W sprzedaży pojawił nowy album YongSoula pt. “Sinusoida”. Płyta ukazała się pod naszym patronatem medialnym. Z tej okazji mieliśmy okazję zadać artyście kilka pytań.
fot. materiały promocyjne
Tytuł Twojej nowej płyty „Sinusoida” budzi wiele skojarzeń. Czy odnosi się on bardziej do przenikania różnych światów muzycznych, tj. rapu i reggae? Czy bardziej do tekstów, które poruszają osobiste emocje?
„Sinusoida” zdecydowanie odzwierciedla treść jaką możecie znaleźć na wspomnianym albumie. Jest to wyboista podróż do mojego wnętrza prowadząca przez drogę pełną wzlotów i upadków. To ogromna lawina moich wewnętrznych emocji. Tytuł płyty idealnie odwzorowuje to co się w niej znajduje. Jednak muszę się także zgodzić z tym, że krążek jest hybrydą gatunków muzycznych jakimi są rap oraz reggae. Produkcje są – w odróżnieniu od wcześniejszych projektów – stylistycznie bardziej jednak utrzymane w kulturze hiphopowej.
Teksty są bardzo ważną częścią Twojej twórczości i wydają się nierozerwalną częścią Ciebie samego. Czasem wydają się bardzo osobiste. Czy „Sinusoida” zamyka dla Ciebie jakiś trudny okres w życiu?
Od kiedy pamiętam najważniejszym elementem mojej twórczości była treść. Oczywiście forma w jakiej ją podaje jest tak samo bardzo ważna, lecz czym ona by była bez wspomnianego elementu jakim jest przekaz? Czerpię inspirację z mojego życia, z tego co mnie otacza, co czuje oraz widzę. To suma moich emocji, doświadczeń, przeżyć a każdy utwór zawiera dużą część mnie.
„Sinusoida” jest zdecydowanie najbardziej osobistym projektem jaki do tej pory wydałem. Długo zresztą zastanawiałem się nad tym czy udostępniać go szerszej publiczności czy jednak schować go do przysłowiowej szuflady. Padło na pierwszą opcję, z czego w efekcie końcowym się cieszę, ponieważ tym sposobem mogłem zamknąć trudny okres mojego życia.
W Twoich tekstach można znaleźć też wiele bardziej uniwersalnych przemyśleń. Czy możesz powiedzieć, co dla Ciebie jako człowieka stanowi największą bolączkę dzisiejszych czasów?
Ciężko mi wybrać największą bolączkę dzisiejszych czasów natomiast wspomnę o kilku swoich spostrzeżeniach, które budzą we mnie niepokój. Jednym z nich jest to jak dziś wyglądają relacje międzyludzkie. Są one zazwyczaj płytkie i nietrwałe, co jest widoczne na każdym kroku. Wirtualny świat, który z każdym rokiem coraz bardziej pochłania naszą duszę, brak empatii i zrozumienia dla drugiego człowieka. Jedyne co nas łączy to to… że się mijamy.
fot. materiały promocyjne
Jako artysta funkcjonujesz niezależnie. Czy to świadomy zabieg, że nie chcesz wsparcia jakiejś wytwórni? I z jakimi trudnościami musisz mierzyć się działając samemu jako artysta?
W 2017 roku, kiedy debiutowałem na rynku fonograficznym z albumem „Mentalna Rewolucja”, miałem okazję współpracować z pewną krakowską wytwórnią. Nasze drogi bardzo szybko się rozeszły. Była to konsekwencja tego, iż nie otrzymałem od nich żadnego wsparcia przy promocji wspomnianego krążka. Musiałem postawić na już zdobyte doświadczenie, na siebie i tak już zostało do dnia dzisiejszego. Jest to oczywiście świadomy zabieg. Przed premierą „Sinusoidy” mocno zastanawiałem się nad tym, czy aby nie nawiązać współpracy z wytwórnią o większej renomie. Miałem też gotowy „produkt” – kolejny krążek, który ukaże się w czerwcu przyszłego roku. Długo nad tym myślałem. W efekcie końcowym postawiłem na moje dziecko, niezależną wytwórnię muzyczną Rewolta Label.
