YANS to elektroniczny powiew świeżości znad morza. W marcu tego roku odbyła się premiera ich albumu “Atlas”. Z tej okazji porozmawialiśmy z jednym z twórców projektu – gitarzystą Piotrem Chomiczem.
fot. materiały prasowe
Jako muzycy w większości działaliście w innych zespołach (Underfate), skąd więc pomysł na stworzenie nowego projektu – YANS, z którym nagraliście album „Atlas”?
Każdy z nas zaczynał od trochę bardziej tradycyjnego, rockowego grania – to całkiem naturalne. W wieku -nastu lat zakładasz zespół z bandą kumpli i naparzasz na gitarze covery Nirvany. Myślę, że do grania elektroniki trzeba trochę dojrzeć, wbrew pozorom mocniej zrozumieć trochę teorię muzyki, liznąć nieco zagadnienia takie jak aranżacja, produkcja muzyki.
Zaczynasz zastanawiać się nad rozwiązaniami sprzętowymi, oglądasz masę tutoriali na YouTube, itp. Inspiracje muzyką elektroniczną kotłowały nam się w głowie od dawna, ale dopiero spotkanie w takim składzie, z tym konkretnym bagażem doświadczeń, pozwolił nam na zainicjowanie procesu kreatywnego, którego owocem jest “Atlas”, a to, mam nadzieję, dopiero początek naszej przygody.
Projektów tworzących muzykę elektroniczną jest bardzo wiele. Co według Was wyróżnia zespół YANS spośród innych podobnych projektów?
Owszem, w dzisiejszych czasach tworzenie muzyki elektronicznej nie jest już zajęciem dla wybranych, wystarczy laptop, a skrajnie nawet aplikacja w smartfonie, żeby zacząć konstruować pierwsze utwory. Nie należy tego odbierać negatywnie, wręcz przeciwnie – to fantastyczne do jakich perełek można dokopać się w Internecie, jeśli poświęci się trochę czasu przesłuchując nieskończony feed utalentowanych artystów.
Z drugiej strony nie znam wielu zespołów, które starają się grać na modłę DJ seta, wykorzystując do tego żywe instrumenty – to wymaga sporo ogrania, dobrej organizacji i komunikacji na scenie – w przeciwieństwie do setów granych przez jedną osobę, gdzie wszystko jest w rękach obsługującego konsoletę. Myślę, że to ciekawe rozwiązanie, które wyróżnia nas nieco z tłumu.
W jaki sposób szukaliście inspiracji na kompozycje, które znalazły się na płycie „Atlas”? Kto miał największy wpływ na to, jak ostatecznie prezentują się utwory na tym albumie?
Inspiracje każdy z nas przyniósł własne, poza tym mają one to do siebie, że zmieniają się w czasie. Patrząc wstecz myślę, że obecnie klasyczny house daje mi więcej radości niż zabawa w arpeggia na syntezatorach modularnych, która była niejako punktem wyjściowym projektu. Zmiany w tym czego słuchamy na co dzień, da się wyczuć w naszej muzyce, która ciągle ewoluuje i szuka nowych rozwiązań.
Nasz proces twórczy wygląda zazwyczaj tak, że przychodzę na próbę z gotowym pomysłem, szkicem który tworzyłem w domu. Potem okazuje się jednak, że chłopaki dogrywają się w zupełnie inny sposób niż przewidywałem i wywracają do góry nogami pierwotny zamysł. I to jest super, bo nigdy nie wiadomo gdzie zabierze nas flow, jakiego charakteru ostatecznie nabierze kawałek. Muszę tu dodać, że mam spore szczęście grać z naprawdę utalentowanymi i kreatywnymi artystami i każdy z nas wkłada coś od siebie w brzmienie Yansa.
Od początku stawiacie na to, że YANS jest projektem koncertowym, co potwierdza live sesja, którą można znaleźć w sieci. Czy faktycznie przełożenie Waszej muzyki na koncerty jest ważną częścią Waszej działalności?
