Pod koniec kwietnia tego roku zespół Cereus wydał swój debiutancki album pt. „Dystonia”. Powstali w 2012 roku i pochodzą z Warszawy. Ich muzykę określa się mianem post-progress (Post-prog).
Twórczość Cereusa jest wypadkową inspiracji płynącej z instrumentarium muzyki post-rockowej oraz post-metalowej, z elementami alternatywnego i progresywnego klimatu. Więcej w dzisiejszej recenzji.
Recenzja płyty „Dystonia” – Cereus (Sonic Records, 2018)
Zespół Cereus na debiutanckiej płycie „Dystonia” prezentuje najlepsze odmiany rocka progresywnego. I to nie takiego, który odkurzono na potrzeby albumu, ale płynącego z korzennego brzmienia pokrewnych tego gatunku.
Prezentowanie tak opowiedzianych muzycznie historii wymaga nie lada odwagi. Zadanie jest o tyle trudne, że w przypadku post-rockowych produkcji, tworzących mroczny klimat, trzeba mieć świetną technikę budowania kompozycji. I niebywałe jest to, że Cereus nie jawi się pod tym względem jak debiutant. Właściwie z taką świadomością od razu wskoczyli na wyższy pułap, co na przyszłość staje się jeszcze bardziej obiecujące.
To nie jest łatwe granie na poziomie percepcji, ale próba zrozumienia i ogarnięcia rozbudowanej formy utworów, odwdzięczy się czymś niezwykle dobrym artystycznie. I choć pewne inspiracje są czytelne (m.in. A Perfect Circle, Anathema), to nie przesłaniają one indywidualizmu muzyki Cereusa.
Teksty w wyraźny sposób opisują człowieka w różnym położeniu do świata, jego zagubieniu, samotności i innych problemach egzystencjalnych. Nieprzypadkowo znalazły się tu utwory o tytułach „Cogito”, „Ergo” i „Sum”. Nie ma w tym jednak przesilenia filozoficznego, ani nadmiernej wyniosłości.
Choć pojawiająca się refleksja podąża wraz z kolejnymi kompozycjami, to nie brakuje mocnego uderzenia. Wściekle rozbudowane riffy tworzą istotę wielu momentów. To one świadczą o bezkompromisowym podążaniu w rejony zaangażowanej muzyki rockowej.
A teksty opisywane mocnym głosem Michała Dąbrowskiego rodzą wręcz artystyczny przekaz, dzięki czemu możemy mówić, że dostaliśmy coś na kształt art rocka. Zresztą wystarczy posłuchać singlowego „Icarusa”, by potwierdzić tę tezę. Mrocznie, lecz melodyjnie namaszczona konstrukcja rozwija się w mocniejsze, bardziej zaangażowane uderzenie.
Jeszcze bardziej energetycznym momentem jest „Cogito”, gdzie tempo staje się niemiłosiernie szybkie, a każda zwrotka różni się od poprzedniej. I podstawą wielu kompozycji są zmyślne riffy, które nie potrafią pozostawić obojętnym chociażby w kawałku „Abyss”.
Na płycie „Dystonia” dzieje się jednak znacznie więcej, a odkrywanie kolejnych kompozycji, nawet po kilkakrotnym przesłuchaniu, staje się bardzo ciekawe. Dlatego też nie jesteśmy w stanie znudzić się tym albumem nawet po wielokrotnym odtworzeniu. I choć siła ciężkości przechyla się w stronę lekkiego pesymizmu, to nie daje o sobie zapomnieć po zakończeniu obcowania z ich muzyką.
No i to zawodowe rozpracowywanie kompozycji jest imponujące. Warto samemu zmierzyć się z ciężką, może czasem nieco zbyt archaiczną, ale satysfakcjonującą formą post rocka.
Łukasz Dębowski
- Cogito
- Icarus
- Abyss
- Ocean
- Ergo
- Kraken King
- Cassiopeia
- Requiem
- Sum
- Outro (Ghost)