„Jest to autentyczna kobieca opowieść o odwadze w przełamywaniu wszelkich barier” – ANOWA [WYWIAD]

13 marca ukazała się debiutancka płyta artystki występującej jako Anowa. Album “Najbliżej siebie” pojawił się pod naszym patronatem medialnym. Zachęcamy do zapoznania się z naszym wywiadem, z którego można dowiedzieć się więcej o muzycznym debiucie wokalistki.

fot. Joanna Targosz

„Najbliższej siebie” to Twoja debiutancka płyta, która ukazała się po wielu singlach, które wcześniej poznaliśmy. Czy od początku tworzenia wiedziałaś, że chcesz wydać cały album?

Początkowo miałam pomysł na EP-kę, ale na etapie pisania piosenek w mojej głowie zaczęła układać się dłuższa forma. Poznałam w tamtym czasie Karo Glazer, która została producentką muzyczną całej płyty. Praca z nią była bardzo systematyczna i poukładana. Obie jesteśmy dość zadaniowe. Także pod koniec 2021 wszystkie piosenki były już przeze mnie napisane i opracowane aranżacyjnie z moją producentką.

Czy debiutancki album „Najbliżej siebie” ukazał się z Twojej wewnętrznej potrzeby pokazania tego, co Cię interesuje muzycznie, bo od początku miałaś pełniejszą wizję, jak ma się on prezentować? Czy może z zupełnie innego powodu?

Zanim te piosenki zostały zaaranżowane, razem z producentką zastanawiałyśmy się nad wspólnym rysem dla tych kompozycji. Chciałam połączyć moje „najbliżej siebie” – czyli bycie autentyczną z pokazaniem mojej ukochanej muzyki. To, co muzycznie znajduje się na tym albumie, nie definiuje mnie całej i na pewno nie wyczerpuje pudełka tego, co mi się podoba. Natomiast na pewno stanowi hołd dla muzyki mojego wczesnego dzieciństwa. Użycie instrumentarium, które zaproponowała Karo Glazer, idealnie wpisało się w wartości, które chciałam przekazać tym albumem. Miało być szlachetnie, ponadczasowo, z lekką nutą vintage. Różnorodnie, ale z naciskiem na kolorowo.

Czy możesz powiedzieć, że za tym albumem kryje się jakaś jedna, bardziej ogólna myśl lub emocja? Czy raczej do tych piosenek należy podchodzić indywidualnie, rozpatrując i odczuwając każdą z nich w inny sposób?

Każdym utworem opowiadam historię, którą przeżyłam osobiście lub którą przeżyła jakaś bliska mi osoba. Skupiłam się na kobiecym punkcie widzenia i całość jest dla mnie trochę jak muzyczny pamiętnik. Starałam się pokazać różne emocje – zarówno te pozytywne, jak i bardziej dołujące. Stąd duża rozpiętość emocji i nastrojów, jakie są na płycie. Może się zdarzyć, że ktoś posłucha jako pierwszy utwór „Hamak” i pomyśli, że nie ma tam nic ciekawego. To ja zapraszam na „Soya Barista”, albo „Ja tak, ty nie”. Jeśli ktoś znajdzie „Patrzeć” i stwierdzi, że trochę za nużąco, to niech sobie o poranku posłucha utworu „Chwila”. To jest trochę, jak z tym pudełkiem czekoladek. Nigdy nie wiesz, co wyciągniesz, ale też w różnych momentach możesz potrzebować różnych dźwięków.

 

Czy po premierze albumu „Najbliżej siebie” jesteś w stanie podejść do niego z dystansem i wskazać mocniejsze lub słabsze jego momenty?

