„Staraliśmy się zrobić to tak, żeby nie zepsuć klasyka” – PROJEKT WOW

PROJEKT WOW tworzy alternatywne trio, w którego skład wchodzą: Wiktor Waligóra, Piotr Odoszewski i Kajetan Wolas. Na swoim koncie mają już wspólny mini album, a ich wykonanie utworu „Peron” Jamala zyskało ogromne zainteresowanie. O całym projekcie mieliśmy okazję porozmawiać z artystami, czego efektem jest poniższy wywiad.

fot. materiały prasowe

Każdy z Was ma już własne dokonania solowe, a tu nagle pojawiacie się z zupełnie nowym konceptem, który przybrał postać większego projektu. Skąd taki pomysł, skoro macie wiele własnych zajęć, pracując pod własnymi nazwiskami?

Kajetan Wolas: Pomysł padł zupełnie spontanicznie, a pytanie pojawiło się z zewnętrz – czy trzech chłopaków nie chciałoby czegoś wspólnie zrobić? Potem spotkaliśmy się w studiu nagraniowym i okazało się, że jest między nami fajne flow.

Piotrek Odoszewski: Pierwszy numer powstał po sześciogodzinnym spotkaniu z naszym producentem Leonem Krześniakiem. Okazało się, że warto dalej pracować, bo coś nam wspólnie fajnego zaczęło wychodzić. Nie czułem presji, że coś musimy zrobić – to była decyzja, która zależała tylko od nas. Poza tym uważam, że im więcej nowych projektów w naszym życiu, tym mamy szansę dotrzeć do większej liczby potencjalnych odbiorców, więc dlaczego mielibyśmy tego nie robić? Tym bardziej, że mieliśmy przy tym niezły fun.

Kajetan: Cały projekt mógł umrzeć na etapie pierwszego spotkania. Zanim weszliśmy do studia, spotkaliśmy się prywatnie, żeby pogadać, poznać się, sprawdzając przy okazji co robimy solowo. Wtedy stwierdziliśmy, że spróbujmy. Mieliśmy przeczucie, że nasze spotkanie może zaowocować czymś ciekawym. Potem już zostaliśmy wrzuceni na głęboką wodę i pierwszym kawałkiem było nagranie „Nigdy więcej nie tańcz ze mną” Ani Dąbrowskiej. I to jak wtedy zaczęliśmy się zgrywać, podrzucając całą masę różnych pomysłów, sprawiło, że chcieliśmy tworzyć jeszcze więcej. I wszystko, co można usłyszeć pod nazwą PROJEKT WOW jest nasze, wspólnie wypracowane i każdy z nas włożył do tego równą część siebie.

Piotrek: Przypomniał mi się film „Najpiękniejsza noc w historii popu”, który można obejrzeć na Netflixie. Tam była taka fajna scenka, że po gali rozdania nagród wielu artystów spotkało się, żeby nagrać wspólnie „We Are The World”. I tam przed wejściem do studia Quincy Jones wywiesił plakietkę, żeby „schować swoje ego do kieszeni”. U nas to wyglądało podobnie, wiedzieliśmy, że spotykamy się w czwórkę wraz z naszym producentem i każdy z nas ma inne pomysły. Wtedy należy znaleźć kompromis, który pozwoli nam wspólnie działać. To była więc dla nas także pewna nauka.

Czy szukanie złotego środka bywało trudne?

Kajetan: Ja byłem pod wrażeniem tego, że trzech kolesi, którzy się wcześniej nie znali, nagle się spotkali, zaczęli wspólnie pracować i to, co tworzyliśmy zaczynało się razem dobrze zgrywać. A żeby coś w ogóle wyszło, musieliśmy się wspólnie dogadywać na poziomie interpersonalnym. Szybko poczuliśmy, że nasze charaktery zaczęły tworzyć pewną fuzję, łącząc się niczym drobne komórki w jeden organizm. Doprowadziliśmy do tego, że nasz projekt stał się erupcją tego, co w nas gdzieś tam głęboko siedziało.

 

fot. materiały prasowe

Nie wierzę, że tak ze spokojem przyjęliście propozycję stworzenia tego projektu. Nie mieliście jakichś obaw?