Od początku moich działań muzycznych nie mogłem liczyć na wsparcie z żadnej strony. Jestem przyzwyczajony do tego, że jak ja czegoś nie zrobię, to nikt inny tego za mnie nie uczyni. Głównym problemem z jakim obecnie się borykam to brak odpowiednich zasięgów. Uważam, że robię dobre rzeczy, lecz co z tego jak mój przekaz dociera do garstki osób. Nie poddaje się jednak bowiem uważam, że najlepszym weryfikatorem jest czas.
Czy to, że balansujesz na granicy wielu gatunków, a w szczególności reggae i rapu powoduje, że nie jesteś przez wielu wykonawców obu gatunków brany poważnie? Spotkałeś się z jakimiś zarzutami względem swojej twórczości?
W każdym wywiadzie wspominam, że jeśli chodzi o moją twórczość, to wywodzę się z muzyki reggae. To ona w najgorszym etapie mojego życia dodawała mi dużo siły i to, że zacząłem tworzyć to zdecydowanie jej zasługa i ukłon w jej stronę. Jeśli chodzi o rap, to przeplatał się przez moje życie praktycznie od początku. Obracałem się w tych klimatach, miałem wielu znajomych, którzy rapują i sam od czasu do czasu starałem się tworzyć utwory właśnie w tym stylu. Zresztą H2c Skład – czyli pierwszy twór muzyczny jakiego byłem współpzałożycielem, współtworzyłem z Bodziem, moim przyjacielem oraz przemyskim raperem. To co robię dziś, to pewna hybryda tych dwóch gatunków muzycznych. Wykreowało się to we mnie z czasem i przyszło naturalnie.
To jak mnie postrzegają inni artyści obracający się zarówno w jednym jak i drugim gatunku jest mi totalnie obojętne. Robię to, co uważam za słuszne. Nie skupiam się na opinii innych, lecz jeśli chodzi o kwestie podejścia różnych wykonawców do tego, co robię, to raczej spotykam się z propsami niż z krytyką.
Co przeszkadza Ci w dzisiejszym, czasem mocno skomercjalizowanym rapie?
Przeszkadza mi to, że muzyka, która kiedyś była muzyką ludzi ulicy, pomagała młodzieży wyrwać się z getta, podnosiła na duchu, dziś jest patentem na robienie biznesu na małolatach. Dzisiejszy rap nie ma duszy. Najważniejszy jest pieniądz i cyferki. Liczy się opakowanie, a nie wnętrze. „Forma” a nie treść. Priorytety się zmieniły, lecz uważam, że nie działa to na naszą korzyść. Wielu „artystów” robi nam z mózgu sieczkę zamiast ukazywać to, co ma miejsce naprawdę. Jedna wielka iluzja, ale to się ludziom podoba. W końcu to popyt kreuje podaż. Głęboko w to wierzę, że jeszcze karta się odwróci.
Wracając do Twojej płyty „Sinusoida”, to co musiałoby się wydarzyć z tym albumem, żebyś mógł uznać to za sukces?
Sukcesem uznaje fakt, że podjąłem męską decyzję i postanowiłem zamknąć temat raz na zawsze (ciągnął się za mną przez prawie 2 lata). Jest to pierwszy projekt wydany przez Rewoltę Label, co też mogę śmiało uznać za kolejny sukces. Uważam, że to początek pięknej historii, którą będziemy wspólnie budować z każdym nowym projektem. Zawsze marzyłem aby wypuścić własną serię odzieży, co także udało mi się zrealizować. Z perspektywy czasu wiem, że mógłbym zrobić kilka rzeczy lepiej, natomiast wiem też, że właśnie tak miało być. A co musiałoby się wydarzyć abym w pełni był zadowolony? Na pewno bardzo cieszył bym się z faktu jakby większa ilość osób miała możliwość weryfikacji mojej twórczości.