Nagranie tego albumu jest projektem, który jeszcze się nie skończył, dlatego ciężko mi złapać dystans już dzisiaj. W zasadzie najważniejsze i jednocześnie najtrudniejsze jest przede mną. Mam na myśli wyjście do publiczności i złapanie z nią kontaktu. Sam proces stworzenia muzyki, jej nagranie oraz wydanie był z perspektywy miły, łatwy i przyjemny. Gdybym miała wskazać słabe momenty w całym przedsięwzięciu pod kątem biznesowym, na pewno mogłam zastanowić się nad zmniejszeniem ilości wideoklipów. Niepotrzebnie nadwyrężyłam tym budżet. Ale okazało się, że pokusa bawienia się obrazem była silniejsza niż rozsądek. Jeśli chodzi o dobór singli, być może wprowadziłabym nieco zmian. Jednak tutaj ciężko wyrokować, czy coś byłoby lepsze. W ogóle to moje podejście do tematu – bez koncertów, bez publiczności przychodzisz i nagrywasz płytę, okazuje się w praktyce bardzo karkołomne. Także, jeśli pytasz o same utwory, to nie umiem powiedzieć, czy są słabsze momenty. Moja ocena na tym etapie niewiele wnosi. Chętnie przyjmę perspektywę publiczności, jeśli słuchacze będą się chcieli podzielić swoimi opiniami.

W jaki sposób podchodziłaś do pisania tych piosenek? Czy to forma muzyczna podpowiadała Ci słowa, które chcesz napisać? A może to teksty pomagały Ci szukać odpowiednich dźwięków?

Jestem songwriterką w biegu, z telefonem pod ręką. Niestety cały czas wykonuję czynnie inny zawód, co mocno mnie ograniczało czasowo. Z tego powodu pisałam te piosenki w ścisłym połączeniu muzyki z tekstem. To tak, jakbym język mówiony zamieniła na śpiewanie. Zazwyczaj nagrywałam na telefon fragmenty utworu razem z gotowym tekstem, później dopiero tworzyłam akordy, układałam formę i dopisywałam brakujące fragmenty słów.

 

fot. Joanna Targosz

Większość materiału na ten album powstała we współpracy z Karo Glazer. Czy od początku wiedziałaś, że chcesz nagrać z nią całą płytę? Na czym polega Wasze porozumienie artystyczne, które przełożyło się na jakość Twojej muzyki?

Produkcyjnie Karo zajęła się całym albumem. Podobnie myślimy, podobnie działamy i jesteśmy zadaniowe. Jeśli umawiałam się z nią, że dzisiaj opracujemy trzy utwory, to tak też było. Jeśli Karo wrzuciła: „brakuje jeszcze jednej piosenki”, to po weekendzie ja ją wysyłałam. Jako doświadczona producentka, Karo świetnie przeskakuje po różnych stylach muzycznych i gdzieś na samym początku złapałyśmy ten rys vintage, który zagościł w całym materiale. Jako przesympatyczny człowiek, po prostu daje fantastyczną energię oraz motywację, która była mi bardzo potrzebna. Szczególnie na etapie, kiedy miałam piosenki siermiężnie zagrane przeze mnie na ukulele, czy na keyboardzie. Niby słyszałam ich potencjał, ale po realizacji całości powiedziałam Karo i Jarkowi Toifl, który robił miks, że finalny efekt przerósł moje pierwotne marzenie. Oboje byli niesamowicie zaangażowani przez cały okres powstawania płyty.

Jednym z najnowszych singli promujących ten album jest utwór „Nowa”. Możesz przybliżyć, jakie emocje kryją się za nim? I skąd pomysł na zaproszenie różnych kobiet do teledysku, który zobrazował ten utwór?

To jest historia o tym, że niekiedy w pogoni za czyjąś akceptacją i uczuciem, jesteśmy gotowi / gotowe zatracić swoje „ja”, swoją naturalność. Próbujemy zmienić się dla kogoś. Myślę, że wiele osób tego doświadczyło. Zaprosiłam do udziału w wideo kobiety, które pokazywały się w różnych odsłonach, a na końcu już bez tych masek, makijaży. Widać, jak dużo naturalnego piękna czasami zakrywamy.

 

Na płycie znalazła się ciekawostka, a jest nią utwór nagrany w języku francuskim, czyli „Regarder”. Skąd pomysł nagrania innej wersji piosenki „Patrzeć”, która także znalazła się na płycie?

