Debiutancka płyta Marcelle Spirit ukazała się w 1 października 2009 roku i była jedyną, jaką zespół wydał. Twórczość grupy określana była jako modern rock. Zachęcamy do zapoznania z naszą recenzją tego albumu, który prezentuje się dobrze także w dzisiejszej rzeczywistości muzycznej.
Recenzja płyty „Marcelle Spirit” – Marcelle Spirit (2009)
Zespół Marcelle Spirit ma na koncie tylko jeden album, który po kilkunastu latach wciąż broni się siłą wyrazu, która odnajduje się także w dzisiejszej rzeczywistości muzycznej. Bezkompromisowo uderzające brzmienie umiejscawia ten album w szeroko pojętym nurcie alternatywnego rocka, gdzie wymowa poszczególnych utworów ma niezmiennie intrygującą formę. Gdzieś pomiędzy buntowniczym wyrażaniem emocji, a mocnym akcentowaniem muzycznym istnieje przestrzeń, która nie została zbyt bogato wypełniona – szczególnie kilkanaście lat temu – podobnymi projektami na polskim rynku muzycznym.
I choć grupa czerpała garściami z tego, co w tamtym czasie było wartością alternatywnego rocka, to miała predyspozycje do budowania własnego języka wypowiedzi artystycznej. Band potrafił przełamywać pewną konwencjonalność, przebijając się przez skorupę pop-rockowej miałkości.
W tamtym czasie pojawiły się porównania do Myslovitz, ale czy były one trafione? Nie do końca, bo zespół wychylał się nieco dalej, co potwierdza nawet punkowa energia, która zmieniała typową melodykę utworów. Dobrze układają się też elementy rockowe względem elektroniki (za nią odpowiada Szymon [d’] Danis). Trzeba podkreślić, że niewiele na tej płycie spokojniejszych momentów („Modern Love”), choć każdy fragment całości został nasączony specyficzną melancholią, dającą o sobie znać w poszczególnych kompozycjach („Klepsydra”).
Gorzkie nuty przeplatają się z mrocznymi, niekiedy wręcz dołującymi tekstami. I choć wiele z nich ma swoją specyfikę, to nie wyczujemy trywialności, czy też mocowania się ze słowną materią. Łatwo odnaleźć w nich przytłaczające uczucia, jakąś formę buntu, niezgadzania się na określony stan rzeczy, ale teksty nie rażą pretensjonalnością, nawet jeśli pojawia się w nich odrobina młodzieńczej naiwności („budzi mnie wczorajszy strach, jutro będzie po nas”). Nie ma więc słodkich historii, które mogłyby zmiękczyć ten materiał.
Grupa nie boi się przyłożyć, wypełniając przestrzeń brudnymi, nie do końca okiełznanymi w takiej formie – gitarami. Ten rozmach budzi jednak uzasadniony podziw, stając się swego rodzaju wizytówką zespołu („Gorzka rocznica”). Niekiedy ginie wokal pomiędzy siarczystymi dźwiękami, a to przez niewystarczające zaznaczenie linii melodycznej, które przecież te utwory posiadają („Anons”). Może też nie zawsze trzeba krzyczeć, żeby zostać usłyszanym, ale nie można odmówić tego, że Piotr Smała akcentował swoją obecność w tych utworach w sposób dla siebie odpowiedni, a przy okazji przekonujący.
To nie jest album, który jest doskonały w swej formie, ale posiada wiele ognia, potrafiącego wciąż rozpalać wyobraźnię słuchacza. Zresztą nie mógł swego czasu mylić się redaktor Piotr Kaczkowski z pamiętnej Trójki, który umieścił ich utwór na składance Minimax pl 5. Prócz tego zespół zakwalifikował się do finału Festiwalu Węgorzewo 2009.
Swego czasu Marcelle Spirit byli nadzieją modern rocka, a dziś pozostają w pamięci jako nieprzejednany w wyrażaniu swego artyzmu band, który nie popłynął z żadnym bezpiecznym nurtem muzycznym. Dzięki temu ich jedyny album broni się do dzisiaj (nie bez znaczenia jest, że jego producentem był ceniony w tamtym czasie Andrzej Karp). Na pewno warto więc wrócić do tego materiału po latach.
Łukasz Dębowski
Album Marcelle Spirit zakupisz tutaj: https://modernrockrevolution.com/marcelle-spirit/
Jedna odpowiedź do “Marcelle Spirit – „Marcelle Spirit” [RECENZJA]”