Na płycie “New Market” Miłosza Bazarnika, która ukazała się 28 października, znalazło się 11 kompozycji (10 autorskich i jedna aranżacja utworu zespołu The Beatles).
Zapraszamy na nasz wywiad z artystą, z którego można dowiedzieć się więcej szczegółów na temat nowego albumu.
Gdzie należy szukać początków albumu „New Market” i jaka była geneza jego powstania?
Pierwsze pomysły i utwory (z małymi wyjątkami) zacząłem komponować troszkę ponad 2 lata temu, a więc jeszcze przed pandemią. Impulsem na pewno był syn, który miał się za jakiś czas urodzić oraz niewątpliwie pandemia, która wywróciła do góry nogami życie każdego z nas.
Czy można powiedzieć, że coś wyraźnie definiuje album „New Market” od strony czysto muzycznej? Czy było jakieś ogólne założenie, które rzutowało na to, jak prezentują się poszczególne kompozycje na tej płycie?
Jako takich sztywnych założeń nie miałem, kiedy pisałem muzykę. Podążałem za emocjami i chwilami, które były wtedy w moim życiu oraz za inspiracjami muzycznymi. Choć na pewno chciałem mieć w zespole dwa instrumenty melodyczne, a jednym z nich musiała być gitara elektryczna.
Wiele utworów ma dosyć przestrzenne brzmienie, jednak są propozycje, które wyłamują się nieco na tle pozostałych. Do nich na pewno należy bardziej energetyczny „Dreams Searcher”. W jaki sposób szukaliście przestrzeni muzycznej, która określi ten utwór?
Ten utwór – jak i wiele na płycie – w dużej mierze od początku wiedziałem jak chcę, żeby brzmiał, jaki groove ma mieć perkusja czy jak energia ma się rozkładać. Wszystko było zaaranżowane. Jednak sporo pomogło zaangażowanie perkusisty Łukasza Giergiela, który świetnie odczytywał moje intencje odnośnie groove’u i dużo dał od siebie, żeby powstał taki jaki możemy teraz usłyszeć na płycie.
Na płycie można usłyszeć Stanisława Słowińskiego (skrzypce), z którym tworzysz także inny projekt muzyczny. Czy to było więc dla Ciebie oczywiste, że zaprosisz go na album „New Market”? Jak w ogóle doszło do Waszej współpracy?
Od kiedy pierwszy raz go usłyszałem na koncercie – w krakowskiej Alchemii po Jazz Juniors, które wygrał ze swoim kwintetem – wiedziałem, że chciałbym kiedyś z nim zagrać i nagrać płytę. Potem miałem okazję zagrać w jego kwintecie, przy projekcie SONARIS, czy razem z moim trio i poznać go bliżej. Uwielbiam z nim grać. Świetny człowiek, jak i jego żona Aleksandra, która stworzyła przepiękną okładkę i grafikę płyty.
Czy tytuł albumu w jakiś symboliczny sposób odnosi się do jego zawartości? Jak można tłumaczyć symbolikę „New Market” w szerszym aspekcie tej płyty?
Tak. Tytuł albumu „New Market” można rozumieć przy najmniej na dwa sposoby. Market, to synonim od słowa square, a więc rynek czy też bazar. Tytuł „Nowy Bazar” można odczytać dosłownie jako mojego syna, Stasia, który na pewno był dużą inspiracją, ale i motywacją do zrealizowania płyty. Z drugiej strony można ten tytuł przyrównać do mnie, po tym jak dotarła do nie wiadomość, że zostanę ojcem, a potem ten fakt się urzeczywistnił. Zmieniłem się, mój umysł zmienił troszkę swój tryb działania i odczuwania. New Market – nowy ja! (hah)
Czy można powiedzieć, że Twoje inspiracje, które zostały wymienione w informacjach prasowych (m.in. Aaron Parks), miały jakieś odbicie na to, co znalazło się na tym albumie? Czy potrafisz spojrzeć na ten album z dystansu, żeby to określić?
