„Będę kontynuować działalność solową, bo czuję, że mam jeszcze wiele do pokazania” – Robert Cichy [WYWIAD + FOTORELACJA]

20 marca odbyła się premiera winylowej wersji albumu “Smack” Roberta Cichego. Muzyka można spotkać na solowych koncertach, a także na jednej scenie z Anią Dąbrowską. 6 kwietnia w Łodzi, Robert wystąpił jako support przed wokalistką.

Prezentujemy fotorelację z tego wydarzenia. Przed koncertem mieliśmy okazję zadać też kilka pytań muzykowi.

fot. Bartosz Kuśmierski Photography

(Polska Płyta / Polska Muzyka)

Wiele ważnych rzeczy wydarzyło się w tym roku w Twoim zawodowym życiu. Zacznijmy od tego, że dostałeś dwie nagrody Fryderyk 2019 – za produkcję solowej płyty „SMACK” i Najlepszy Album Blues / Country dla tej samej płyty. Któryś z nich jest dla Ciebie ważniejszy?

Obie statuetki są bardzo cenne. I co ciekawe, byłem pewien, że ta nagroda nie trafi do mnie. Gdy zobaczyłem, że przy kategorii Blues / Country zostały wniesione dwa Fryderyki, to już się pożegnałem z tym wyróżnieniem. Po próbach byłem już zmęczony i nawet trochę zrezygnowany, tym bardziej nie docierała do mnie sytuacja, że mogę coś wygrać. Nagle okazało się, że to jednak obie statuetki są dla mnie! Przeżyłem totalne zaskoczenie.

Czy po otrzymaniu Fryderyków zauważyłeś większe zainteresowanie Twoją osobą?

Muszę przyznać, że wywołało to małe zamieszanie i zauważenie mojej osoby. Zdarza się więcej telefonów, a co za tym idzie różnego typu propozycji. Bardzo cieszę się z tego, że mogę więcej pracować. Dla mnie nie ma problemu, gdy mam gdzieś zagrać. Ja to bardzo lubię i doceniam wszystko, co mi się przytrafia. Jestem otwarty na różnego rodzaje propozycje i kolaboracje muzyczne. Myślę sobie, że każdy muzyk marzy, żeby dostać takie wyróżnienie. Nawet Ci, którzy bojkotują tę nagrodę, to w gruncie rzeczy lubią być nagradzani za swoją pracę. W końcu Fryderyk ma już 25 lat i dawno temu myślałem, że fajnie byłoby coś takiego zdobyć. Można mieć wiele zastrzeżeń do nagród, ale ona ma pewne znaczenie.

Kolejną ważną sytuacją w Twoim artystycznym życiu są koncerty. W tym roku wygrałeś głosowanie i dzięki temu wystąpisz na Męskim Graniu Young?

Sytuacja jest niesamowita, bo mało tego, że wygrałem, to jeszcze znalazłem się z Żurkowskim w pierwszej dwójce! A to oznacza, że dwa pierwsze miejsca zdobywają dodatkową nagrodę w postaci realizacji klipu, który będzie zrobiony dzięki Papaya Young Directors. Odbędzie się konkurs na teledysk. Młodzi reżyserzy i filmowcy już wysyłają zgłoszenia. Sytuacja więc jest podwójnie fajna, bo Ci wszyscy realizatorzy są w to maksymalnie wkręceni. Zależy im, żeby dobrze wypaść, także ma szansę powstać naprawdę dobry klip, który pojawi się już w maju. Później na przełomie lipca i sierpnia wystąpię na mniejszej scenie „Ż” Męskiego Grania.

Nie jest to dla mnie zupełnie nowa sytuacja jeśli chodzi o Męskie Granie. W pierwszej edycji grałem na scenie ze Smolikiem, Waglewskim i Nergalem. W kolejnej edycji wystąpiłem ze swoim zespołem June, a w późniejszej pojawiłem się jeszcze z Grubsonem. Jednak z zupełnie solowym repertuarem to będzie mój pierwszy raz na Męskim Graniu.

Ważny koncert odbędzie się też w maju na OFF Camera Festival.

Tam przychodzą ludzie, którzy faktycznie interesują się dobrą muzyką. Nikt tam nie trafia z przypadku, dlatego jest to dla mnie cenny festiwal. A zagram tam przed bardzo ciekawym rockowym zespołem z Estonii.

Czy zdarza się tak, że próby koncertów wypadają dobrze, a później na koncertach dzieją się rzeczy nieprzewidywalne?

Czasem może się zdarzyć tak, że jeśli jest dobra próba, to później gorzej jest na koncercie. Może się też zdarzyć zupełnie odwrotnie. Koncert jest organizmem żywym i nie jesteśmy nad wszystkim zapanować. Wolę jednak zostać przy stwierdzeniu, że dobra próba znaczy udany koncert. Tej zasady się trzymajmy.