Nowy album różni się od Twojego poprzedniego albumu „Mentalna rewolucja”. Czy to był świadomy zabieg, że chcesz się pokazać z trochę innej strony? Czy można w ogóle mówić, że miałeś jakieś założenia względem „Sinusoidy”?
To prawda, „Mentalna Rewolucja” znacznie różni się od „Sinusoidy” dosłownie we wszystkich aspektach. Zaczynając od produkcji muzycznych, poprzez tematykę, treść, flow oraz skille. Te projekty były inne także pod względem sposobu wydania. Tak jak już wspominałem mój debiut fonograficzny wyszedł we współpracy z krakowską wytwórnia, natomiast przy ostatnim albumie wziąłem wszystko na swoje barki. Czy był to świadomy zabieg? Zdecydowanie nie. Był to na pewno naturalny zabieg, który wynikł ze splotu różnych, nieprzychylnych mi zdarzeń. W tamtej chwili nie mogłem przelać tego co we mnie było na reggae’owe bity, dlatego też automatycznie sięgnąłem po produkcje bardziej melancholijne, które najlepiej odzwierciedliłyby to, co czuję. Musiałem to z siebie wyrzucić i właśnie w taki sposób mogłem dać upust emocjom. Nie było to zamierzone, ale cieszę się że mogłem się pokazać z innej perspektywy. Założenie było bardzo proste, przelać na papier to, co we mnie tamtej chwili siedziało, nieważne w jakiej to byłoby formie.
Czy to prawda, że „Sinusoida” ukazała się w ściśle limitowanym nakładzie? Skąd taki pomysł?
Tak, to prawda. W sprzedaży pojawiło się tylko 300 sztuk fizyków. Nie było jakiegoś większego powodu, który by decydował o tym fakcie.
Pierwszym zwiastunem nowego albumu był utwór „Gram w to” z gościnnym udziałem Najducha, Komara i Kazenito. Nie był to jednak oficjalny singiel. Mógłbyś powiedzieć kilka słów na temat tego kawałka?
Pomysł na powstanie tego utworu pojawił się spontanicznie w styczniu 2019 roku, kiedy jeszcze przebywałem na emigracji w Niemczech. Jest to jeden z ostatnich numerów jakie znalazły się na płycie „Sinusoida”. Utwór pisałem do produkcji jednego z przemyskich beatmakerów – Jotesa (w ramach ciekawostki wspomnę, że w 2012 roku to właśnie u niego miałem przyjemność zarejestrować moje pierwsze utwory muzyczne). Do numeru zaprosiłem moich kolegów po fachu, także pochodzących tych z pięknego miasta Przemyśl. W lutym wróciłem do Polski na dwa tygodnie urlopu i postanowiłem zorganizować chłopaków i zrealizować zarówno nagranie jak i teledysk (udało nam się tak naprawdę wszystko ogarnąć w jeden dzień). Była to zwariowana, spontaniczna akcja. Zaraz po powrocie do Niemiec utwór miał swoją premierę, być może dlatego nie był on uznawany jako oficjalny singiel (ze względu na dużą odległość czasu), lecz była to zapowiedź nadchodzącego wielkimi krokami projektu i przerwanie przeze mnie dłużej ciszy.
W październiku pojawił się też bardziej reggae’owy utwór „POPIS”. Dlaczego nie znalazł się on na najnowszej płycie? Czy ten polityczny komentarz był tylko jednorazową wypowiedzią przed wyborami?
„POPiS” pochodzi z albumu pt. „Kto jak nie Ty”, który swoją premierę będzie miał w czerwcu przyszłego roku. Nie mogłem jednak dłużej czekać z publikacją utworu ponieważ na kolejną okazję musiałbym czekać kolejnych kilka lat. Następnym powodem, który wpłyną na moją decyzje jest to, że właśnie ten utwór pojawił się jako pierwszy na nowo powstałym kanale „Rewolta Label”. Ukazał się on przed premiera pierwszego singla z albumu „Sinusoida”, którym był zresztą kontrowersyjny utwór „Sprzątam”. Zależało mi na tym, aby właśnie ten pierwszy utwór bezpośrednio kojarzył się z ideą Rewolty. Już wielokrotnie w mojej muzyce mogliście usłyszeć zaczepki w stronę systemu czy też władz. Na „Mentalnej Rewolucji” jest tego sporo na przykład w utworze „Epidemia” czy „Babilon” i z pewnością to nie jest ostatni numer o podobnej tematyce.