Wiktor Waligóra: Ja miałem od razu takie poczucie, że to będzie WOW. Każda okazja, żeby spotkać się z innymi muzykami, wymieniając się własnymi doświadczeniami, wrażliwością i pomysłami jest wartościowa. Przecież wiele się wtedy uczymy i każda godzina spędzona w studiu nagraniowym, to był dla nas cenny czas.

Piotrek: Obaw nie było, bo gdyby nic z tego nie wyszło, to dalej byśmy nie kontynuowali współpracy. Dzięki naszemu spotkaniu zyskałem inną perspektywę spojrzenia na proces twórczy. Kaj mi imponował, że jego nonszalancja pobudzała kreatywność i potrafił on w kilka sekund wymyślić jakiś zapamiętywany riff, który zostawał w projekcie. Znowu background Wiktora przydaje się pod kątem analizy danego utworu i dzięki temu wiedzieliśmy, jak coś ma brzmieć. On jest bardzo konsekwentny w swoim działaniu i to jest fajne. Poza tym potrafi swoje pomysły wizualizować, a ja jestem taki pomiędzy nimi. Staram się coś dawać od siebie pod kątem produkcji muzycznej, choć głównymi producentami całego materiału byli Piotrek Pluta i Leon Krześniak. Fajnie, że każdy z nas dopełniał ten projekt z innej strony.

W jaki sposób staraliście się szukać pomysłu na wszystkie covery, żeby była w nich Wasza energia, a więc nie kojarzyły się za bardzo z oryginałami?

Piotrek: Na pewno było trudne znaleźć na nie nowy sposób ich zaprezentowania, bo te numery są ikoniczne. Kto w Polsce nie zna Brodki lub Ani Dąbrowskiej? Wiele osób kojarzy też zapewne Jamala. Cieszę się, że to my wybieraliśmy piosenki, które będziemy wykonywać. Niektóre pomysły pojawiały się z zewnątrz, ale ostatecznie nasza trójka dokonywała selekcji. Od początku wiedzieliśmy, ze nie będziemy robić kalki, bo po co nasze wersje miałyby przypominać oryginały?

Wiktor: Od samego początku, gdy braliśmy na warsztat jakiś numer, zastanawialiśmy się, co możemy w nim zmienić. Staraliśmy się dokonywać widocznych zmian, które pozwolą spojrzeć na te piosenki z innej strony. Szukaliśmy na nie własnego pomysłu, co na pewno od razu słychać w naszych wersjach.

Kajetan: Staraliśmy się też zrobić to tak, żeby nie zepsuć klasyka. Dlatego wydaje mi się, że podeszliśmy do tego z dużym szacunkiem, nie robiąc tym piosenkom niczego złego. Bardzo się staraliśmy, żeby to dobrze wyszło i myśleliśmy nad tym, co robimy, więc wydaje się nam, że ostateczny efekt wyszedł bardzo fajnie.

 

Co się musi wydarzyć, żeby jakiś cover był dla Was interesujący?

Piotrek: Ja wychodzę z założenia, że dobry cover to taki, który – dla osoby nieznającej pierwotnej wersji – ma brzmieć, jakby to był nasz oryginalny numer. Ważne, żeby przy tym uwypuklić walory danej piosenki, nie pokazując jej słabszych stron. To wszystko w dobrze przedstawionym coverze musi się ze sobą dobrze układać. Mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi? (śmiech)

A czy macie takie swoje ulubione covery innych wykonawców, które według Was są może nawet lepsze od oryginału?

Piotrek: Bardzo lubię wykonanie piosenki „Nic nie może wiecznie trwać” przez Dawida Podsiadłę podczas Męskiego Grania. Uważam, że przy tej okazji znaleziono ciekawy pomysł na przedstawienie tego utworu Anny Jantar.

Kajetan: Przychodzi mi do głowy numer, który jest zupełnie inny niż oryginał. Mam na myśli utwór „Byłaś serca biciem” Kuby Badacha. Moi rodzice oraz dziadkowie pamiętali Andrzeja Zauchę, kiedy więc puściłem im nową, jazzującą wersję Badacha, to od razu powiedzieli, że to jest coś zupełnie innego. Mnie się to podoba, bo ja nie pamiętałem oryginalnej wersji, a oni jednak byli przywiązania do pierwotnego wykonania. Nie chcę mówić, że ten cover jest lepszy, ale mnie osobiście bardzo przypadł do gustu.