Pomimo, że premiera albumu „SMACK” odbyła się już ponad rok temu, to Fryderyki i koncerty przedłużyły jego byt. A niedawno ukazała się także jego wersja winylowa. Czy czarny krążek także był Twoim marzeniem?

Zdecydowanie tak. Wydaje mi się, że moja muzyka idealnie pasuje na winyl, dlatego też marzyłem o takim wydaniu. Od dziecka słucham winyli. Mój ojciec zaraził mnie trochę tą pasją, bo już wtedy podpatrywałem, jakie albumy zbiera. Siłą rzeczy słuchałem ich w domu. Miałem wujka, który także był wielkim fanem czarnych krążków i sprowadzał je z Niemiec lub Czech. Był taki czas, że na winylu wychodziła nie tylko muzyka, ale na przykład nauka języka angielskiego. Później obserwowałem jak inni muzycy, z którymi pracowałem wydawali swoje płyty w ten sposób i to jeszcze bardziej wzmogło mój apetyt na taką formę wydania albumu „SMACK”. Mam jeszcze pomysł, który być może uda mi się zrealizować jeszcze w tym roku, a mianowicie wydanie wersji kasetowej. Wiem, że są zapaleńcy ceniący sobie taki gadżet. Na jesieni jest dzień kasety magnetofonowej i chciałbym, żeby wtedy to się ukazało.

Na winylu znalazła się jedna piosenka dodatkowa pt. „The Sweetest”, której nie znajdziemy na płycie CD. Dlaczego ten utwór ukazał się dopiero na czarnym krążku?

To jest utwór, który gram na własnych solowych koncertach. Wiele kompozycji nie znalazło się na płycie, a ten wydał mi się szczególny i chciałem do niego wrócić. Pomyślałem więc, że skoro dobrze sprawdził się na żywo, to może warto go zarejestrować. I po prostu zrobiłem tak, jak chciałem. Nagrałem go w surowej formie, czyli w ten sam sposób, jaki można go usłyszeć na koncertach. Ciekawostką jest, że ten utwór można znaleźć tylko i wyłącznie na winylu. Nie ma go nigdzie w sieci.

Na płycie „Smack” pojawiają się goście. Wiadomo skąd wzięła się Ania Dąbrowska, skoro z nią koncertujesz. Oprócz niej można usłyszeć na płycie DJ BRK i Phillipa Brackena. To nie są przypadkowi muzycy, bo są Tobie znani od dawna?

DJ BRK znam już bardzo długo, bo tak jak ja pochodzi z Opola. Znam go z działalności z Grubsonem i Jareckim. Ponieważ współpracowałem także z nimi, to spotykałem często DJ BRK i obserwowałem jego poczynania muzyczne, dlatego chciałem mieć go na mojej płycie. Philip pochodzi z Australii, ale od dawna mieszka także w Opolu. Siłą rzeczy mieliśmy ze sobą do czynienia. Grałem z nim różne koncerty przy okazji innych wykonawców. A bardzo chciałem z nim pracować, bo ma niesamowitą barwę głosu i idealnie pasował do mojego kawałka „The Road”. Z Anią Dąbrowską to faktycznie stało się naturalne, że zaśpiewała na mojej płycie, bo dużo razem koncertujemy. Do piosenki „Old Times Girl” powstał nawet teledysk.

A powstają już jakieś nowe rzeczy? Chcesz kontynuować solową działalność?

Mam już wiele pomysłów, a nawet kilka kompozycji, które mógłbym spokojnie nagrać na kolejną płytę. Chciałbym jesienią skończyć nowy materiał i mam plany na jego wydanie. Być może to będzie wiosną następnego roku. Zdecydowanie będę kontynuować moją działalność solową, bo czuję, że mam jeszcze wiele do pokazania. Nie rezygnuję przy tym z koncertowania z innymi wykonawcami. Praca jest moją ogromną pasją.

Co się stało z Twoim zespołem June? Dlaczego nie kontynuowaliście działalności?

Wydaliśmy z zespołem June dwie płyty i całkiem sporo koncertowaliśmy. Rozstaliśmy się w dobrym momencie i nie mamy do siebie żalu o to, że gdzieś ten projekt nie miał kontynuacji. Nie chcieliśmy dopuścić do sytuacji, że pojawią się jakieś nieporozumienia i przestaniemy na siebie dobrze patrzeć. W pewnym momencie chciałem też realizować swoje pomysły i właściwszą drogą wydało mi się nagrywanie pod własnym nazwiskiem. Miałem po prostu inną wizję na muzykę.

Rozmawiał Łukasz Dębowski

fot. Bartosz Kuśmierski Photography

Jedna odpowiedź do “„Będę kontynuować działalność solową, bo czuję, że mam jeszcze wiele do pokazania” – Robert Cichy [WYWIAD + FOTORELACJA]”

  1. KOLABORACJA to nie to samo co COLLABORATION!
    Kolaboracja to współpraca z nieprzyjacielem, a collaboration to juz współpraca z pozytywnym wydźwiękiem.
    Zwracajmy uwagę, na to co mówimy!

Leave a Reply