Curly Heads – “Rubby Dress Skinny Dog”

Nasz ocena

Pamiętacie ten album? 21 października 2014 ukazała się płyta zespołu Curly Heads pt. „Rubby Dress Skinny Dog”. Zanim Dawid Podsiadło wziął udział w programie X-Factor i wydał swój debiutancki krążek założył w liceum pierwszy zespół. Był nim Curly Heads. Formacja powstała w 2010 roku w Dąbrowie Górniczej.

fot. materiały promocyjne

Zaczynali od zera, jak tysiące rockowych kapel, o których nigdy nie usłyszycie. Ot, kumple ze szkoły zamarzyli o wielkiej scenie i założyli zespół. Uczyli się grać na instrumentach, szukali brzmienia, próbowali układać własne piosenki. Marzyli razem, snuli plany, kłócili się, godzili i znów marzyli. Grali w każdej wolnej chwili. Czuli, że idzie im coraz lepiej. Znajomym też się podobało. Ktoś zaprosił ich do zagrania w ciasnym, ciemnym klubie dla garstki widzów, potem w następnym. Za chwilę przyszły większe sceny, większe ambicje, wyróżnienie w konkursie na festiwalu w Jarocinie… i tu właściwie historia Curly Heads mogła się skończyć. Wszystko na to wskazywało.

W 2012 roku Dawid Podsiadło, wokalista Curly Heads, w brawurowym stylu wygrał program „X-Factor”. Rok później ukazała się jego debiutancka solowa płyta „Comfort and Happiness”. Album odniósł wielki sukces, posypały się nagrody i propozycje koncertów. Tak spektakularnego debiutu nie mieliśmy na polskiej scenie od lat, więc kto by tam myślał o kapeli, z którą stawiało się pierwsze kroki na scenie? Okazało się, że muzycy Curly Heads myśleli. Nie ostygł w nich rockandrollowy żar, nie zmienili planów – czekali tylko z ich realizacją na odpowiedni moment. Okazało się, że związana z aktywnością koncertową Dawida przerwa dobrze zespołowi zrobiła. Muzycy mieli czas i motywację, by napisać nowy materiał, który pozwoli im zmierzyć się z wysoko zawieszoną poprzeczką. Wreszcie, na początku 2013 roku, podjęli decyzję o rejestracji materiału. Sesja odbyła się w trójmiejskim studiu Custom34 (tu powstawały nagrania m.in. Myslovitz i Luxtorpedy), a produkcję muzyczną powierzono Danielowi Walczekowi, który jest gitarzystą i szefem muzycznym solowego zespołu Dawida.

Rezultatem ich wspólnej pracy jest album zatytułowany „Ruby Dress Skinny Dog”, na którym ci sympatyczni młodzi ludzie z Dąbrowy Górniczej rzucają wyzwanie tuzom muzyki gitarowej z Londynu i Nowego Jorku. Inspiracje czerpią zarówno z grunge’u, którego najlepszych lat nie mogą przecież pamiętać, jak i z new rock revolution, przy którym musieli dorastać.

Ja myślę, że to po prostu rock’n’roll. To jest płyta, której trzeba słuchać głośno – mówi Oskar Bała i trudno się z nim nie zgodzić. Fani solowej twórczości Dawida będą zaskoczeni nie tylko ostrą jazdą w warstwie instrumentalnej, ale przede wszystkim jego sposobem śpiewania – mocnym, bezkompromisowym… Nagrywając wokale, wykrzykując te teksty, czułem się totalnie wolny – przyznaje Dawid. I to wyraźnie na „Ruby Dress Skinny Dog” słychać. Bo czym innym jest muzyka rockowa, jeśli nie wolnością opowiedzianą za pomocą dźwięków i przepuszczoną przez odkręcony na full wzmacniacz?

 

Recenzja płyty „Rubby Dress Skinny Dog” – Curly Heads (Sony Music, 2014)

Być może gdyby Dawid Podsiadło nie odniósł sukcesu ze swoją pierwszą solową płytą „Comfort and Happiness” nie ukazałby się krążek zespołu Curly Heads „Ruby Dress Skinny Dog”. I trzeba oddać szacunek, że Dawid zamiast iść za ciosem po pierwszym solowym albumie, przywołał do życia swój zespół, z którym tworzył jeszcze przed całym szumem medialnym, związanym z jego debiutem.

Tym bardziej, że muzyka na tym albumie to nośne, wytarmoszone gitarowym szumem piosenki. Całość została uniesiona na dynamice, energetycznym szarpnięciu strun i to, co również jest zaskakujące, na bardziej agresywnym wokalu Dawida.

Tak dzieje się już w otwierającym płytę utworze „Love Again”. Rockowa alternatywa rozwija się jeszcze bardziej w rytmicznym, ale jakże silnym uderzeniu „Reconcile”. Młodzieńcza buńczuczność i odejście od kompromisowej struktury tych piosenek wypada bardzo pozytywnie, ale czy jest do końca wystarczająca?

To już inna kwestia, bo angielskie teksty wyróżniają ten materiał na polskim podwórku, ale już nieco bladną, gdy porównamy Curly Heads z podobnymi zespołmi zza polskiej granicy. A pewne odniesienia nasuwają się same… Nie jest to zarzut, a raczej sugestia, że brakuje odrobiny większej oryginalności.

Nie przeszkadza to jednak w głośnym słuchaniu tych piosenek, które porywają swoją żywotnością. Takim bardzo dobrym momentem jest jakże ekspansywny kawałek pt. „Diadre”. Przykuwa uwagę także spokojniejszy klimat „Till You Got Me”, pięknie rozkwitający w przejmujących refrenach.

Najlepszym jednak momentem staje się alternatywny, podany na brudnej, lecz nieoczywistej strukturze „M.A.B”. Taki kosmicznie odjechany kawałek z „przebarwionym” zaśpiewem wokalisty. Trzeba posłuchać.

Młodzieńcza energia muzyczna jest chwilami imponująca. I nawet jeśli już gdzieś to słyszeliśmy to całość prezentuje się całkiem przyzwoicie. Curly Heads podąża we właściwym kierunku, a pomysłów na kolejne utwory na pewno im w przyszłości nie zabraknie. Oczywiście jeśli doczekamy się kontynuacji, bo jak wiemy, Dawid Podsiadło jest jednym z najbardziej zapracowanych artystów na polskiej scenie muzycznej,

Łukasz Dębowski

 

Leave a Reply