Wiktor: Ja nie będę odbiegać daleko, bo sięgnę po projekt „Wodecki Twist”, którego częścią był także Dawid Tyszkowski. Przypominam sobie jego wykonanie piosenki „Panny mojego dziadka”, kiedy to podglądałem z backstage’u, w jaki sposób on ją śpiewał. Gdy to wspominam czuję ciarki. To jest definicja dobrego coveru, a więc wykonanie opiera się na oryginalnej wersji, ale czuć w tym Dawida i Kamila Patera, który zaaranżował wiele numerów pod kątem tego wydarzenia.

A jak patrzysz na te piosenki Zbigniewa Wodeckiego, które Ty wykonywałeś podczas koncertów „Wodecki Twist”?

Wiktor: Na pewno bardzo je lubię, chociaż trudno jest mi oceniać własne wykonania tych piosenek, bo byłoby to nieobiektywne. Tutaj trzeba docenić wkład Kamila Patera, który stworzył świetne aranżacje wszystkich piosenek, składających się na ten projekt.

Wracając jednak do Waszego albumu, na który składają się różne covery – czy jest jakiś wspólny klucz, który gdzieś na końcu łączy je w jedną całość?

Kajetan: Łącznikiem wszystkich coverów są lata 2000. Na naszym kanale YouTube jest więcej różnych piosenek, które nie znalazły się na EPce. Wiele z nich wypuściliśmy dużo wcześniej, bo chcieliśmy się zaprezentować jako PROJEKT WOW, a nie w tym przypadku, jako solowi wykonawcy. To miało być inne, odbiegające od tego, co robimy na co dzień w odmiennych sytuacjach muzycznych. Początkowo wypuszczaliśmy krótkie formy muzyczne, a później zamieniło się to w rozwinięte formy i ogólnie poważne przedsięwzięcie.

Na ile takie nagrywanie coverów było dla Was formą eksperymentu?

Kajetan: To było eksperymentowanie, ale tez próba większego dotarcia się ze sobą. Przy każdym numerze bardziej się poznawaliśmy. Zawsze staraliśmy się też dopracować każdy utwór, by prezentował się możliwie ciekawie.

Opowiedzcie coś o utworze „Peron” Jamala, który stał się pierwszym singlem promującym Wasz projekt. Czy to jest ważny dla Was numer?

Piotrek: Mogę wypowiedzieć się o procesie twórczym, bo nie miałem z tym kawałkiem jakichś wspomnień w odróżnieniu od Kaja i Wiktora. Dla mnie bliższą piosenką jest „Mieć czy być” grupy Myslovitz, która też pojawiła się na naszym albumie. Podoba mi się znalezienie nowego pomysłu na ten utwór, bo jest w stylu Jungle, do tego harmonia jest troszkę inna, może nawet weselsza.

Wiktor: Dla mnie ważny jest charakterystyczny riff basowy w numerze „Peron”. Od niego zaczynałem przygodę z nauką gry na gitarze, której nigdy tak na poważnie nie rozpocząłem. Wydaje mi się, że na tle wielu polskich piosenek, ten riff jest bardzo ciekawy, bo też chyba zbyt wielu charakterystycznych piosenek z takim motywem nie istnieje.

Kajetan: Dla mnie „Peron”, to numer mojego dzieciństwa. W ogóle na twórczości Jamala się wychowałem, a właściwie dorastałem przy jego muzyce. Pamiętam, że chodziłem ze znajomymi i często słuchaliśmy tego numeru w różnych sytuacjach – na imprezach, na domówkach, spacerach, na koncercie kiedyś go już coverowałem… On wciąż głośno gra w mojej pamięci. Zresztą jak „Miliony monet” Mroza, które też bardzo lubiłem.

 

Nie macie obaw z przyjęciem przez ludzi nagranego przez Was materiału, który opiera się na coverach, a więc jest bardziej wystawiony na krytykę?

