Piotr Damasiewicz powraca z Into the Roots. Tutaj artysta połączył kolejny raz góry z jazzem i muzyką świata, czego efektem było powstanie wyjątkowego albumu – „Świtanie”. Zapraszamy do zapoznania się z naszą recenzją tego wydarzenia.
fot. okładka albumu
Recenzja płyty „Świtanie” – Piotr Damasiewicz Into the Roots (L.A.S, 2024)
Piotr Damasiewicz słynie z otwartości na muzykę, eksplorując ją w sobie znamienny sposób. Do tego dochodzi istotna sztuka improwizacji, która w różnych projektach artysty przyjmuje nieco inną formułę. Album „Świtanie” nagrany z Into the Roots to kolejna, jakże kompletna, a przy tym poruszająca fuzja folku z jazzem, choć z jeszcze głębszym dotarciem do muzyki źródeł. I nie ma tu mowy o odtwórstwie, bo w tym przypadku liczy się kreowanie własnego języka wypowiedzi artystycznej. Stąd zachowanie balansu pomiędzy nową tradycją a szerszą wizją przyjmuje na tej płycie bardzo indywidualny kształt.
Za Into The Roots kryje się kilka postaci – Damasiewicz tworzy trio z Pawłem Szpurą i Zbigniewem Kozerą, „odnoszące się do etnicznych podróży muzyków, czego efektem było wydanie tego krążka”. To poniekąd muzyka drogi przez trzy pasma górskie – Beskid Mały, Średni oraz Żywiecki, skąd wywodzą się także inni artyści biorący udział w tym przedsięwzięciu, m.in. Alicja Krzeszowiak, Kamila Krzeszowiak (głosy) oraz Paulina Kaźmierczak (głos, skrzypce).
Wokalne dopełnienie całości wydaje się ważnym elementem, który dookreśla styl całego projektu. Słychać to już w stonowanym rozpoczęciu utworu „Świt”, gdzie ludowe motywy zmieniają swoją konstrukcję, idąc w stronę mniej oczywistą, dorodnie improwizowaną, ale też na tyle wyważoną, by nie popaść w przesadną eskalację wybranych brzmień. Istota kryje się także w bogatym wykorzystaniu wszelakich instrumentów – piszczałka, waltornia, dudy, flet, skrzypce, szałami, a nawet… japońskie koto.
Wydawać by się mogło, że nie każdy element pasuje do polskiej tradycji, jednak w ogólnym odbiorze zostaje zachowany typowy pierwiastek ludowy, który poprzez znakomicie wyodrębnioną treść posiada swój słowiański ładunek emocjonalny. Dlatego pomimo mistycznych, mocno uduchowionych, niekiedy egzotycznych akcentów, szerokie spektrum instrumentalne tworzy nową, ale wciąż mocno nasączoną polskim folklorem formę muzyczną.
Te odejścia od przewidywalności, bogatsze nawiązania muzyczne ponownie pokazują niezwykle szerokie horyzonty muzyczne Damasiewicza. I to też udowadnia ciągły rozwój muzyka względem wcześniejszych dwóch płyt nagranych z Into the Roots. Jego podróże, a więc ciągłe bycie w drodze, znalazły na tym albumie właściwe miejsce, rozpostarte w takim a nie innym otoczeniu związanym nie tylko z Beskidem Niskim, bo przecież znajdziemy na tej płycie chociażby utwory ludowe ze Słowacji („Kolisecko moja”). Wszystko zostało jednak przefiltrowane przez wrażliwość wszystkich muzyków i samego Piotra. Przez to pojawiająca się miejscami transowość jego muzyki, podkoloryzowana zmiennością harmoniczną oraz melodyczną nie pozwala patrzeć na żaden utwór w typowy sposób.
Całość spaja więc istniejąca w wielu miejscach trąbka gospodarza, rozpisująca jakby większość tych kompozycji w zaskakujący, a przez zupełnie nietypowy sposób (słychać to w doskonale poprowadzonej, lekko płynącej propozycji „Nagare”). Improwizacja jazzowa bywa w tym przypadku siłą napędową, którą wręcz posiłkują się pozostali muzycy (dalekowschodnia inspiracja w „Kumiko”). Do tego dochodzi zmienność nastrojów w obrębie jednej kompozycji, co arcyciekawie łamie fundamentalny kształt muzyki, często dodając większej wartości wybranym momentom (słychać to w utworze „Nów”, który bardzo subtelnie nabiera rozpędu).
Kontekst całego projektu wydaje się bardzo ważny, ale nic by się nie udało, gdyby nie głęboka erudycja muzyczna Piotra Damasiewicza, a także jeszcze szersze spojrzenie na – wydawać by się mogło – konwencjonalne akcenty, które w jego prezentacji nigdy takimi nie są. Dlatego na albumie „Świtanie” w jeden obraz stapia się ogromna inwencja twórcza, gdzie każdy motyw instrumentalny, ale też ten oparty na poruszającej improwizacji ma swoje uzasadnione miejsce. Tym samym twórca pokazał, że potrafi zaadoptować przestrzeń w sposób oryginalny, może nawet odkrywczy jeśli chodzi o muzykę tradycji, która staje się narzędziem do ukazania czegoś znacznie istotniejszego i to nie tylko w aspekcie wyłącznie jazzowym. A samo znaczenie tytułu płyty będziemy w stanie rozczytać z dynamiki poszczególnych kompozycji („Świtanie”, czyli rozwidnianie się). Absolutnie doskonały projekt.
Łukasz Dębowski