Niewątpliwie Aaron Parks był ze mną muzycznie bardzo intensywnie przez ten czas i musiał mieć na mnie wpływ. Myślę, że słychać to w kilku utworach wyraźnie oraz gitarze elektrycznej, którą chciałem mieć w składzie kwintetu. Jednak nie był on jedynym artystą inspirującym mnie w tym czasie. Słucham sporo innych muzyków czy gatunków.
W jaki sposób w ogóle postrzegasz dzisiejszy szeroki nurt modern jazzu? Czy pojawiają się w nim wciąż nowe nazwiska, które są dla Ciebie interesujące?
Modern jazz to bardzo szerokie pojęcie. Składa się na to wiele muzycznych barw i energii. Jest wiele artystów już uznanych, których cenię i często słucham jak właśnie Aaron Parks, Vijay Iyer, Ambrose Akinmusire czy inni. Jest ich wielu. Ostatnio odkryłem bliżej muzykę pianisty ze Snarky Puppy – Bill’a Laurence’a, duet Svaneborg Kardyb z pogranicza minimal jazz czy neo-classical, David’s Tixier Trio czy Raffy’ego Bushman’a.
fot. okładka płyty
Na płycie „New Market” znalazły się Twoje autorskie kompozycje, ale jedna propozycja jest niespodzianką. Jak to się się stało, że zdecydowałeś się sięgnąć po utwór „Eleanor Rigby” zespołu The Beatles?
Od zawsze dużo słuchałem The Beatles. Cenię ich muzykę i kompozycje. Jednak jeszcze bardziej pokochałem ich kiedy usłyszałem wersję utworu „Blackbird” w wykonaniu Brad Mehldau Trio! Wtedy wiedziałem, że muszę kiedyś ich utwór zaaranżować i nagrać.
Czy nadawanie nowej formy temu utworowi stanowiło dla Ciebie jakieś wyzwanie? Co było dla Ciebie najważniejsze w interpretacji tego utworu na swój sposób?
Tak. Wyzwaniem było niewątpliwie odejście od brzmienia i motoryki tego utworu. W oryginale nie ma tam perkusji, natomiast jest kwartet smyczkowy. Żeby przełamać melodykę utworu musiałem znaleźć inne podejście do niego. Z drugiej strony jednak chciałem zachować melodię w formie, która będzie rozpoznawalna, ale nie identyczna. Myślę, że jakoś z tego wybrnąłem.
W jaki sposób przekładasz materiał z tego albumu na koncerty? Czy można usłyszeć „New Market” w pełnym składzie, który znalazł się na płycie? A może stawiasz na nieco inną odsłonę koncertową tego projektu?
Koncerty z materiałem z „New Market” gramy w pełnym składzie (kwintet). Czasem może nam się zdarzyć koncert w kwartecie. Opcją premium jest oczywiście koncert w sekstecie, a więc ze Stanisławem Słowińskim, ale ze względu na wiele działań Staszka będzie to opcja bardzo rzadko występująca.
W jaki sposób szukałeś wydawcy tego albumu? I jak to się stało, że trafiłeś na niezależną wytwórnię Klamka Music Records?
Trafiłem na Klamka Music Records dzięki Mikołajowi Sikorze, kontrabasiście z Tarnowa, który gra m.in. w zespole Horntet. Grał on także z pianistką Julią Amirovą. Z nią natomiast wydał płytę w Klamka Music Records. Tak dowiedziałem się o tej wytwórni. Z Mikołajem gramy razem także w zespole JEDNO.
Jakie są kolejne plany związane z Twoją działalnością? Czy będziesz skupiał się na dalszej działalności jako Miłosz Bazarnik, czy będzie to raczej rozwinięcie innego projektu, którego jesteś częścią?
W kolejnym roku chciałbym nagrać kolejną autorską płytę. Myślę, że nie będzie to już kwintet, ale kwartet lub trio. W międzyczasie tlą się w głowie inne projekty, ale one pewnie poczekają na realizację w późniejszym czasie. Oprócz tego rozwijamy zespól Lazy Swing Band, w którym mam przyjemność grać i troszkę aranżować. Myślę, że wspomniany wcześniej band – JEDNO – również stworzy coś nowego w nadchodzącym roku. Także 2023 zapowiada się pracowicie.