Po dobrze przyjętych, choć wzbudzających emocje trzech płytach z Dr Misio, przyszedł czas na solową płytę Arka Jakubika. Co znajdziecie na jego albumie? O tym w dzisiejszej recenzji.
Recenzja płyty „Szatan na Kabatach” – Arek Jakubik (Universal Music Polska, 2018)
Arkadiusz Jakubik udowodnił już z zespołem Dr Misio, że nie jest śpiewającym aktorem. Jego kolejne projekty muzyczne ukazują nam artystę, który wie, po co to robi. Dlatego daje sobie tę wolność do własnego postrzegania świata i problemów na nim występujących.
I nie jest to kreacja aktorska, a pełnowymiarowa postać związana w tym przypadku tylko i wyłącznie z muzyką. Nie inaczej stało się na jego pierwszej solowej płycie pt. „Szatan na Kabatach”. Ten album to artystyczne spotkanie wokalisty ze współkompozytorem wszystkich piosenek Kubą Galińskim.
Ta płyta nie mogła zostać zarejestrowana z Dr Misio, bo muzycznie jest zupełnie inna. A powstała tak szybko (rok po premierze „Zmartwychwstaniemy”), gdyż pierwsze pomysły przyszły w momencie pracy nad ostatnim krążkiem, nagrywanym z zespołem.
Co dostajemy w warstwie kompozytorskiej? Najłatwiej jest odnieść te piosenki do tego, co Jakubik słuchał w młodości – Joy Division, The Smith, czy New Order. Nie należy jednak tych inspiracji przekładać jeden do jednego. Pewne skojarzenia pojawiają się samoistnie, ale dlatego, że ciężko odnieść takie analogowe brzmienia, połączone z żywym, niedzisiejszym graniem, do elektroniki naszych czasów. To raczej alternatywne podkłady, niż melodyjne, stonowane dźwięki.
„Historia z banalnego miasta” buja w rytm quasi syntetycznej muzyki. Ten lekki motyw łagodzi dosyć gorzką historię. Zresztą trudno mówić o łatwych opowieściach w przypadku piosenek Jakubika. To zawsze są jakieś bolączki, trudne do ubrania w słowa spostrzeżenia wyciągnięte z otaczającej nas rzeczywistości.
Życie nie jest łatwe, szczególnie dla tytułowego „Szatana na Kabatach”, z trudnością dźwigającego codzienność. Nowością jest melorecytacja Arka w „Twoje zniknięcie”. Dosyć odważne posunięcie jeśli chodzi o aktora, który w utworach nie przyjmuje kreacji, tylko jest w pełni muzykiem i współtwórcą tego repertuaru. Świetny moment, który zamyka ten album jest też zasługą prowadzonej tu trąbki Tomasza Ziętka.
Jednym z najbardziej uderzających komentarzy jest jednak singlowy kawałek „Dziś w Internecie”, gdzie przekaz tekstowy staje się niemal przeglądem niefajnych informacji, którymi jesteśmy atakowani ze wszystkich stron.
O ile rockowe, wręcz punkowe oblicze Arka Jakubika z Dr Misio nie musiało być przyswajalne dla każdego, o tyle solowa odsłona jest czytelniejsza, bardziej przejrzysta, ale jeszcze bardziej zagęszczona komentarzami (teksty Jakubika, Marcina Świetlickiego i Krzysztofa Vargi). Przez to staje się równie ważna. I nie da się ukryć, że istotność tej płyty leży po stronie tekstowej, ale również niezwykle ciekawie zaprezentowanej warstwy kompozytorskiej.
Łukasz Dębowski
Może być klawo. Trzeba zakupić.