To był taki zryw tuż przed zamknięciem materiału. Szczerze mówiąc motorem do tego były rozmowy w sprawie teledysku, które rozpoczęłam z pewnym twórcą znanym w środowisku animacji i grafiki. Marzyłam, żeby do tego utworu powstał wyjątkowy, animowany obraz. Artysta ten stwierdził, że chętnie się podejmie, ale dobrze byłoby, gdyby utwór miał również wersję w obcym języku. Finalnie nie doszło do współpracy i powstał teledysk one shot, na którym po prostu śpiewam do polskiej wersji. Wersja francuska weszła jako taki bonus track.

Co dla Ciebie osobiście jest największą wartością albumu „Najbliżej siebie”? Za co najbardziej go cenisz?

Jest to autentyczna kobieca opowieść o odwadze w przełamywaniu wszelkich barier w stylu: nie da się, za późno, nie umiem. Nawet, gdyby nic się z nim dalej nie wydarzyło, dla mnie jest to jak zdobycie Mount Everest i wiem, że jest to dla wielu osób inspirujące. Kiedy miałam 25 lat miałam w sobie przekonanie, że nie skończyłam żadnej szkoły muzycznej i muszę się pożegnać z marzeniem o muzyce. W wieku 45 lat wydałam album, którego pomysł narodził się w czasach pandemii. Dla mnie już sama realizacja tego szalonego planu jest największą wartością. A muzycznie? Dostaję informacje, że naprawdę dobrze się tego słucha pod kątem wpadających w ucho melodii, ciekawych tekstów i dobrych aranżacji.

Co jest najtrudniejsze w dotarciu z taką muzyką do słuchacza? Czy czujesz, że przebijanie się na polski rynek muzyczny jest trudny? Co Cię ogranicza, żeby wyjść z tymi piosenkami do słuchaczy?

Wydaje mi się, że koncerty są niezbędnym krokiem, żeby dotrzeć do szerszej publiczności. Jestem na dopiero na etapie planowania i organizowania występów, co jest nieco utrudnione poprzez brak zespołu, z którym mogłabym zacząć działać od razu. Czasami myślę, że mogłam podzielić ten album na dwie lub trzy EPki. Te utwory są chwilami zbyt rozbieżne i to, czy ktoś wejdzie głębiej w tą muzykę, zależy od tego, na który z utworów trafi jako pierwszy. Czuję, że jestem nieco pomiędzy światami. Za mało komercyjna, ale i za mało alternatywna. Za mało wyrazista i za mało mocna dla starszego pokolenia, za mało nowoczesna i za mało smutna dla młodszego. Chociaż z drugiej strony, podchodząc biznesowo, wszystko jest kwestią odpowiedniego budżetu na promocję oraz odpowiedniego zaangażowania czasowego. I może tutaj napotkałam na swoje największe na dzisiaj ograniczenie. Dlatego robię swoje, żeby znaleźć moją publiczność.

W nagraniu albumu wzięło udział wielu doskonałych muzyków. Czy jest możliwe przeniesienie takiego projektu na koncerty? A może będziesz stawiać na bardziej kameralną formę koncertową?

Wszystko jest możliwe. Ale znowu trochę wracamy do kwestii budżetu. Wydaje mi się, że dla tej muzyki korzystniejsze byłoby występowanie w pełnym składzie. Próbuję pozyskać środki na takie koncerty przynajmniej w zestawie: klawisze, sekcja rytmiczna i bas. Jednocześnie w tle działam na tym, co mam na dzisiaj i szykuję na początek bardziej kameralną odsłonę tych utworów. Myślę, że może to mieć bardziej intymny i dzięki temu może równie ciekawy charakter. Na pewno będę zamieszczać bieżące informacje i fragmenty z takiej pracy na moich mediach społecznościowych. Jestem bardzo głodna kontaktu z publicznością, więc zrobię wszystko, żeby jak najszybciej rozpocząć koncerty.

 

fot. Joanna Targosz

 

 

Leave a Reply