Piotrek: Nie wiem, czy ktoś z nas zwraca na to uwagę. Wychodząc z założenia, że ktoś to może zhejtować, to nie powinniśmy podejmować się czegokolwiek, bo będzie to wystawione na krytykę.

Kajetan: Powiem tak, mnie hejt zupełnie nie rusza. Wcześniej nagrałem swoją EPkę, która wyraźnie mówi o zdrowiu psychicznym i nie spotkałem się z hejtem pod swoim adresem, choć ktoś mógłby stwierdzić – co młodzież może wiedzieć o takich problemach. Przy naszym wspólnym projekcie też nie spotkałem się z jakąś mocną krytyką. Poza tym wychodzę z założenia, że nie każdemu się to musi podobać. Albo ktoś to przyjmie, albo też zupełnie zaneguje. I nie mam z tym problemu.

Wiktor: Jeśli my nie mamy sobie nic do zarzucenia, bo nagraliśmy covery w zgodzie z samymi sobą, to nie musimy przejmować się krytyką. Zawsze, gdy robimy coś publicznie, wysyłamy to do internetu, mamy świadomość, że znajdą się ludzie, którzy będą to krytykować. Hejt ma się świetnie, co potwierdził nasz występ podczas Polsat Hit Festiwal 2024, kiedy to zaprezentowaliśmy piosenki Zbigniewa Wodeckiego.

Kajetan: Czasem jest tak, że ktoś robi własną muzykę, ale boi się z nią wyjść do publiczności, bo zostanie skrytykowany. Ja wtedy mówię – wydawaj, to co chcesz i nie przejmuj się niepochlebnymi opiniami. Przecież to my, jako twórcy jesteśmy najważniejsi w tym procesie tworzenia i nie możemy się poddawać, bo komuś może się coś nie spodobać.

Czy wcześniej zdobyte doświadczenie, pomogło Wam w jakiś sposób w realizacji tego projektu z coverami?

Piotrek: Zdecydowanie tak, każde doświadczenie tworzy większy wachlarz kolorów, z którego później możemy czerpać. Na pewno, gdybyśmy nagrywali te numery rok temu, brzmiałyby zapewne inaczej. Wszystko zależy od okresu w życiu, w którym obecnie się znajdujemy. To jest ciekawe, że stan w jakim się obecnie znajdujemy wpływa na to, co i w jaki sposób potem tworzymy. Najważniejsza jest ekspresja twórcza w danym momencie, więc to nie znaczy, że gdybyśmy rok później – lub wcześniej – nagrywali te covery, to byłyby lepsze.

Kajetan: Chociaż wydaje mi się, że ten projekt zrobiliśmy w idealnym momencie. Wszyscy wciąż jesteśmy na początku własnej drogi, jeszcze wiele się uczymy, więc dla nas takie doświadczenie, to jakby wyjechać na jakiś kurs zagraniczny, pracując z innymi ludźmi. Dzięki temu poznałem, na czym polega produkcja muzyczna. Wiele z tej naszej wspólnej pracy wynieśliśmy, co jest dla nas bezcenne.

Czy myślicie o Waszym projekcie długoterminowo?

Wiktor: Myślimy długoterminowo, bo ważne będą dla nas koncerty, które razem zagramy. Od początku chcieliśmy wykonać te piosenki przed publicznością. A potem czas pokaże, co wydarzy się dalej, bo zapewne za rok będziemy w jeszcze innym miejscu.

Kajetan: Wiele zależy od tego, jak ludzie zareagują na to, co wspólnie zrobiliśmy. Nie ma co wybiegać w przyszłość. Teraz skupiamy się na koncertach, a kilka jest naprawdę ważnych, bo pojawimy się na Męskim Graniu w Poznaniu i Szczecinie, mamy też zagrać w Kazimierzu Dolnym podczas Kazimiernikejszyn oraz na Great September w Łodzi.

Piotrek: Każdy z nas skupia się przede wszystkim na solowych projektach, ale to, co robimy wspólnie nie koliduje z innymi naszymi planami, więc będziemy to robić, jeśli zauważymy zainteresowanie ze strony ludzi. Czerpiemy z tego frajdę, co jest ostatecznie najważniejsze w PROJEKCIE WOW.

Rozmawiał: Łukasz Dębowski

 

 

Leave a Reply