Zdecydowanie tak, myślę że ja osobiście odkryłem to kiedy jeszcze przygotowywaliśmy materiał w salce prób, a na świecie panował lockdown spowodowany koronawirusem. To był czas kiedy muzyki na żywo się nie grało, tymczasem zdarzało się, że spontanicznie na próbę wpadało do nas kilkoro znajomych i organizowaliśmy dla nich improwizowany występ. Widząc pozytywne reakcje, słysząc wypowiedzi na temat naszej muzyki zrozumiałem jak wiele satysfakcji dają występy na żywo, ale też jak dobrze trzeba je zaplanować. Nasz performance na żywo będzie z pewnością ewoluował i mam nadzieję, że będziemy w stanie zebrać sporo doświadczenia w tym temacie latem, w sezonie festiwalowym.
W jaki sposób przygotowywaliście się do tej sesji koncertowej? I czy tak samo będą wyglądały Wasze kolejne koncerty, gdzie oprócz muzyki ważną rolę odgrywa gra świateł?
Tak, światła i wizualizacje są częścią naszej oprawy koncertowej i jeżeli tylko pozwolą na to warunki w jakich przyjdzie nam grać, chcemy żeby pomagały nam budować atmosferę. Wizualizacje przygotowuje i odgrywa nam zaprzyjaźniony VJ FKS. My sami nie przygotowywaliśmy się w sposób specjalny do tego występu, bo i nikt z nas nie wiedział wcześniej jak wygląda praca na planie zdjęciowym. Okazało się, że jest to całkiem wyczerpująca praca, do której potrzebne jest zaangażowanie wielu specjalistów, a także sporo czasu – nagranie tej live sesji zajęło nam cały dzień i chyba tylko wysiłki makijażystki sprawiły, że na naszych twarzach nie widać wyczerpania jakie odczuwaliśmy pod koniec sesji. Z drugiej strony wyszło naprawdę fajnie i jest to świetnie zrealizowany materiał, co jest zasługą ekipy filmowej, która tego dnia nas wspierała.
Podczas tego zarejestrowanego koncertu można było usłyszeć utwór „Manda Fuego”, który nie znalazł się na płycie. Co to jest za utwór i dlaczego nie trafił na Waszą pierwszą płytę „Atlas”?
„Manda Fuego” powstał już po zamknięciu sesji nagraniowej “Atlasa”, kiedy płyta była już gotowa i dopieszczana w kontekście mixu i masteringu. W zasadzie szkoda, bo to świetny utwór i dobrze oddaje nasze obecne housowe inspiracje – jest energetyczny, ma chwytliwe melodie, funkującą linię basową i genialny sample wokalny zaczerpnięty z latynoskiego zespołu Buscabulla. Z całą pewnością będziemy chcieli go wydać, ale w tej chwili ciężko mi powiedzieć czy jako singiel, czy jako część drugiego longplaya.
Czy można powiedzieć, że przyświecała Wam jakaś idea od strony czysto muzycznej jeśli chodzi o album „Atlas”?
Raczej nie przyświecała nam żadna górnolotna idea, nie staraliśmy się osiągnąć niczego konkretnego poza tym, żeby zgrabnie łączyć elektroniczny beat z żywym instrumentarium i utrzymać całość w konwencji nieprzerwanego seta. “Atlas” został nagrany na dwa sposoby i choć poszczególnych utworów będziemy mogli posłuchać z osobna, już niedługo np. na Spotify, to zachęcamy słuchać LP jako materiału spójnego, łączącego się w konkretną całość. “Atlas” to zapis wielu miesięcy prób i poszukiwania swojego brzmienia przez nasz, początkujący jeszcze zespół – być może w przyszłości podejdziemy do tworzenia albumów bardziej konceptualnie, ale “Atlas” to tak naprawdę sprytnie zaaranżowana, najlepsza muzyka Yansa jaką w danym momencie mieliśmy w swoim repertuarze. Myślę natomiast, że mamy jeszcze sporo do powiedzenia i nasza dyskografia nie zatrzyma się na “Atlasie” – ewoluujemy jako zespół i jestem przekonany, że to zaowocuje jeszcze niejednym przygotowanym przez nas wydawnictwem.
fot. materiały prasowe
Na płycie można znaleźć także utwory wokalne. Skąd taki pomysł, żeby ubarwić Waszą muzykę wokalem? I jak to było chociażby w przypadku „Infinity’s Child”?
