W październiku 2024 roku ukazał się – pod naszym patronatem medialnym – czwarty solowy album Michała Rudasia zatytułowany „Płyń”. Płyta poprzedzona była singlami „Ostatnie pożegnanie” i „Płyń”, które wraz z teledyskami poruszają kwestie męskiej emocjonalności oraz zdrowia psychicznego. O tym wszystkim, ale nie tylko, mieliśmy okazję porozmawiać z artystą, czego efektem jest poniższy wywiad. Zapraszamy do lektury.
fot. Agnieszka Kacprzak
Twoja najnowsza płyta „Płyń” jest bardzo emocjonalna i głęboko refleksyjna. Czy to sprawia, że jest ona dla Ciebie ważna?
Michał Rudaś: Myślę, że to najważniejsza dla mnie płyta, jaką do tej pory stworzyłem. Oczywiście każda moja płyta była ważna w danym momencie mojego życia, ale „Płyń” jest wyjątkowa, ponieważ wydaje mi się najbardziej dojrzała i autentyczna. Jest to również płyta bardziej osobista, chociaż jak zawsze nie bazuję wyłącznie na swoich przeżyciach, ale czerpię też inspiracje z doświadczeń innych ludzi – z tego, co zasłyszałem i zaobserwowałem. To swoiste połączenie wielu historii, które uformowały ten album.
Czy czujesz, że opowiadanie o emocjach jest teraz dla Ciebie łatwiejsze niż kiedyś? Czy poprzez pisanie potrafisz spojrzeć na siebie nieco inaczej?
Michał Rudaś: Zwykle łatwiej pisało mi się o tym, co dzieje się wokół mnie i o innych ludziach, niż o mnie samym i moich emocjach. Od niedawna jednak, mam już większą otwartość i odwagę do tego, by mówić o swoich osobistych doświadczeniach, refleksjach oraz wzlotach i upadkach. Ostatnie lata poświęciłem na głębszą pracę nad sobą, korzystałem z różnych narzędzi rozwoju osobistego, w tym właśnie pisania, zarówno w formie tekstów piosenek, jak i swobodnego, bezcelowego przelewania myśli na papier – i to wszystko pomogło mi spojrzeć na życie z szerszej perspektywy.
Wspomniałeś o pracy nad sobą. Czy ta zmiana w Twojej twórczości jest efektem właśnie tej pracy?
Michał Rudaś: Zdecydowanie. Praca nad sobą, pogłębianie rozumienia siebie i otaczającego mnie świata, na pewno miały ogromny wpływ na moją muzykę. To, jak postrzegamy siebie, wpływa na to, jak postrzegamy innych i świat. Na tej płycie szczególnie staram się wzmocnić pozytywny przekaz, dając słuchaczom coś, co może ich zainspirować do refleksji nad własnym życiem.
A jak na płycie „Płyń” łączysz te osobiste doświadczenia z bardziej uniwersalnymi tematami?
Michał Rudaś: Myślę, że dzieje się to u mnie w sposób naturalny, niezaplanowany, ale idący z tego połączenia z samym sobą – zarówno z własnym mrokiem i lękami, jak i światłem i radością oraz ufnością. Zależało mi na tym, aby ten album był podróżą emocjonalną, pełną kontrastów – pokazującą prawdziwość życia. Słuchając płyty, zaczynamy od mroczniejszych i trudniejszych momentów, ale z każdą kolejną piosenką widać wyraźniej światełko nadziei, i z tą nadzieją właśnie chciałbym zostawiać moich słuchaczy.
Czy pisanie piosenek bywa dla Ciebie formą autoterapii? I jak to wyglądało w praktyce?
Michał Rudaś: Tak, zdecydowanie. Pisanie piosenek, to zawsze była dla mnie forma autoterapii, zwłaszcza przy tej płycie. Proces twórczy jest dla mnie bardzo intuicyjny. Zaczynam od muzyki – od melodii i harmonii, a dopiero potem pojawiają się słowa. Często w prosty sposób zapisuję moje emocje i skojarzenia, nie do końca wiedząc, dokąd mnie to zaprowadzi. Pisanie to dla mnie najlepszy sposób na zrozumienie siebie, na uporządkowanie myśli i uczuć.
Jakie odkrycia były dla Ciebie najważniejsze w tym procesie?