Działasz pod własnym szyldem Rewolta Label. Czy planujesz rozszerzenie działalności tego labelu o kolejne własne płyty, a może nawet wydawnictwa innych artystów?
Oczywiście. „Sinusoida” jest pierwszym projektem wydanym przez Rewolte Label, jeszcze w tym roku gościnnie ukaże się na naszym kanale EP-ka świetnego wrocławskiego nawijacza o pseudonimie Powku. Mogę także, już zdradzić, że w przyszłym roku do szeregów wytwórni wstąpi co najmniej dwóch zawodników a przez Rewoltę przewiną się minimum cztery projekty muzyczne. Także plany są bardzo ambitne. Z dnia na dzień wpada mi do głowy mnóstwo nowych pomysłów, oby tylko wystarczyło mi czasu na ich zrealizowannie xd.
Duże znaczenie dla Ciebie ma działalność koncertowa? Chciałbyś wyjechać w trasę z tym albumem?
Nigdzie indziej nie czuje się tak, jak na scenie. W swojej kilkuletniej karierze miałem okazję zagrać sporą ilość koncertów zarówno z moim byłym zespołem ReggaeGang System, jak i solowych. Ostatnimi czasy – przez emigrację – wypadałem z obiegu, lecz bardzo chciałbym wrócić do tego. Obecnie jestem na etapie szukania tour menegera, który byłby w stanie mi w tej kwestii pomóc. Mam nadzieję, że znajdę odpowiednia osobę, szczególnie, że w przyszłym roku będzie większe pole manewru (nowi artyści, materiały). Jeżeli w najbliższym czasie nie uda mi się kogoś znaleźć, pomimo ograniczonego czasu, sam wezmę sprawy w swoje ręce.
fot. materiały promocyjne
Damian “YongSoul” Jacyna to autor tekstów/”nawijacz” pochodzący z Przemyśla. Były wokalista zespołu ReggaeGang System oraz współzałożyciel H2C Skład, działa także solowo. Swoją muzyczną drogę rozpoczął w 2012 roku. Jednak prawdziwy przełom w jego karierze nastąpił w 2015 roku, kiedy to doszło do powstania wyżej wymienionych składów. W tym samym roku, Damian wydał swoją pierwszą Ep “First Step”. Rok później, w maju, został udostępniony kolejny projekt Ep “Będzie Lepiej”, który także ukazał się w wersji fizycznej. W październiku 2017 roku, miała miejsce premiera debiutu fonograficznego pt: “Mentalna Rewolucja”, dzięki uprzejmości krakowskiej wytwórni muzycznej Zion Records.
Główny patronat nad projektem objęło Polskie Radio Czwórka. Do powstania projektu przyczynił się także Urząd Miasta w Przemyślu, który przyznał muzykowi “Stypendium Twórcze Miasta Przemyśl” na realizację płyty. Za większość produkcji muzycznych znajdujących się na wspomnianym projekcie, odpowiadał utalentowany producent z Wrocławia – Nah Vex Riddims.
Projekt składał się z 12 utworów utrzymanych w klimacie Ragga/Dancehall/Hip-Hop. Od strony muzycznej był to projekt różnorodny a zarazem tworzący jedną całość. W marcu 2018 roku miała miejsce premiera debiutanckiej płyty zespołu ReggaeGang System.
Za większość produkcji na premierowej płycie odpowiada niesamowity chłopak z Torunia – Funk Monster. Płyta ukazała się dzięki wsparciu niezależnej wytwórni muzycznej Rewolta Label, którą zresztą sam tworzy. Jest to zarazem pierwsza pozycja na koncie wspomnianej wytwórni.