Nie chcemy się szufladkować jako zespół instrumentalny. Charyzmatyczny frontman to klucz do nawiązania kontaktu z publiką i staramy się angażować w nasz nowy materiał kolejnych utalentowanych ludzi do nagrania tzw. “featów”, ale nie wykluczamy też przyjęcia kogoś na stałe, jako członka zespołu. Na koncercie w GAK Orunia zaśpiewała z nami dobra znajoma Iga Rzepka, która udzielała się z chłopakami jeszcze w Underfate, kawał czasu temu. Nagrała też partię do “Infinity’s Child” na albumie. Od samego początku przy tworzeniu tego utworu, wiedzieliśmy, że będzie to klimatyczna ballada, w której nie obędzie się bez wokalu. Iga zaśpiewała naprawdę świetnie, w neo-soulowym charakterze i z dużą dawką emocji.
Jednym z singli promujących Wasz album jest kompozycja „My Girl”. Możecie powiedzieć kilka słów na jego temat? Czy to szczególnie ważna z jakiegoś powodu propozycja?
Nie ma tu jakiejś ukrytej historii o tkliwym rozstaniu pomiędzy członkiem zespołu, a jego szkolną miłością – nazywając utwór wykorzystaliśmy po prostu zapętlony tekst ze świetnego utworu “New Dorp, New York”, skądinąd wybitnego producenta SBTRKT. Utwór jest dla nas o tyle ważny, że jest jednym z bardziej energetycznych i cieplej przyjmowanych utworów podczas naszych występów – stąd też decyzja, żeby użyć go do promowania “Atlasa”.
Czy po wydaniu albumu „Atlas” można powiedzieć, że macie jakieś oczekiwania z nim związane? Do kogo według Was powinien trafić ten album?
Chcemy, aby „Atlas” pomógł nam zaistnieć na polskiej scenie muzycznej jako jej rozpoznawalny gracz. Co do samej sceny elektronicznej – nasze marzenie, oprócz polskiego podwórka, to zaistnienie na rynkach zagranicznych, występy na europejskich festiwalach. Co do samego albumu – z założenia chcemy, aby trafił do jak najszerszej publiczności. Do kogo powinien trafić? Do fanów ambitnej muzyki elektronicznej, a także muzyki alternatywnej – mimo wszystko, utwory oparte są częściowo o gitarowe granie co nie jest głównym nurtem w muzyce elektronicznej.
Co według Was jest największą bolączką dzisiejszej muzyki elektronicznej nie tylko w Polsce? Czy są takie zjawiska, które są dla Was mało interesujące, jeśli chodzi o ten szeroki gatunek muzyczny?
Pierwszą przeszkodą z jaką się spotkaliśmy to brak możliwości prezentowania naszej muzyki na żywo, co spowodowane było pandemią. Obecnie restrykcje zostały zniesione, ale wciąż mamy wrażenie, że trudno jest trafić do szerszej publiczności z nową propozycją. Mimo wszystko, myślę że dopiero uczymy się jak działa rynek muzyczny i doświadczenia, które zbieramy teraz – nawet trudności, czy małe potknięcia – zaprocentują w przyszłości.
Co na dzień dzisiejszy jest najważniejsze w działalności zespołu YANS poza koncertami? Czy macie jakiś długoterminowy plan działania, który będzie kształtował kolejne Wasze poczynania?
Przede wszystkim zaistnienie w dużych rozgłośniach radiowych oraz występy na festiwalach – to na dzisiaj nasze punkty krytyczne. Chcemy poszerzać stopniowo swój fanbase, a także rozwijać się muzycznie, pracować nad wizerunkiem scenicznym – dużo jeszcze przed nami pracy. Będziemy promować “Atlasa” w mediach społecznościowych i tradycyjnych. Myślę też, że w niedalekiej przyszłości nadejdzie pora kiedy nowy materiał grany na próbach doczeka się uwiecznienia na drugim krążku naszego projektu.
fot. okładka płyty