Michał Rudaś: Na drodze mojego rozwoju osobistego największym odkryciem było to, jak wiele przekonań na mój temat, które przez lata nosiłem, nie wspierały mnie w działaniu. Wiele z nich ograniczało mnie, a nawet blokowało. Praca nad sobą pozwoliła mi dostrzec, że jestem wartościowy, niezależnie od tego, co myślą o mnie inni. Odkryłem też, jak ważne jest pielęgnowanie marzeń, które przez lata były zakopane gdzieś głęboko. Kiedy znowu zacząłem w nie wierzyć, zauważyłem, jak wiele drzwi się przed mną otworzyło. I myślę, że stworzenie i wydanie tego albumu jest dla mnie ukoronowaniem tego etapu przywracania wiary w marzenia i ostatecznie moim osobistym sukcesem.
Ważnym tematem na tej płycie jest męskość i emocje mężczyzn.
Michał Rudaś: To temat, który rzeczywiście pojawia się na tej płycie, zwłaszcza w utworze „Płyń”. Chciałem poruszyć kwestie związane z mężczyznami i ich emocjami, ponieważ w dzisiejszym świecie mężczyźni często nie potrafią otworzyć się na swoje uczucia. Wdrukowane przez społeczeństwo schematy, jak np. „chłopaki nie płaczą” czy „facet ma być twardy”, prowadzą do tego, że wielu mężczyzn nie mówi o swoich problemach i w konsekwencji nie szuka pomocy. To niestety prowadzi do tragedii. Temat męskiej emocjonalności i wrażliwości jest często tabu, a warto, by mężczyźni nauczyli się komunikować swoje emocje i szukali wsparcia.
Co jeszcze chciałbyś, by ludzie wynieśli z płyty „Płyń”?
Michał Rudaś: Chciałbym, by ta płyta skłoniła ich do refleksji nad własnym życiem, nad tym, co czują i co przeżywają, i by swobodnie po prostu popłynęli w tym procesie. Myślę, że „Płyń” ma w sobie coś, co może pomóc odnaleźć równowagę i poczucie siły. Chciałbym, żeby słuchacze poczuli, że mogą się zmieniać, rozwijać i iść do przodu, niezależnie od trudności, które napotykają w życiu.
Wspomniałeś, że w swojej muzyce często poruszasz temat introspekcji i poszukiwania szczęścia. Jakie momenty w Twoim życiu pomogły Ci dojść do tych wniosków? Czy były jakieś wydarzenia, które szczególnie wpłynęły na Twoje podejście do samego siebie?
Michał Rudaś: Na pewno ważnym momentem była pandemia, brak pracy i związane z tym zatrzymanie, kiedy to zostałem zmuszony do większej refleksji nad sobą, swoim życiem i tym, co naprawdę jest dla mnie ważne. Zrozumiałem, że szczęście nie jest zależne od zewnętrznych czynników, ale od wewnętrznego spokoju, wdzięczności i akceptacji siebie. Z biegiem lat przestałem szukać potwierdzenia swojej wartości w innych ludziach, a zacząłem szukać go w sobie. To naprawdę zmienia perspektywę. Oczywiście, są dni, kiedy te wątpliwości wracają, ale ważne jest, żeby nie bać się tego procesu i szukać w tym sensu.
Przechodząc do kwestii Twojego albumu, ponoć wiele piosenek powstawało przez wiele lat. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten proces twórczy? Czy masz wrażenie, że przez ten czas zmienił się Twój sposób postrzegania muzyki, pisania tekstów?
Michał Rudaś: Zdecydowanie widzę różnicę w pisaniu tekstów, co na pewno wynika z mojej zmiany postrzegania świata oraz większej odwagi bycia autentycznym. Myślę, że i muzycznie jestem odważniejszy niż kiedyś, chociażby przez to, że śmielej bawię się różnymi gatunkami muzycznymi i jestem już bardziej samodzielny na etapie twórczym i aranżacyjnym, niż kiedyś.
W związku z tym, że piosenki z albumu „Płyń” powstawały na przestrzeni ostatnich pięciu lat, widzę też różnicę w moim ich postrzeganiu. Niektóre z nich faktycznie słusznie musiały poczekać parę lat, np. na docelowy tekst czy aranżację, czy też pewien rodzaj wewnętrznej gotowości, bym mógł zarejestrować je bardziej świadomie. Najwyraźniej to widzę w piosenkach „O czym szumi las?” i „Ostatnie pożegnanie”, które z biegiem czasu wzbogaciły się o nowe wymiary znaczeniowe.
fot. okładka płyty
Album „Płyń” posiada szerszą koncepcję, chociażby przez grafiki Pawła Jaskólskiego. Czy czujesz, że taki rodzaj współpracy także wzbogaca Twoją twórczość?
