„Zatracamy postrzeganie człowieka jako jednostki” – nasza rozmowa z Michałem Szczerbcem

Michał Szczerbiec to gitarzysta, wokalista, kompozytor, tekściarz, aktor. Doceniany przez krytyków oraz publiczność, kilkukrotnie wyróżniany w konkursie gitarowym „Solo Życia”. 24 maja ukazała się jego nowa płyta pt. „Chyba zapomniałem”. Z tej okazji mieliśmy okazję zadać Michałowi kilka pytań.

Wspomniałeś, że nowy album „Chyba zapomniałem” jest Twoim etapem przejściowym. Czy można już powiedzieć, w którą stronę podążają zmiany i czym one wkrótce zaowocują?

fot. materiały prasowe

Zmiana dotyczy na pewno mojego podejścia w pisaniu i aranżowaniu piosenek. Do tej pory gitara była bardzo wyeksponowana przed innymi instrumentami. Od kiedy powiększył się skład mojego zespołu to chętnie oddaję przestrzeń innym muzykom: Arek Osenkowski – saksofon, flet poprzeczny, Artur Mikołajski – instrumenty klawiszowe, Tomek Zawadzki – bas, Janek Lipert – perkusja. Każdy z tych muzyków ma swój element układanki, który doskonale układa się w całość zwłaszcza przy występach na żywo. Mam już w głowie pomysł na płytę instrumentalną gitara akustyczna – flet. Kompozycje właśnie dopracowuję. Natomiast materiał na kolejną płytę zespołową już czeka w szufladzie.

Czy założyłeś sobie, że ta płyta musi wyglądać nieco inaczej niż poprzednia i dlatego zdecydowałeś się wprowadzić do kompozycji chociażby trochę inne instrumentarium?

To wynikło samoistnie, jakby pod wpływem naturalnej ewolucji piosenek. Przyjęliśmy z zespołem fakt, że każdy koncert jest inny od poprzedniego za sprawą dużej przestrzeni, która dajemy improwizacji. Bardzo chciałem oddać tę atmosferę na płycie, dlatego muzycy mieli praktycznie wolną rękę w kwestii nagrań swoich partii.

Muzycznie wciąż jednak oscylujesz w okolicach bluesa. Czy to znaczy, że na co dzień słuchasz tylko takiej muzyki i jest ona dla Ciebie najbardziej inspirująca?

Faktycznie słucham dużo bluesa i muzyki około bluesowej, ale nie zamykam się na inne gatunki muzyczne. Bardzo mnie ostatnio inspiruje muzyka klasyczna, funk, hip-hop, rock progresywny czy zwykły pop.

Czy przełożenie nowych utworów na koncerty będzie wzorem tego, co można usłyszeć na płycie? Czy może improwizowanie jest bardziej wpisane w Twoje życie koncertowe?

Jak już wspomniałem wcześniej improwizacja to podstawa naszych koncertów. Lubię te sytuacje, gdy utwór zaczyna żyć własnym życiem i przybiera nowe kształty. Oczywiście najważniejsze zagrywki czy motywy gitarowe staram się grać tak samo, aby słuchacze mieli punkt odniesienia, która piosenkę
wykonujemy.

Czy utwór „Longway Home” świadczy o tym, że wciąż chciałbyś tworzyć muzykę instrumentalną? Warto przypomnieć, że kiedyś nagrywałeś takie kompozycje dla publikacji – „Wojny Gitarowe”.

Muzyka instrumentalna jest mi bardzo bliska od lat. Moim najważniejszym zespołem, które słucham do dziś oraz wykonuje ich piosenki to grupa The Shadows. W dawnych latach nagrywałem dużo utworów instrumentalnych zanim dojrzałem do pisania piosenek. Wspomniany wcześniej pomysł na gitarę akustyczną oraz flet poprzeczny będzie powrotem do muzyki przestrzennej, instrumentalnej.

Wszystkie Twoje opowieści wydają się dosyć osobiste. Czy pisząc teksty kierujesz się tym, co dotyczy Twoich przeżyć?

Zdecydowanie tak. Wydaje mi się, że pisanie o materii, której się doświadczyło osobiście jest autentyczne. Nie wiem czy umiałbym pisać o rzeczach mi obcych. Chyba, że z punktu obserwatora, ale chyba to jeszcze nie ten etap.

Niektóre z tekstów są zdecydowanie refleksyjne, choć dotykają bardziej uniwersalnych tematów. Takim wydaje się na przykład utwór „Nie jestem tylko cieniem”. Czy można powiedzieć, że jego uniwersalizm polega na tym, że opowiada o niedocenieniu i rozczarowaniu?

Z taką sytuacją gdy jesteśmy niedoceniani, niezauważeniu, zignorowani spotykamy się nie tylko w bliskich relacjach ale także w pracy, szkole, na uczelni, ulicy. W natłoku informacji, dostępności mediów mam poczucie, że zatracamy postrzeganie człowieka jako jednostki. Coraz częściej druga osoba jest postrzegana jako element pewnej masy, którą można sterować. Zatraca się nasz indywidualizm.

Czy bycie dobrym muzykiem to nieustanne próby i samodoskonalenie się od strony technicznej czy idzie za tym coś jeszcze?

Bycie dobrym muzykiem to bardzo ogólne pojęcie. Myślę, że nie chodzi o to by być lepszym od innych muzyków, ale koniecznie znaleźć swój język, swoje brzmienie i być szczerym w tym co się robi. Słucham dużo innych muzyków, uczę się od nich. Wiem ile nie wiem. Dużo mi daje to, że jestem nauczycielem gitary. Dzięki temu ciągle mam kontakt z podstawami, metronomem. Uczę się – ucząc innych.

Niedawno pochwaliłeś się w mediach społecznościowych nową gitarą Epiphone ES-335 DOT Cherry. Czy można powiedzieć, że masz słabość do gitary jako instrumentu? I jaką kolekcją możesz się już pochwalić?

Gitara jest moim podstawowym instrumentem i zawsze przy jej dźwiękach komponuję i pracuję. Ostatnio otworzyłem się na gitary z różnej półki. Przez lata grałem na gitarach typu Stratocaster (mam ich sześć). Obecnie lubię grać na Les Paulu, gitarach akustycznych (takich mam 4) i teraz pojawił się DOT. Bardzo inspirująca gitar, która od razu sypnęła pomysłami na piosenki. Mam poczucie, że w gitarach – szczególnie tych używanych – jest jakiś nośnik informacji i historii po poprzednich użytkownikach. Ilekroć gram na takiej gitarze to pojawiają mi się nowe pomysły na piosenki.

 

Leave a Reply