„Cały czas porozumiewamy się językiem, który znamy” – wywiad z Łukaszem Ojdaną z zespołu RGG

Album „Memento” zespołu RGG wydany został w kultowej serii „Polish Jazz”. Tytuł „Memento” należy rozumieć jako „Pamiątka”. Nawiązuje do doświadczeń artystycznych wynikłych z obcowania z ekspresją artystów europejskich zapraszanych do współpracy z zespołem. To wspomnienie drogi od wydania płyty „Aura”. Przy tej okazji mieliśmy okazję zadać kilka pytań pianiście i kompozytorowi Łukaszowi Ojdanie.

fot. materiały prasowe

 

 

Czy płytę „Memento” można traktować jako podsumowanie ważnego dla Was okresu? Jeśli tak, to jak patrzy się na własną twórczość z perspektywy czasu?

Każda płyta jest pewnym podsumowaniem ważnego okresu między albumem poprzedzającym i kolejną płytą w dyskografii. Mówiąc szczerze każdy nagrany album jest dla nas  szczególny, a procesowi jego powstawania towarzyszą zawsze te same dobre emocje i niesamowita ekscytacja – można powiedzieć, że za każdym razem czujemy się jak debiutanci i bardzo się z tego cieszymy.  

Tytuł „Memento” nie jest przypadkowy, bo jest Waszą pamiątką ze współpracy z europejskimi artystami. Czy z któregoś spotkania jesteście szczególnie dumni i zadowoleni, bo wydarzyło się coś zaskakującego dla Was samych?

Faktycznie, tytuł płyty należy rozumieć jako pamiątka, natomiast wybór tegoż tytułu był bardzo subtelną próbą znalezienia jednego słowa, którym możemy opisać nastrój wynikający z powstałej opowieści. Współpraca ze wspaniałymi europejskimi gigantami muzyki improwizowanej z całą pewnością odcisnęła piętno na naszych osobowościach. Miało to z pewnością przełożenie na wrażliwość artystyczną, pomysły kompozytorskie i podświadome budowanie formy tego albumu. Jednakże nie potrafię wskazać, które spotkanie było najbardziej wyjątkowe, ponieważ do każdego podchodziliśmy z takim samym zaangażowaniem.

Jest Pan jednym z tych muzyków, który blisko współpracował z Tomaszem Stańko. Co z perspektywy czasu stanowi istotę jego twórczości, i co tylko dla siebie wyniósł Pan z tej współpracy?

Myślę, że jest to dość złożone zagadnienie, ponieważ twórczość Tomasza była wielowymiarowa. Nie sposób wymienić wszystkich składowych, które budowały ostateczny charakter dzieła jego życia. Zdecydowanie był artystą o wielkiej charyzmie, indywidualnej wizji i oryginalnym tonie swego muzycznego głosu. To wielkie szczęście, że było mi dane występować z Nim na jednej scenie.

fot. materiały promocyjne

„Hombre con Sombrero” jest takim utworem idącym śladami Tomasza Stańko. Co więcej można powiedzieć o tej kompozycji?

Faktycznie utwór ten nawiązuje do technik kompozytorskich uprawianych przez Tomasza. Myślę, że kluczowym jest tu wykorzystanie interwału seksty, bardzo charakterystycznego dla wielu kompozycji jego autorstwa. Sam zresztą wspominał, że to właśnie ten interwał jest kluczowy w jego utworach  (patrz Autobiografia Tomasz Stańko).

Czy utwór „Three Pices In Old Style” na nowej płycie i odwołania do muzyki klasycznej Henryka Mikołaja Góreckiego to był Pana pomysł? Pana zainteresowania muzyką klasyczną wskazywałyby na pójście tym tropem.

Faktycznie to ja byłem inicjatorem zagrania  parafrazy tej części „Trzech utworów w dawnym stylu”  na jednej z naszych prób. Istotny jest jednak fakt, że pierwszy raz usłyszałem tę kompozycję dzięki Maćkowi Garbowskiemu. Odwołania do muzyki współczesnej i poważnej są w naszym przypadku wynikiem nieustających poszukiwań różnorodnych form ekspresji, nie tylko poprzez środki improwizacyjne, ale również kompozycję samą w sobie.

Jeszcze jednym „bonusem” na płycie „Memento” jest utwór „Gloria Tibi Domine”. Ponoć jest to pieśń z Kościoła Ojców Dominikanów? Czy to prawda, że tam Pan uczęszcza i stąd pomysł umieszczenia tego utworu na albumie?

„Gloria Tibi Domine” to pieśń sakralna, której autorem jest były dominikanin, Pan Jacek Gałuszka. Staramy się być otwarci na cały szereg inspiracji bez względu na gatunki i kontekst, w którym występują.

fot. materiały promocyjne

Można mieć wrażenie, że dla jazzmanów improwizujących jesteście zbyt mainstreamowi. Natomiast do tych wywodzących się z tradycji amerykańskiego jazzu także nie do końca pasujecie. Czy stanowi dla Was problem, że jesteście trudni do zdefiniowania?

Myślę, że sama próba zdefiniowania gatunków w muzyce jest zupełnie niepotrzebna. Podobnie jest z wykonawcami. Ja osobiście czuję się i jazzmanem, i wolnym improwizatorem,  w pewnym sensie również mainstreamowcem z racji podejścia do warsztatu i systemu kształcenia muzycznego, który przeszedłem.   

Czy to, że przed nagraniem płyty „Memento” byliście przez chwilę „free jazzowi”, miało wpływ na ten album? Czy ciężko jest wrócić do innego świata po takim skoku gatunkowym?

Cały czas porozumiewamy się językiem, który znamy. Forma ekspresji jest kwestią wyboru, kształtującą z kolei formę wypowiedzi muzycznej. Lubimy poruszać się w różnych konwencjach, staramy się przy tym nie zatracić swoich osobowości i charakteru RGG.

Czy przed tworzeniem tej płyty dużo ze sobą rozmawialiście? W końcu każdy z Was zapewne miał inną wizję nowej muzyki? Jak buduje się twórczy kompromis w takich projektach?

Gdybyśmy mieli inną wizję muzyki, to zapewne byśmy jej razem nie tworzyli. Dlatego też w przypadku RGG nie można mówić o projekcie. To zespół który idzie razem na dobre i złe, podejmując przy tym wspólne artystyczne decyzje.

Czy z własnych inspiracji i pomysłów będzie Pan starał się nagrać coś poza RGG? Ponoć studiuje Pan partytury Oliviera Messiaena. Czy to może określać inny kierunek Pana muzyki?

Mam poczucie, że wszystko co do tej pory nagrywałem, było moje własne, w każdym razie w pełni się z tym identyfikuję. Ukazało się do tej pory 9 płyt z moim udziałem – każda jest dla mnie szczególna. Dziesiąta, a więc jubileuszowa płyta, będzie płytą solową. Jest już nagrana i czeka na wydanie. Z całą pewnością ukaże się na początku 2020 roku.

Jakie znaczenie ma dla Pana fakt, że płyta „Memento” ukazała się w kultowej serii „Polish Jazz”?

To miło, że nasza propozycja zyskała uznanie w uszach osób związanych z tą serią. Miło być częścią katalogu obok Krzysztofa Komedy, Tomasza Stańko, Zbigniewa Namysłowskiego czy ostatnio wielokrotnie wspominanego Mieczysława Kosza. Ale podobnie jak przy okazji poprzednich płyt, nie osiadamy na laurach i pracujemy dalej. Pomysł na kolejną płytę już jest!

 

 

Leave a Reply