Michał Rudaś: Współpraca z takimi artystami jak Paweł to coś, co naprawdę poszerza horyzonty i inspiruje. Mam wrażenie, że jego spojrzenie na moją muzykę dodaje jej zupełnie nowego wymiaru. Paweł w swojej pracy potrafił w niezwykły sposób uchwycić emocje i treść, które są w tych piosenkach, ale zrobił to w sposób, który idealnie dopełnia moją muzykę. Grafiki na albumie, inspirowane moimi tekstami, są dla mnie czymś, co bardzo mocno rezonuje z koncepcją płyty i to jest kolejny dowód na to, że muzyka może pięknie się łączyć ze sztukami wizualnymi.
Wspomniałeś o „Ostatnim pożegnaniu”, które wydaje się jednym z najważniejszych utworów na płycie. Jakie emocje były dla Ciebie najważniejsze podczas jej tworzenia?
Michał Rudaś: To piosenka o stracie i o żalu, ale także o nadziei na to, że pożegnanie czegoś starego otwiera drzwi do czegoś nowego. Pisząc ją, miałem w głowie wszystkie te momenty, kiedy trzeba się pożegnać z czymś, co było bliskie, ale już nie ma na to miejsca w naszym życiu. Wydaje mi się, że ten temat jest uniwersalny – każdy z nas przechodzi przez takie chwile. I choć sama piosenka jest pełna smutku, to w teledysku dodaliśmy z reżyserką i autorką scenariusza, Olgą Czyżykiewicz elementy nadziei. W muzyce i w życiu często trzeba przejść przez trudniejsze chwile, żeby dojść do momentu, w którym zaczynamy dostrzegać światło. Ta piosenka jest moim sposobem na oswojenie się z tym procesem.
W swoich utworach nie boisz się poruszać kwestii społecznych, a w utworze „Bracie mój” śpiewasz – „Ty co brzydzisz się innością, jednej prawdy bronić chcesz…”. Czy jakieś wydarzenia w kontekście społecznym były dla Ciebie w ostatnich latach niepokojące?
Michał Rudaś: Myślę, że muzyka ma ogromną moc, aby zmieniać świadomość i wywoływać emocje. Zawsze uważałem, że artysta, mając platformę do wyrażania siebie, ma także prawo poruszać tematy, które są ważne i trudne. W dzisiejszych czasach, kiedy wiele osób czuje się wykluczonych – nie tylko z powodu orientacji czy tożsamości seksualnej, ale także ze względu na pochodzenie, religię, rasę czy inne cechy – muzyka może być przestrzenią do otwartej rozmowy. Przykład słynnej tęczowej parady w Białymstoku sprzed kilku lat, która stała się dla mnie inspiracją do napisania piosenki „Bracie mój”, pokazuje, jak bardzo potrzebujemy empatii i wzajemnego zrozumienia. Dlatego w swoich utworach staram się poruszać te tematy, aby dać ludziom poczucie, że nie są sami. Każdy zasługuje na szacunek i akceptację. Myślę, że ta muzyka może pomóc w budowaniu mostów, zamiast murów. Może być próbą dialogu z tymi, którzy nie akceptują inności.
Od strony muzycznej nie starałeś się wprowadzać do nowych piosenek zbyt wielu elementów, przez co większość z nich jest wyważona, jakby celowo nieco stonowana. Zgodzisz się z tym spostrzeżeniem?
Michał Rudaś: Jest pewna zmiana w aranżacjach w odniesieniu do wcześniejszych moich płyt – piosenki są lżejsze, mniej nasycone elementami aranżacyjnymi – i przez to bardziej przestrzenne. Piotr Mania, jako producent, wprowadził ciekawą przestrzeń dla wokalu, co pozwoliło bardziej wydobyć treść piosenek. Moje podejście do aranżacji zmieniło się ostatnio – staram się nie przeładowywać utworów, ale też zachować charakterystyczne dla mnie elementy etniczne, które teraz bardziej świadomie wprowadzam do kompozycji.
A co sprawiło, że zdecydowałeś się wpleść elementy kultury romskiej w swoje utwory, jak w przypadku piosenki „Naprawdę jesteś”? Ponoć czytałeś książki na ten temat…
Michał Rudaś: To prawda – przeczytałem m.in. wspaniałą książkę Jerzego Ficowskiego „Cyganie polscy”, żeby lepiej poznać życie Romów. W kulturze romskiej od zawsze fascynowała mnie radość życia, minimalizm i bliskość z naturą. Kiedy pisałem „Naprawdę jesteś”, wiedziałem, że tekst ma być inspirowany właśnie tą kulturą i podkreślać radość z życia w zgodzie z naturą. Melodia, rytmika – to wszystko w tej piosence jest również inspirowane kulturą cygańską, ale też moimi doświadczeniami z muzyką indyjską. Myślę, że jest to naturalna część mojej drogi twórczej.
