przed wyjazdem do Lizbony, gdzie odbywała się kolejna edycja konkursu. Postawiłem przed sobą ale przede wszystkim przed moim pianistą bardzo ciężkie zadanie. W końcu połączyć 21 piosenek w jedną, przy czym każda ma inne tempo i tonację, to nie taka prosta rzecz. Ale się udało i bardzo cieszy mnie odbiór i masa ciepłych komentarzy jakie w sumie otrzymuję do tej pory.
Eurowizja od dziecka jest moim wielkim marzeniem. Oczywiście już podjąłem parę prób zakwalifikowania się m.in. do polskich preselekcji czy wziąłem udział w eliminacjach na Białorusi czy w San Marino. Będę próbował dalej, bo życie jest za krótkie na to by się bać. Marzenia się spełniają, a ja jestem doskonałym przykładem na to, że tak jest. Niektóre są ciężkie do zrealizowania ale trzeba próbować. Każda z tych prób to dla mnie nowe doświadczenie, ale też masa wniosków do wyciągnięcia na przyszłość. Liczę, na to, że kiedyś mi się uda.
Mógłbyś wskazać najlepsze według Ciebie polskie piosenki, które pojawiły się w konkursie Eurowizji?
Niewątpliwie „To nie ja” Edyty Górniak było propozycją, która skradła serca ludzi praktycznie na całym świecie. Jeśli chodzi o naszych reprezentantów, którzy najlepiej zapisali się w mojej pamięci, to z całą pewnością muszę tutaj wymienić Kasię Moś. Wspaniała i wyjątkowa artystka, która śpiewa całą sobą a przy tym fenomenalnie prowadzi wokal. Michał Szpak na Eurowizji pokazał pełnię swojego głosu i udowodnił, że prosta ale szczera prezentacja ma siłę przebicia. Magdalena Tul to z kolei wokalistka, z którą miałem przyjemność niegdyś wystąpić na jednej scenie. Dysponuje świetnymi walorami wokalnymi. W trakcie konkursu zawiodła po prostu technika, aczkolwiek to co zrobiła Magda, czyli mimo wszystko dokończyła ten występ pokazało jest determinację i pełen profesjonalizm. Nie każdy artysta poradził by sobie z takim poziomem stresu. Po prostu chapeau bas! Mam nadzieję, że uda się jej kiedyś wrócić na eurowizyjną scenę. Poza tym w mojej pamięci zostały piosenki Anny Marii Jopek, Mieczysława Szcześniaka, Ich Troje czy Isis Gee.
Wziąłeś udział w wielu festiwalach, ale też brałeś udział w finale litewskiego talent show „Music Talent League”. Co wyniosłeś z udziału w tego typu show telewizyjnym? I czy takie programy otwierają jakieś możliwości?
Udział w tego rodzaju festiwalach czy programach telewizyjnych, niesamowicie rozwija. Za każdym razem trzeba zmierzyć się z inną publicznością, innymi warunkami akustycznymi. Dla młodych adeptów sztuki wokalnej to powiedzmy taka podstawowa droga do tego, by nauczyć się obycia scenicznego, umiejętności prowadzenia próby i masy innych istotnych rzeczy. Ja z kolei wykorzystuję możliwość do zaprezentowania siebie jak najszerszemu gronu widzów. Poznałem też wielu wyjątkowych ludzi ze świata muzyki, a z niektórymi z nich mam lub miałem okazję współpracować.
Co można usłyszeć na Twoich koncertach? Czy oprócz wielu autorskich piosenek, napisanych specjalnie dla Ciebie można usłyszeć np. covery?
Na koncertach wybrzmiewają głównie moje utwory, które chcę by poznała jak największa ilość widzów. Spotkałem się też z opinią, że moje piosenki na żywo dostają jakby drugie życie i są jeszcze bardziej emocjonalne niż na nagraniach. Gramy oczywiście też covery w osobliwych aranżacjach. Na jednym z ostatnich koncertów śpiewałem m.in. ukraińską piosenkę ludową z 1932 roku czy moim zdaniem najpiękniejszą polską piosenkę jaka kiedykolwiek powstała, czyli „Wracam do domu” Justyny Steczkowskiej. Repertuar koncertowy tak naprawdę za każdym razem staramy się modyfikować. Wiemy z jakiej okazji gramy, dla kogo. Odpowiednio dostosowujemy setlistę, czasami zmieniamy też aranżację danej piosenki. Nie gramy według odgórnego scenariusza, tylko zawsze razem z moimi muzykami staramy się działać kreatywnie i tak jak podpowiada nam serce.
Czy jest coś, co „podcina skrzydła” takim wokalistom jak Ty na polskim rynku muzycznym? Czy trudniej w dzisiejszych czasach zaistnieć na dłużej w świadomości słuchacza?
Działań czy osób, które próbowały i nawet dalej próbują podciąć mi skrzydła jest cała masa. Wiele razy w życiu słyszałem, że nie dostanę szansy, bo za dobrze śpiewam (sic!), bo nie mam odpowiednio wymyślonej historii, mam za długie włosy, mam za krótkie włosy, powinienem śpiewać z chrypą, powinienem śpiewać bez chrypy itd. Poza tym wszechobecna jest zazdrość i rywalizacja. Przez ponad 10 lat przeróżnych występów, castingów, konkursów wokalnych nauczyłem się sobie z tym radzić. W dobie internetu i masy różnego rodzaju platform, gdzie tak naprawdę każdy może nagrać piosenkę jest bardzo trudno się przebić. Ja jednak postanowiłem, że będę wierny sobie, swoim artystycznym przekonaniom i nie będę nagrywał np. pod czyjeś dyktando.
Pozostanie sobą w obecnej sytuacji uważam, że jest największym atutem. A tak naprawdę czy uda mi się przebić jeszcze wyżej, w dużej mierze nie zależy ode mnie. Pracuję na swój sukces już od wielu lat, wyznaczam sobie kolejne zadania, stawiam co rusz nowe wyzwania i daje to efekt. Małymi kroczkami ale do przodu. Ostatnio na nowo odkrywam radość bezpośredniego kontaktu z widownią, która przychodzi na moje koncerty aby słuchać mnie takiego jakim jestem. Nie oceniamy się i nie wybrzydzamy jak na castingach. Wiedzą co śpiewam, w jaki sposób i chcą zobaczyć to na żywo. Szczerość i konsekwencja dają sukces. A kto w jaki sposób ten sukces mierzy – to jego sprawa. Ja jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Spełniła się większość moich marzeń. Dlatego do miary sukcesu podchodzę z ogromnym dystansem.