Sosnowski – „The Hand Luggage Studio”

Nasz ocena

Po latach komponowania dla innych, Sosnowski postanowił napisać coś dla siebie. I wykrzyczeć światu, kim naprawdę jest. Jego debiutancka płyta została zarejestrowana w całości na sprzęcie, który mieści się w jednej walizce — stąd jej nazwa: „The Hand Luggage Studio”.  „Moje piosenki to lek na wszystko z czym sobie w życiu nie radzę. Czasem chce się coś po prostu wykrzyczeć. Niezależnie od tego, czy to ból, czy radość.”

Recenzja płyty „The Hand Luggage Studio” – Sosnowski (2018)

Sporo czasu musiało minąć zanim Sosnowski znalazł właściwą dla siebie drogę w życiu i nagrał swój pierwszy album pt. „The Hand Luggage Studio”. I zrobił to zupełnie na własnych zasadach, bez wsparcia jakiekolwiek wytwórni.

 

Właściwie tytuł płyty określa jak powstawała. Bo do jej nagrania wokalista potrzebował własnej umiejętności komponowania, kilku żywych instrumentów i charakterystycznego, niskiego, nieco ochrypłego głosu. Podręczne studio. Tylko tyle i aż tyle. Istotą poznawania tych piosenek jest ten krótki opis, bo całość prezentuje się rasowo, na pozór bardzo skromnie, ale w tej prostocie tkwi ogromna siła.

Co ważne, ten album nie nosi żadnych znamion słowiańskich emocji. No może poza językiem polskim, który pojawia się znienacka w kilku momentach. Po najbardziej rozbudowanym instrumentalnie kawałku „Stealing, Robbing, Naked”, następuje piosenka „Głową w dół”, która staje się wręcz kłopotliwa w odbiorze, właśnie ze względu na polskie słowa. Bo wszystko brzmi jak wyrwane z innej bajki, gdzieś odległej przygody, zapisanej na amerykańskich preriach.

Do tego surowe, wręcz szorstkie aranżacje odsłaniają, co tak naprawdę Sosnowski chce nam przekazać. Ta autentyczność uderza w każdym utworze, przez co od razu zostajemy powaleni przekazem. Od życiowych przemyśleń („Prosta piosenka o przemijaniu”, „Where Do We Go”), aż po problemy społeczne („Na złom”).

Dla wszystkich ceniących siłę przekazu w interpretacji i trochę szorstkiego, wręcz siermiężnego grania z okolic rdzennego bluesa, folku, a nawet country, ten album będzie w każdym calu satysfakcjonujący. A dodatkowym bonusem jest tradycyjny utwór amerykański („Run On”).

Tu nie ma pozerstwa, posiłkowania się elementami gitarowego grania. To jest prawdziwa muzyka tradycji i źródeł. Wyrwana gdzieś głęboko z trzewi. Może to zbyt oklepane i schematyczne opiniowanie utworów Sosnowskiego, ale wystarczy posłuchać, że nie trzeba wielu opisowych słów, by zrozumieć o co mu chodzi.

Nie jest to komponowanie i posługiwanie się głosem, które usłyszymy na co dzień. Czasem wręcz może nie do końca przystępne i niełatwe do zaakceptowania. Ale właśnie w tym też tkwi siła wokalisty, że jest całkowicie poza oczekiwaniami. Taki muzyczny Don Kichot, którego odpowiednika w „polskiej muzyce” ciężko znaleźć.

Łukasz Dębowski

Lista utworów:

Stealin, Robbing, Naked Swimming

Głową w dół

Prosta piosenka o przemijaniu

Moonshine

Where Do We Go

Na złom

What?

Give Me My Money Back

Graveyard

Gniew

Run On

I Ain’t Going Home

Jedna odpowiedź do “Sosnowski – „The Hand Luggage Studio””

Leave a Reply