Jakie emocje towarzyszą Ci podczas wykonywania osobistych piosenek podczas koncertów? Czy ze względu na tematykę bywa to czasem dla Ciebie trudne?
Michał Rudaś: Podczas występów staram się w miarę trzymać emocje na wodzy, żeby się nie rozpłakać, bo wtedy niestety nie da się śpiewać. Ale czasem jestem naprawdę na granicy, szczególnie gdy w danym momencie coś w tekście, czy w muzyce w niezwykły sposób poruszy jakąś delikatną strunę we mnie. Ale bez względu na to, czy łzy cisną się do oczu, czy nie, to śpiewanie własnych piosenek jest dla mnie zawsze oczyszczającym doświadczeniem.
Czy podczas koncertów wracasz do starszych utworów z wcześniejszych płyt?
Michał Rudaś: Chociaż część z tych piosenek już nie jest mi tak bliska, to są takie, do których wracam z sentymentem. Na przykład w piosence „Kołysanka dla wojownika” z mojej wcześniejszej płyty odnalazłem na nowo istotne dla mnie teraz przesłanie, więc chętnie znowu ją wykonuję. Ponadto, zależy mi na tym, by na koncertach dawać publiczności różnorodność – chwile refleksji, jak i zabawy oraz wspólnego śpiewania, co właśnie zapewnia repertuar z mojego nowego albumu.
Śpiewałeś w chórkach u Krzyśka Zalewskiego, ale też można było Cię usłyszeć na koncertach Shaty Qs. Co daje Ci współpraca z innymi artystami, muzykami, twórcami, także tymi, którzy współtworzyli Twój nowy album?
Michał Rudaś: Współpraca z innymi artystami jest dla mnie zawsze bardzo inspirująca i często wpływa na mój rozwój. Moja praca przy płycie „Płyń” z Piotrem Taraszkiewiczem, który zmiksował płytę, ale też producentem muzycznym – Piotrem Manią, była na tym polu kluczowa, ponieważ wnieśli oni w moje postrzeganie muzyki bardzo wiele świeżości. Jestem również wdzięczny za wkład pozostałych muzyków w moją płytę, bo oni także odpowiadają za jej brzmienie: Marcin Świderski, Mateusz Szemraj, Sławek Berny, Maciek Szczyciński, Bartek Jakubiec, Bart Pałyga, Piotr Malec i Irena Kijewska.
Z kolei moja współpraca z Krzysztofem Zalewskim podczas trasy „MTV Unplugged” w 2022 roku była dla mnie bardzo energetyzującym doświadczeniem, dzięki któremu po moim mentalnym kryzysie zawodowym oraz pandemicznym, muzycznym niebycie, powróciła do mnie pasja do muzyki i śpiewania. Poza tym, niesamowicie inspirujące było to, w jaki sposób Krzysiek podchodzi do muzyki, jak się przygotowuje do koncertów i jaką tworzy więź z publicznością… Pomyślałem wtedy, że skoro on może, to dlaczego nie ja? (śmiech)
Ale chyba najbardziej kluczowa jest moja współpraca z ShataQS i chciałbym, by to wybrzmiało dobitnie – ShataQS miała naprawdę ogromny wpływ na to, jak prezentuje się mój album „Płyń” i na jakiej jestem teraz drodze. Możliwość obcowania z Małgosią, zespołem i piosenkami, które śpiewaliśmy podczas koncertów, oraz jej publicznością, nasiąkanie tą energią i wzmacniającym przekazem, spowodowało, że zrodziła się we mnie ogromna moc sprawcza. To po części dzięki ShataQS w ogóle sfinalizowałem ten album i cały czas wierzę w to, że trafi on do swoich odbiorców.
Na koniec – patrząc na to wszystko, co udało Ci się osiągnąć, jak chciałbyś, żeby Twoja muzyka była odbierana teraz, ale też za wiele lat?
Michał Rudaś: Chciałbym, aby moja muzyka tworzyła przestrzeń do refleksji i poczucia, że nikt nie jest sam w tym, przez co przechodzi. Czasami w życiu są trudne momenty, ale wierzę, że najważniejsze jest to, abyśmy byli wierni sobie i nie poddawali się negatywnym myślom. Jeśli moja muzyka może komuś dać odrobinę poczucia siły, otuchy i wytchnienia, to będzie to dla mnie największa nagroda. Chciałbym, aby była postrzegana jako coś autentycznego oraz coś, co łączy, a nie dzieli. Może nie zawsze jest ona łatwa do zrozumienia, ale jeśli trafi do serc, to spełni swoją najważniejszą rolę.
Rozmawiał: Łukasz Dębowski